Niby nic...
Sprawa zaczęła się niepozornie, od telefonu słuchacza Strefy FM z Woli Krzysztoporskiej, który skarżył się na bezdomne psy wałęsające się po ulicach. - Gmina zawsze reaguje, jeżeli są zgłoszenia odnoście takich przypadków. Tyle że w ostatnim czasie mamy problemy, ponieważ podmiot, który na podstawie umowy wyłapuje te bezdomne psy, od ponad dwóch tygodni nie daje znaku istnienia. Próbujemy ustalić, co się dzieje - mówi Mieczysław Warszada, zastępca wójta gm. Wola Krzysztoporska. Ponieważ schronisko w Piotrkowie nie miało miejsca na psy z gminy, ta znalazła inną firmę zajmującą się wyłapywaniem zwierzaków aż z okolic Grodziska Mazowieckiego. Z jej usług gmina korzystała od stycznia tego roku. Wcześniej zajmowała się tym firma z Wielunia.
Jakie schronisko?
Właściciel firmy Zbigniew J. telefonów nie odbiera. Natomiast w Urzędzie Gminy w Błoniu, gdzie miał prowadzić działalność, zapytani o nią urzędnicy nie kryli zdziwienia. - Sami mamy problem z wyłapywaniem psów. Gdyby taka firma działała na naszym terenie, na pewno korzystalibyśmy z jej usług - twierdzi Michał Dominiak z Urzędu Gminy. Gdy pada nazwisko właściciela rzekomego schroniska, urzędnicy rzucają na sprawę więcej światła. - Ten pan wydzierżawił na skraju naszej gminy takie zaniedbane gospodarstwo i tam klatki zamontował. Po skardze od mieszkańców obiektami zainteresowała się policja, a także powiatowy lekarz weterynarii. To schronisko formalnie nie funkcjonuje. Nie były wydane bowiem żadne dokumenty zatwierdzające to schronisko. Pan otworzył działalność gospodarczą i miał do tego prawo, jednak do prowadzenia schroniska jeszcze bardzo daleka droga - wyjaśnił Alfred Sobczak, naczelnik Wydziału Rolnictwa, Gospodarki Nieruchomościami i Ochrony Środowiska Urząd Miasta i Gminy w Błoniu.
Obrotny przedsiębiorca
Poszukując w Internecie informacji na temat pana Zbigniewa, można trafić na stronę Biura Ochrony Zwierząt. Tam dosyć obszernie opisana była działalność mężczyzny. - Na ślady działalności pana Zbigniewa J. w wyłapywaniu psów można trafić już od 2002 roku. Pisała o tym prasa, były doniesienia od różnych osób, że wyłapuje psy za pieniądze z gmin, a potem nie wiadomo co się z nimi dzieje. Od 2006 roku prowadziliśmy postępowanie karne. Ono do tej pory się nie skończyło. W trakcie postępowania udowodniono, że los tych psów wyłapywanych z wielu gmin województw mazowieckiego i łódzkiego, nie jest znany. Sprawa rozbiła się o to, kto jest winny. Prokuratura stała tutaj na stanowisku, że wójtowie i burmistrzowie są ofiarami oszustwa. Natomiast nie ulega wątpliwości, że pan J. fałszował pokwitowania ze schronisk. Tymczasem mamy doniesienia, że działalność pana nadal się rozwija - powiedział Tadeusz Wypych z Biura Ochrony Zwierząt.
Co dalej?
W Woli o takiej działalności Zbigniewa J. nikt nie słyszał. Co prawda gdy podpisywano umowę z firmą, próbowano telefonicznie potwierdzić wiarygodność działalności w tamtejszym urzędzie. Wtedy gmina otrzymała od właściciela firmy pismo, w którym ten pisze: “W związku z częstymi pytaniami i wątpliwościami w kwestii, czy moja działalność gospodarcza powinna mieć zgodę starosty, burmistrza, wójta i być zgłoszona do powiatowego lekarza weterynarii w celu uzyskania numeru jako działające schronisko dla zwierząt, odpowiadam NIE”. Wygląda na to, że taka informacja wystarczyła władzom, bo umowa została podpisana.
Gmina zapewnia jednak, że już od jakiegoś czasu trwają poszukiwania nowej firmy. Zwłaszcza że problem z bezdomnymi psami nasila się w okresie wakacji, kiedy część ludzi wyjeżdżających na urlopy porzuca swoje czworonogi. Nie od dziś wiadomo, że wyłapywanie psów na terenie gmin, gdzie nie ma schronisk, jest dużym problemem. Przedsiębiorstw, które zajmują się tego typu sprawami, jest jak na lekarstwo, często też nie są zainteresowane wyłapywaniem zwierząt z terenów obcych gmin. Władze Woli Krzysztoporskiej zastanawiały się nawet nad wybudowaniem schroniska, które miałoby służyć również innym gminom, niestety nie udało się znaleźć odpowiedniego miejsca pod inwestycję. Gmina firmę pana Zbigniewa J. znalazła w Internecie.