Zanim jednak spotkał się z piotrkowianami w Miejskiej Bibliotece Publicznej, nasi dziennikarze zapytali Niedźwiedzia, czy pamięta Radio Piotrków i dlaczego nie wystąpi w „Tańcu z gwiazdami”.
Poniżej fragment wywiadu przeprowadzonego przez Marcina Cecotkę i Aleksandrę Stańczyk. Więcej dziś w programie O tym się mówi w Strefie FM (godz. 9.30), a także w kolejnym numerze „Tygodnia Trybunalskiego” (3 czerwca).
Kiedy zapowiadałem Pana spotkanie z czytelnikami Miejskiej Biblioteki Publicznej w Piotrkowie mówiłem, że będzie to możliwość spotkania z moim radiowym guru. Lubi Pan takie określenia?
Przyzwyczaiłem się do tego. To bardzo miłe, bo przecież dlatego to robię, aby trafiać do odbiorców i jeżeli odbiorcy - tak jak ty mówią mi coś takiego, to fajnie, bo to oznacza, że nie traciłem czasu.
Radio dziś i to z lat 80. to dwa różne światy?
Gdybyś przyszedł na Myśliwiecką, to nie wydawałoby ci się, że to są dwa różne światy. U nas nie ma tak dramatycznej zmiany, jaka jest w radiu ogólnie. Budynek się nie zmienił poza tym, że jest odremontowany. Wielu ludzi też się nie zmieniło, wciąż są tam ci, którzy pracowali już w latach 80. Natomiast radio jako to, czego słucha się w domu, zmieniło się bardzo. Myślę, że wpłynęło na to bardzo wiele czynników i nie mówię tylko o konkurencji, czyli stacjach komercyjnych. W latach 70., kiedy ja zaczynałem się rozkochiwać w radiu, było ono trochę takim omnibusem, bo była codziennie powieść w wydaniu dźwiękowym, opera w odcinkach, muzyka jazzowa i słuchowisko. Teraz już tego (prawie) nie ma. W Trójce jeszcze coś się znajdzie, np. słuchowisko, ale muzyka klasyczna... może jedynie Marcin Kydryński zagra coś w Sjeście. Nie możemy być radiem, które ma obejmować wszystko. Są stacje, jak radiowa Dwójka, która specjalizuje się w rzeczach, które kiedyś my też robiliśmy. Pod tym względem zmieniło się bardzo wiele, ale na szczęście Myśliwiecka została takim trochę starym radiem.
Co dziś najbardziej się Panu nie podoba w radiu? Myślę o tych rozgłośniach, których słuchamy np. w samochodzie i przeskakujemy sobie ze stacji na stację. Co Pana drażni?
Drażni mnie przenoszenie z rynku amerykańskiego takich wesołych didżejów, np. dwóch facetów i jedna dziewczynka, którzy zbyt głośno na antenie zapowiadają piosenki i bawią się przy tym, ale ja słyszę, że oni się bawią tylko na antenie, nie bawią się tym, że są ze sobą razem i że to jest zabawne. Sztuczne kreowanie wesołego didżeja - to najbardziej mi się nie podoba. Nie podoba mi się też to, kiedy niektórzy didżeje mówią do mnie przez radio. Nie podoba mi się to, że się „kolesiują”, mówią: „Cześć! Cześć! Cześć” Witajcie, witajcie!” Może to jest fajne dla dzieciaków, ale ja jestem „starszak” i też lubię radio i chcę go słuchać. To jest dla mnie infantylne i trochę... nie za bardzo.
Pamięta Pan nasze radio? Kiedyś (do 2006 r.) nazywało się Radio Piotrków. Swego czasu śmiał się Pan z nas, że to Radio Wojtków.
Ponieważ ja mam braci bliźniaków - Piotrka i Wojtka, to faktycznie mówiłem, że to Radio Piotrków i Wojtków. Tak, pamiętam, bywałem u was kilka razy, robiliśmy jakieś programy. Poza tym podsłuchiwałem tej stacji, jadąc przez Piotrków do Sieradza do rodziny. To się skończyło, bo teraz jeżdżę autostradą A2, bo jest szybsza, lepsza, wygodniejsza, ładniejsza. Kiedy dzisiaj do was jechałem, to przez chwilę poczułem się jak w latach 80.
Dlaczego?
Pod Warszawą jest koszmarnie. Nie można przebić się przez pierwsze 30 km, to są lata 80.
Ile ma Pan płyt w domu?
15 tysięcy.
A gdyby mógł Pan zostawić sobie tylko trzy?
„Dark side of the moon” Pink Floyd, „Goodbye yellow brick road” Eltona Johna i „Wind and Wuthering” Genesis.
Czy polski show-biznes próbował Pana wciągnąć? Były propozycje występu w „Tańcu z gwiazdami”?
Tak, wielokrotnie zdarzały się takie rzeczy. W tym przypadku jestem bardzo asertywny, po prostu nie odbieram telefonów. W sobotę dwa razy zadzwonił do mnie Marek Sierocki, pomyślałem sobie, że jak nic będzie mnie namawiał, żebym komentował w telewizji Eurowizję. Nie odbierałem telefonu. Coraz bardziej uczę się mówić nie. Nie jestem celebrytą, nie pokazuję się „na ściankach” nie interesuje mnie to, szkoda mi na to czasu. Mam tyle fajnych zajęć, które lubię robić.