Mariusz Daras zadzwonił do nas jeszcze w styczniu. Mówił, że chce opowiedzieć o tym, jak Towarzystwo Budownictwa Społecznego chce pozbyć się go z mieszkania, w którym przebywa od kilku lat. Nie wyjawia szczegółów, zaprasza jedynie na ulicę Piotra Skargi 2, by o wszystkim opowiedzieć. Odwiedzamy go. Mieszkanie, w którym nas przyjmuje, jest przytulne, zadbane. - Pewnie nie tak pan sobie to wyobrażał, co? - uśmiecha się. - Włożyłem w remont już około 30 tysięcy złotych. I nie dla TBS-u, a dla siebie i swojej rodziny – dodaje. I zaczyna opowieść o trudnej i niezrozumiałej walce z instytucją.
Wszystko zaczęło się jeszcze w grudniu 2015 roku. Wtedy to do ojca pana Mariusza – czyli wynajmującego mieszkanie od TBS-u - przyszło zawiadomienie o wypowiedzeniu umowy (nie przebywał w lokalu przez okres dłuższy niż 12 miesięcy). Na opróżnienie lokalu wynajmujący dostał pół roku, począwszy od 31 grudnia. Mężczyzna odpisał, że z mieszkania wyprowadzi się z końcem kwietnia, ale nadal pozostają tam jego syn z żoną i dziećmi.
W maju do Mariusza Darasa przyszło... pismo z wezwaniem do opróżnienia mieszkania. "W przypadku nieopróżnienia lokalu w wyznaczonym terminie i nieprzekazania go protokołem zdawczo-odbiorczym do administracji, sprawa zostanie skierowana do sądu o eksmisję Państwa z przedmiotowego lokalu – kosztami zostaniecie Państwo obciążeni" – czyta w piśmie. Wyznaczony termin to... miesiąc. Pan Mariusz nie zniechęca się i deklaruje, że zamierza ubiegać się o przyznanie mu tego mieszkania za sprawą wniosku do Komisji Mieszkaniowej. Dodajmy bowiem, że istnieje przepisy, które pozwalają na podpisanie umowy najmu z osobą spokrewnioną z wynajmującym, któremu została wypowiedziana umowa. To paragraf 25 uchwały nr XXX/563/13. Określa on jednak kilka warunków: osoby te muszą należą do kręgu osób wymienionych w art. 691 kodeksu cywilnego (małżonek niebędący współnajemcą lokalu, dzieci najemcy i jego współmałżonka, inne osoby, wobec których najemca był obowiązany do świadczeń alimentacyjnych, oraz osoba, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu z najemcą), zamieszkiwały wspólnie z najemcą przez co najmniej ostatnich 5 lat do momentu opuszczenia lokalu, nie mają tytułu prawnego do innego mieszkania, znajdują się w trudnej sytuacji materialnej, lokal nie jest obciążony zaległościami, w okresie zamieszkiwania z najemcą dbały o lokal, nie dopuszczając do jego zaniedbania i pogorszenia stanu technicznego, w okresie zamieszkiwania z najemcą przestrzegały regulaminu porządku domowego, złożyły wniosek o zawarcie umowy najmu, a wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Mieszkaniową i wynajmującego.
Pan Mariusz utrzymuje, że spełnia niemal wszystkie warunki określone w paragrafie 25 – jest osobą spokrewnioną z wynajmującym, mieszkał z nim co najmniej 5 lat, nie ma tytułu prawnego do innego lokalu mieszkalnego, znajduje się w trudnej sytuacji materialnej, lokal nie jest obciążony zaległościami, dbał o mieszkanie, przestrzegał regulaminu porządku, złożył wniosek o zawarcie umowy najmu... I tutaj zaczyna się problem - mężczyzna złożył wniosek do Komisji Mieszkaniowej, który jednak został odrzucony.
Powód? Niespełnione kryterium dochodowe (z informacji uzyskanej z Referatu Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta miało być to 670,75 złotych na osobę, podczas gdy w przypadku jego rodziny było to 500,33 zł). Mężczyzna nie zraża się i w sierpniu rozpoczyna działalność gospodarczą (wykonuje usługi remontowe i budowlane), by poprawić swoją sytuację materialną, co zresztą mu się udaje i dochody w przeliczeniu na jedną osobę osiągają 718 złotych i 38 groszy. - Co ciekawe, przyszło do mnie pismo z urzędu miasta, w którym dochody zostały zaniżone o 5 złotych. Trudno mi uwierzyć, że to po prostu pomyłka - mówi. Pytamy, dlaczego. - Bo takich absurdów jest więcej. W odpowiedzi na list posła Grzegorza Wojciechowskiego, interweniującego w mojej obronie, wiceprezydent Adam Karzewnik napisał, że "wnioskodawca winien złożyć wniosek do Komisji Mieszkaniowej o zawarcie umowy na lokal, w którym mieszka bezumownie", a takie pismo nie wpłynęło do urzędu i podobno złożyłem je dopiero w listopadzie. A ja zrobiłem to już dawno temu! To jakaś paranoja - dziwi się.
Właśnie w listopadzie Mariusz Daras składa kolejny wniosek do Komisji Mieszkaniowej. Tym razem okazuje się, że rodzina nie kwalifikuje się do podpisania umowy najmu mieszkania z uwagi na... zbyt niski metraż mieszkania.
W czasie pomiędzy złożeniem wniosku i otrzymaniem odpowiedzi, w grudniu, dwa dni przed Wigilią, do rodziny przychodzi pozew o eksmisję. Czytamy w nim między innymi, że powód (TBS) "podjął próbę polubownego, pozasądowego sposobu rozwiązania sporu poprzez wysłanie do pozwanego wezwania do dobrowolnego wydania lokalu. Do chwili obecnej pozwani nie wykazali żadnej inicjatywy celem pozasądowego rozwiązania sporu". W porównaniu do wersji Mariusza Darasa, który od kilku miesięcy czyni starania zarówno o podpisanie umowy najmu mieszkania w formie czy to wniosków do Komisji Mieszkaniowej, czy to próśb skierowanych do prezes TBS (mężczyzna godził się nawet na wykreślenie z listy osób oczekujących na lokal socjalny i oferował nawet wykupienie mieszkania), nietrudno o wniosek, że obie wersje dość mocno się różnią.
- Pomimo tego, że nie mamy żadnego zadłużenia i nie jesteśmy rodziną patologiczną, TBS nie chce podpisać z nami umowy i chce się nas stąd pozbyć – mówi mężczyzna. - Dlaczego mamy się stąd wyprowadzić? Tego sam już nie wiem – rozgląda się po kuchni. - Miałem tu zrobić remont, bo ostatni raz kuchnia była odnawiana bodajże w 2007 roku. Teraz wszystko stoi, bo nie wiem co dalej – zastanawia się.
Darasowi nie brakuje determinacji, choć sytuację ciężko znoszą zarówno on sam, jak i jego żona i dzieci. Mężczyzna pisze kolejne odwołania, pytania, a teczka dokumentów związanych ze sprawą mieszkania wygląda dość okazale. Dodaje, że wydał już sporo na usługi prawnika, ale próbuje także szukać sprawiedliwości w innych instancjach. Z prośbą o pomoc zwrócił się m.in. do wspomnianego posła Grzegorza Wojciechowskiego, a nawet do Kancelarii Prezydenta czy premier Beaty Szydło. Na odpowiedzi ze strony dwóch ostatnich cały czas czeka. Powstała nawet specjalna lista poparcia, pod którą podpisali się jego sąsiedzi. "Pan Mariusz jest naszym sąsiadem od wielu lat. Nigdy nie zaistniały pomiędzy jego rodziną a pozostałymi lokatorami żadne konflikty. Nasz sąsiad jest miłym, spokojnym i uczciwym człowiekiem. Wnioskujemy więc za pozostawieniem państwa Darasów w dotychczasowym lokalu mieszkalnym" - czytamy.
Pierwsza - i nie ostatnia rozprawa odbyła się w ubiegły piątek. Jeszcze przed rozprawą o komentarz poprosiliśmy także prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Elżbieta Sapińska powiedziała jedynie, że w tej sprawie zadecydują sąd i sentencja wyroku.