Józef Piłsudski (Naczelnik Państwa): Wszystkie zasadnicze decyzje w ciągu wojny podejmowałem sam, nie zwołując nigdy żadnej rady. (…) Najbliżej mnie z urzędu stali w owe czasy trzej panowie: gen. Rozwadowski, jako szef sztabu, gen. Sosnkowski, jako minister wojny i świeżo przybyły gen. Weygand, jako doradca techniczny misji francusko – angielskiej, przysłanej w tym groźnym dla nas czasie. 6 sierpnia nie na jakiejś naradzie, lecz w samotnym pokoju w Belwederze przepracowywałem samego siebie dla wydobycia decyzji. Istnieje cudowne określenie – Napoleona, który mówi o sobie, że gdy przystępuje do dania ważniejszej decyzji na wojnie jest (…) jak dziewczyna, która rodzi. (…) Wszystko wyglądało mi w czarnych kolorach i beznadziejnie. (…) Z góry zatrzymałem się na myśli, że grupą kontratakującą (…) dowodzić będę osobiście.
Michał Tuchaczewski (dowódca Frontu Zachodniego Armii Czerwonej): Oddziały Frontu Zachodniego były wycieńczone i osłabione fizycznie, ale silne duchem i nie bały się przeciwnika. Przeciwnik, dwa czy trzy razy silniejszy, nie mógł powstrzymać naszego natarcia. Działała siła bezwładu uderzenia, siła bezwładu zwycięstwa. (…) Stawało się jasne, że nie czas myśleć o wahaniach, odpoczynkach, ale że nadszedł czas, kiedy jednym uderzeniem ostatnim trzeba rozstrzygnąć posunięte daleko wypadki.
mjr Stanisław Rostworowski w liście do żony: Ostatnie dni były pracowite, że dłużej niż trzy godziny w nocy spać nie było można. I teraz już czwarta dochodzi, a dopiero na razie robota skończona. Dziś zaczyna się bitwa o Polskę, bo o Warszawę. Bolszewicy nas zaatakują, my ich. Wojna jest hazardem. – Bóg da, że wypadnie ta bitwa na naszą korzyść.
Maria Dąbrowska (mieszkanka Warszawy, pisarka): Jest już teraz bitwa pod Warszawą. Dziś w nocy z naszych okien słychać było armaty i widać łuny. (…) Wracamy co dzień z biura w jakimś wspaniałym nastroju, mimo że miasto wygląda jak obozowisko albo targowica, pełne uchodźców zwłaszcza ziemiańskich, pełne wozów, krów, owiec, koni, bryczek, ludzi. Pogoda cudna, upały, nic nie wierzę, aby bolszewicy mieli wejść do Warszawy, choć są tuż, tuż. ..
Kpt. Charles de Gaulle (późniejszy prezydent Francji): Ofensywa rozpoczęła się świetnie. Grupa Manewrowa, którą dowodzi szef państwa, Piłsudski, (…) szybko przesuwa się na północ. Nieprzyjaciel, całkowicie zaskoczony widokiem Polaków na swoim lewym skrzydle, o których myślał, że są w stanie rozkładu, nigdzie nie stawia poważnego oporu, ucieka w rozsypce na wszystkie strony albo poddaje się całymi oddziałami. Zresztą w tym samym czasie uderzenie Rosjan na Warszawę załamało się. (…) Ach! Cóż to było za piękne posunięcie! Nasi Polacy jak gdyby przypięli skrzydła, aby je wykonać.
Opr. na podstawie „1920. Wojna o Polskę”, Ośrodek Karta, Narodowe Centrum Kultury.