- Nie jest to lekka praca, bo przyjmujemy cały czas od początku epidemii, ale z ograniczeniami. Mamy środki ochronne - kombinezon, okulary, przyłbicę i inne elementy. Jest spory strach, że ktoś może przyjść zakażony, bo co oczywiste pacjenci zdejmują w gabinecie maseczki. Ta praca przez kilka godzin w tym stroju jest tak męcząca, dochodzi to że nie można nawet z toalety skorzystać czy kawy napić, że na koniec dnia jesteśmy tak zmęczeni, że mamy łzy w oczach i nie mamy siły – tłumaczy stomatolog.
Lekarze starają się przyjmować dziennie po kilka osób, a pomiędzy wizytami robić 30-40 minutowe przerwy na dezynfekcję, czasem jednak trafiają się też nagłe przypadki. - Jeśli ktoś przychodzi z bólem to przeprowadzamy wywiad, mierzymy temperaturę, pacjent podpisuje oświadczenie, że nie jest na kwarantannie – mówi Anna Skowrońska. - Wtedy nie mamy wyjścia i przyjmujemy, bo to jednak jest jakieś zagrożenie dla zdrowia oraz życia, więc zdarza się i 10 osób na dzień – dodaje.
Dodatkowo spora część stomatologów prowadzi wieczorami prywatne gabinety, w których według tych samych norm sanitarnych trzeba przyjąć kolejnych pacjentów.
Na widoczny na zdjęciu strój ochronny składa się bawełniane spodnie i koszulka, na które zakłada się kombinezon, buty i foliowe ochraniacze, czepek, gogle oraz optymalnie dwie maseczki i przyłbicę. - Mówię szczerze, że pogratuluję komuś, kto wytrzyma w tym dwie godziny – mówi Anna Skowrońska.
- Jeśli do noszenia tego stroju ochronnego dochodzi ciężka praca fizyczna, np. usuwanie zęba to człowiek bardzo się męczy, pojawiają się problemy z parowaniem okularów, przy czyszczeniu uzębienia z kamieniami pojawia się pył, który również utrudnia widoczność i oddychanie. Myślę, że żeby poczuć to co my w takich warunkach należy gruba się ubrać, wziąć szpadel i zacząć kopać aż do utraty oddechu... - podsumowuje nasz rozmówca.