- Nieprawda! - mówi Paweł Kowalski, leśnik. - U nas w lasach raczej jest odwrotny skutek ich działalności - gdzie są bobry, tam nie ma powodzi. Swoją inżynierię bobry jednak mają we krwi. Tam, gdzie budują tamy, a więc kaskady, zespoły małej retencji, to te konstrukcje z powodzeniem się sprawdzają. Trudno powiedzieć, czy w przypadku powodzi wina jest bobrów czy ludzi. Ja bym nie zganiał tego na bobry, bo to są tylko zwierzęta. Bóbr, jak to bóbr, owszem kopie nory w nabrzeżach wtedy, kiedy nie buduje tam. W przypadku dużych rzek trudno jednak winić bobry za powodzie, bo one raczej nie mają potrzeby przebywania w tak dużych nurtach, wolą mniejsze cieki, wolą mieć możliwość zalewania pewnych terenów, żeby móc pozyskiwać drewno na budulec. Bóbr w wodzie jest bezpieczny, na lądzie już mniej, bo tam jest bardzo powolnym zwierzęciem. Pewnie jakieś tam szkody mogą czynić, ale jeśli chodzi o powodzie, to wina leży po stronie człowieka.
Innego zdania jest jeden z mieszkańców naszego regionu, który oburzony działalnością bobrów, przesłał pod adresem redakcji Strefy FM Piotrków kilka zdjęć jako dowód destrukcyjnej działalności tych zwierząt. - Mówicie, że bobry nie są groźne? Oto kilka zdjęć, które zrobiłem nad Luciążą w kwietniu tego roku (zdjęcie nr ). Te drzewa są już tylko do wycięcia. Jeden z tych "drani" siedział jeszcze na drzewie, ale go spłoszyłem, została po nim tylko mokra plama - pisze mieszkaniec naszego powiatu.
- A kto powiedział, że to są nasze drzewa, a nie bobrów? - pyta Paweł Kowalski. - Bóbr szuka budulca. Komu tym szkodzi? Pewnie tylko drzewom. Trzeba sobie zadać pytanie, kto był pierwszy. My ustaliliśmy sobie, że to jest nasza ziemia, ale na jakiej podstawie? To my mamy notariuszy, a nie bobry. To my uznaliśmy, że to jest nasze; uznaliśmy, że co zabraliśmy zwierzętom, to należy do nas. Bobry są u siebie i się rządzą.
Leśnik przyznaje, że w sadach bobry mogą wyrządzać pewne szkody, ale wystarczy ogrodzić teren. Często też sami zachęcamy je, aby odwiedzały nasze posesje. - Osuszyliśmy tereny, które były naturalne dla bobrów. Z braku tych miejsc, bobry zaczęły się przenosić na tereny bardziej zurbanizowane. Kopiemy sobie oczka wodne, robimy stawiki i traktujemy je jako walor estetyczny, tymczasem bobry traktują je po prostu jako dom. Jest fajna woda, to sobie wchodzą. Nikt im nie powiedział, że tam ktoś mieszka - mówi Kowalski.
W naszym regionie ich populacja jest dość liczna. Problem w tym, że nie mają naturalnego wroga. - Ich jedynym wrogiem są samochody. Z czasem na pewno znajdzie się jakaś choroba, jeżeli populacja bobrów będzie zbyt nasycona. Myślę, że również sami myśliwi zaczną to regulować, będą tzw. odstrzały redukcyjne, chociaż nie są to zwierzęta łatwe do odstrzału. Natomiast nie mają wrogów i tu jest kłopot, bo naturalni wrogowie zostali wypędzeni, dlatego populacja rozwija się w sposób nieokreślony. Nie wiemy, jaki będzie tego rozmiar, ale w końcu coś zahamuje ten rozwój - opowiada leśnik.
Dorosły samiec może ważyć ok. 30 kilogramów. Uwaga! Jest bardzo niebezpieczny. Potrafi skoczyć na odległość 2 metrów, dlatego leśnicy zalecają ostrożność. Bóbr przyspiesza momentalnie, a człowieka traktuje jak wroga, próbuje się przed nim obronić.
Poza jedną, najgorszą, najbardziej dokuczliwą wadą (to właśnie działalność bobrów jest przyczyną rozwoju komarów; bobry zalewają tereny, na których potem rozwijają się komary), mają także nieocenione zalety. - Dzięki bobrom wróciły do nas bociany czarne, wróciły żurawie, w dużej mierze zmienił się ekosystem. Poza tym dzięki bobrom przybyło nietoperzy, bo dzięki rozlewiskom nietoperze mają wodę. Bóbr nie jest obojętny dla środowiska naturalnego, wręcz przeciwnie, jest bardzo wskazany - podsumowuje historię o bobrach Paweł Kowalski.