- Na naszej ulicy od jakiegoś czasu mamy problem z bezdomnymi psami, które zachowują się agresywnie.W zeszłym tygodniu np. wnuczek sąsiada został pogoniony przez psa (na szczęście nie pogryziony), a teraz mój syn został zaatakowany przez psa. Dzwonimy w takich sytuacjach po Straż Miejską i oni przyjeżdżają, ale pojawia się problem, co mają z tym zrobić - skarżył się słuchacz z Topolowej.
Takie zgłoszenie trafiało również do piotrkowskiego schroniska dla zwierząt.
- Rzeczywiście mieliśmy zgłoszenie z tej ulicy, ale już po fakcie, dość późno. Pracownik schroniska pojechał na Topolową wyjaśnić tę sprawę. Prawdę mówiąc, chodzi o jednego psa, bo drugi, który również był podejrzewany o to, że przewrócił dziecko, ma właściciela. Nie udało się pracownikowi niestety ustalić, czy ten atakujący pies jest bezpański. Prawdopodobnie ma on swoje lokum na terenie byłej Huty Kara, gdzie obecnie jest kilka przedsiębiorstw. Robimy wszystko, aby tego psa odnaleźć i ustalić, czy jest on pod czyjąś opieką - tłumaczy Grażyna Fałek, prezes piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami
- W Piotrkowie nie ma problemu z watahami agresywnych psów. Tymi, które się wałęsają, natychmiast zajmują się pracownicy schroniska. Najczęściej okazuje się, że psy błąkające się po osiedlach to nie psy bezpańskie, a wypuszczane bez nadzoru przez nieodpowiedzialnych właścicieli - dodaje prezes TOZ.
W sytuacji, gdy pies nas zaatakuje, tylko spokój może nas uratować.
- Nie należy gonić takiego atakującego psa, ani czymś w niego rzucać. Choć to niełatwe, trzeba być opanowanym. Najlepiej położyć się na ziemi i leżeć w bezruchu. Zwierzę podejdzie wtedy, powącha i zostawi nas w spokoju. Nie należy także patrzeć takiemu psu prosto w oczy, bo takie spojrzenie zwierzę odbiera jako wyzwanie do walki i wtedy atakuje - wyjaśnia Zbigniew Skrzek, lekarz weterynarii z ponad 30-letni stażem.