Każdy właściciel auta eksploatowanego dłużej niż pięć lat co roku musi udawać się na badania techniczne pojazdu po stempel w dowodzie rejestracyjnym zaświadczający o dopuszczeniu samochodu do ruchu. Do poprzedniego poniedziałku kierowca-właściciel płacił po badaniu, czyli po wbiciu stempla. Zatem nawet po wykryciu jakiegoś defektu można było odjechać bez zapłaty za badania i szukać szczęścia (innego diagnosty) dalej. To już przeszłość.
- Teraz kierowca płaci z góry, a badanie odbywa się także online - mówił w radiowym Maglu Mariusz Perek ze Stacji Kontroli Pojazdów przy ul. Świerczowskiej w Piotrkowie. - Dla nas to dobra zmiana, bo mamy więcej danych o pojeździe i możemy je zweryfikować. To wygodniejsze. Po prostu informacja o aucie trafia do Centralnej Ewidencji Pojazdów i dostęp do niej będzie miał każdy, także potencjalny nabywca samochodu. W ten sposób skończyła się tzw. turystyka przeglądowa.
A co z tymi, których auta przeglądu nie przejdą? Będą mieli dwa tygodnie na naprawienie usterki. Po powtórnym badaniu mają zapłacić dodatkowo od 13 do 26 zł.
Zmiana dobra dla uczciwych, gorsza dla kombinatorów. Właściciele stacji diagnostycznych w zasadzie zadowoleni, a byliby zadowoleni jeszcze bardziej, gdyby ceny za przegląd nieco wzrosły. A te od 2004 roku pozostają na tym samym poziomie.