Małe dziki z Koła zdrowo rosną i dokazują. Dwie loszki i odyńczyk większość dnia spędzają na świeżym powietrzu i... jedzeniu. Są oczkiem w głowie pracowników osady. – Dziki są już dwa razy większe niż były – mówi leśnik Paweł Kowalski. – Jedzą co trzy godziny, osiem razy dziennie trzeba przygotować dla nich mleczko. Za każdym razem tego mleka jest litr na trzy dziki, czyli każdy z maluchów zjada po 300 gramów. W dzień karmi je nasza koleżanka Ewa, w nocy ja, ponieważ mieszkam na terenie osady, więc wstaję co trzy godziny. Chętnie jedzą, co widać, są w bardzo dobrej kondycji. Dosyć dobrze się zaaklimatyzowały. Już nawet zaczynają samodzielnie pobierać różne korzonki. Dżdżownic jeszcze nie chcą jeść, sprawdzaliśmy, ich zainteresowanie nimi było raczej średnie. Najbardziej wciąż interesują się mlekiem. Jedzą specjalną mleczną mieszankę dla prosiąt, dodatkowo dostają mleko z siemieniem lnianym, by nie chorowały na biegunkę. Żyją sobie w takim błogostanie.
Z czasem jadłospis małych dzików będzie ulegał modyfikacji. Mówi nasz rozmówca: – Mlekiem będą karmione jeszcze długo, stopniowo będziemy dawać im do jedzenia inne pokarmy – głównie będzie to pokarm roślinny, jakieś zboża, wejdzie do ich jadłospisu także kaszka manna, podobnie jak u dzieci. Dalej zaś zaczną dostawać larwy mączniaka, owady i będziemy zmierzać w kierunku karmienia mięsem, bo białko zwierzęce jest im bardzo potrzebne.
Małe dziki wciąż nie maja imion. Kiedy dorosną nie trafią niestety na wolność. Zostaną w Leśnej Osadzie w Kole.