- Szłam z miasta, potknęłam się i przewróciłam - mówi pani Alicja, wskazując nam miejsce upadku, czyli skrzyżowanie ulic Narutowicza i Dzielnej, gdzie w chodniku brakuje kilku płyt. - Nie szłam szybko, nigdzie się nie spieszyłam. Po upadku nawet nie mogłam się sama podnieść. Na szczęście ktoś akurat przejeżdżał taksówką. Obcy człowiek mi pomógł, bo nie podniosłabym się sama. Mam rękę złamaną w łokciu, oprócz tego stłuczenia, kolano mnie boli i żebra.
Kobieta trafiła do szpitala przy ul. Roosevelta. Teraz pani Alicja zamierza starać się o odszkodowanie. - To nie do pomyślenia, żeby w mieście były takie chodniki. Narutowicza jest okropna! Na Próchnika to samo - mówi piotrkowianka.
Co z odszkodowaniem?
Pierwszym krokiem, który teraz musi zrobić mieszkanka Piotrkowa, chcąc uzyskać odszkodowanie, jest ustalenie, kto jest zarządcą chodnika przy skrzyżowaniu Narutowicza/Dzielna. A o tym, jak wygląda procedura w podobnych przypadkach poinformowała nas kierownik Działu Decyzji Administracyjnych w Zarządzie Dróg i Utrzymania Miasta w Piotrkowie. - Przede wszystkim taka osoba nie musi martwić się o to, że bezpośrednio po upadku trzeba zgłosić się do zarządcy drogi czy administratora danej nieruchomości, bo pamiętajmy, że nie wszystkie chodniki w mieście znajdują się w pasach dróg publicznych, czyli nie za wszystkie chodniki odpowiada zarządca drogi - tłumaczy Renata Jarzębowska. - Mamy chodniki, które znajdują się na terenie gminy i wówczas z takim roszczeniem trzeba skierować się do Urzędu Miasta, natomiast do nas można się zgłosić, jeśli sprawa dotyczy chodnika w pasie drogi publicznej – dodaje.
Tylko skąd mamy wiedzieć, czy chodnikiem, na którym wywinęliśmy orła zarządza gmina czy Zarząd Dróg? ZDiUM w takich sytuacjach pomoże to ustalić, musimy jedynie dokładnie wskazać miejsce, gdzie doszło do upadku. Co dalej? Ciężar udowodnienia winy jest po stronie osoby poszkodowanej. Dobrze mieć świadka zdarzenia. Często trafia się wtedy na pogotowie, przyda się więc karta przyjęcia do szpitala, gdzie odnotowywane są okoliczności wypadku. - To wszystko ma później znaczenie w procesie likwidacyjnym przy udowadnianiu, że do szkody doszło w konkretnym miejscu z powodu konkretnych przyczyn – mówi pani kierownik. Ustalenie miejsca szkody jest tutaj kluczowe.
Z roku na rok tzw. szkód osobowych (czyli wypadków podobnych do tego, który przytrafił się pani Alicji) jest zgłaszanych do ZDiUM-u coraz więcej. W 2015 r. wpłynęło ich już 26. - Proces likwidacyjny szkody prowadzi nasz ubezpieczyciel, bo my tych szkód sami nie likwidujemy. Przyjmujemy zgłoszenia i przekierowujemy je do ubezpieczyciela, czyli Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych. My jako administrator danej nieruchomości mamy obowiązek uczestniczyć w tym procesie, czyli przede wszystkim sprawdzamy czy to jest na naszym terenie i oczywiście odpowiadamy na wszystkie pytania ubezpieczyciela, by ten mógł podjąć decyzję o wypłacie albo o odmowie wypłaty odszkodowania – wyjaśnia dalej Renata Jarzębowska.
Sprawy dotyczące szkód osobowych, w porównaniu z majątkowymi, trwają o wiele dłużej, odszkodowania są również wyższe. Kompletowanie dokumentów czy konieczność przeprowadzenia wizji lokalnej, wykonanie dokumentacji zdjęciowej, później jeszcze analiza dokumentów – wszystko to wymaga czasu.
Wysokość odszkodowania zależy głównie od tego, jakich obrażeń doznał poszkodowany, jaki jest stopień uszczerbku na zdrowiu. - Często też w grę wchodzi nie odszkodowanie, a zadośćuczynienie czy też zwrot kosztów opieki osoby trzeciej, jeżeli osoba poszkodowana wymagała dodatkowej opieki. To wszystko wchodzi w skład całego odszkodowania. Kwoty te bywają wysokie – mówi przedstawiciel ZDiUM.
Co z chodnikami?
Mąż pani Alicji złożył już skargę na dyrektora Zarządu Dróg za „przymykanie oczu na fatalny stan niektórych chodników na terenie miasta, co skutkuje narażaniem mieszkańców na uszczerbek na zdrowiu”. Jako przykłady wskazuje: ul. Narutowicza od Zjazdowej do Al. Armii Krajowej, ul. Próchnika od Piastowskiej do Roosevelta, ul. Zjazdową po wschodniej stronie.
- Ponadto zagrożenie dla pieszych stwarzają studzienki telekomunikacyjne znajdujące się w chodnikach przy Zjazdowej (przy Narutowicza) oraz ul. Sienkiewicza 11 (przy Pasażu Rudowskiego) – mówi mąż pani Alicji. - Dyrektor ZDiUM zwleka jak tylko może z wykonaniem cząstkowej naprawy, przez co żona, upadając na uszkodzonym chodniku, złamała rękę w łokciu, stłukła sobie prawą dłoń, żebra i kolana.
Piotrkowianin wskazuje kolejne przykłady zaniedbań, np. uszkodzone krawężniki przy ul. Belzackiej, które zgodnie z zapewnieniami ZDiUM, miały być wymienione do końca 2014 r. Tymczasem po kolejnych interwencjach piotrkowianina i radnej PiS Wiesławy Olejnik podczas ostatniej sesji, padło zapewnienie, że prace zostaną wykonane do końca października 2015 roku. Również garbate chodniki z brakującymi płytami na ul. Narutowicza nie zostały naprawione i nadal stwarzają zagrożenie dla pieszych. - Jeszcze gorsza sytuacja jest przy ul. Próchnika w okolicach Metalplastu, gdzie nie daje się w ogóle przejść. Ten problem zgłaszany był wielokrotnie w ciągu ostatnich lat zarówno przez radnych, jak i przeze mnie – twierdzi piotrkowianin. - Pomimo zgłoszeń odbieranych od Straży Miejskiej przez pracowników ZDiUM, kierownictwo Zarządu zachowuje bierność.