Nie każdy ma odwagę wejść zimą do lodowatej wody. Dla nich to zabawa i przyjemność. Morsy z 18 klubów w Polsce przyjechały w niedzielę do Sulejowa na Wielkie Morsowanie, które zorganizował tomaszowski klub Amber. Zorganizował i… odniósł wielki frekwencyjny sukces. Kąpieli w Pilicy zażywały prawdziwe tłumy (nie wierzycie, popatrzcie na zdjęcia).
Impreza ruszyła o godz. 10.00, wtedy zaczęto weryfikować uczestników zarówno Biegu Morsa (około 165 osób), jak i samego morsowania. Start biegu był na Podklasztorzu. Skąpo ubrani (albo prawie goli) śmiałkowie przybiegli aż do Parku Straży, gdzie zorganizowano metę. Kiedy wszyscy się już ogrzali i posilili, uczestnicy morsowania przystąpili do rozgrzewki przed wejściem do rzeki.
- Naszych morsów powinno być tutaj około 40 - powiedział nam Andrzej Ambroziak, prezes Klubu Sportowego Amber z Tomaszowa, który wraz z Urzędem Miejskim w Sulejowie zorganizował imprezę. – Pogoda na morsowanie jest zawsze. Mróz również jest jak najbardziej wskazany, bo kiedy przy minus 20 stopniach wchodzi się do wody, która ma około 1 stopnia, wtedy jest naprawdę fajnie, bo wchodzi się do ciepłego.
Pan Andrzej morsuje od 2008 roku. – Nie jestem więc jakimś bardzo starym morsem, ale jakieś doświadczenie już mam – powiedział. – Pierwszy raz zawsze się pamięta, zwłaszcza głupią minę po wyjściu z wody. Wszyscy, kiedy wychodzą z wody są rozradowani, uśmiechnięci, szczęśliwi. Sekcję morsów w Tomaszowie zakładały wtedy 4 osoby. Na dworze było minus 18, a Pilica miała 1 stopień. To było ekstremalne wejście.
Tym, którzy chcieliby, ale się boją, przypominamy, że morsy nie chorują, a jeśli już zdarzy im się lekki katar, to nie trwa dłużej niż 2 dni. – To taka swoista krioterapia – dodaje pan Andrzej.
Niedzielna impreza w Sulejowie to nie tylko morsowanie, ale także ognisko, herbata, gorący posiłek, a przede wszystkim dobra zabawa, w której uczestniczyły całe rodziny. Puchary i medale ufundował burmistrz Sulejowa, pod którego patronatem odbyło się Wielkie Morsowanie.