To już siódmy dzień protestów, które wybuchły w całym kraju po ogłoszeniu przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia w sprawie aborcji. Choć wydawało się, że tym razem do zgromadzenia nie dojdzie, o godz. 17.00 na piotrkowskiej Starówce pojawiło się kilkadziesiąt osób z transparentami i zniczami.
Niektórzy skarżyli się na agresję policji. - Przyszedłem tutaj jakieś półtorej godziny przed rozpoczęciem protestu. Policja mnie zaatakowała, kiedy chciałem podnieść leżące tutaj transparenty - powiedział nam młody człowiek, mieszkaniec Gorzkowic. - Wydarli mi te transparenty i powiedzieli, że mnie zamkną. Uciekałem wzdłuż ulicy Szewskiej w dół, chcieli mnie zaatakować. Schowałem się u jednej pani, której powiedziałem tylko "Niech pani uważa, bo chyba naprawdę zaczęła się wojna!" Policjanci nie pokazali mi żadnej legitymacji, nie zapytali mnie jak się nazywam, czy skąd pochodzę. Chcieli mnie po prostu zaatakować, więc uciekłem.
Interwencji policji nie spodziewał się też młody chłopak, który zapalił znicz na płycie Rynku. Policjanci zabrali go do radiowozu. - Policjanci zwrócili mi uwagę, żebym tego nie robił - mówił chłopak tuż po opuszczeniu radiowozu. - Zapaliłem jednak ten znicz, więc zostałem poproszony do samochodu, tam zostałem spisany, imię nazwisko, typowa procedura. Powiedzieli mi, że dalej zostaną podjęte jakieś kroki, ale to już nie jest zależne od nich.
Protestujący z transparentami w dłoniach okrążyli kilkakrotnie Rynek Trybunalski, po czym - wzorem poprzednich dni - udali się na spacer po mieście.