Mieszkańcy regionu na "Marszu miliona serc"

Region Niedziela, 01 października 2023198
Niektórzy wyjeżdżali w nocy, inni tuż nad ranem, by dotrzeć w niedzielę przed południem do centrum Warszawy. W sumie z naszego regionu pojechało ponad dwadzieścia autokarów. Wiele też osób docierało do stolicy na własną rękę.

Ładuję galerię...

Tylko z Piotrkowa pojechały trzy autokary, cztery z Radomska, dziesięć z Tomaszowa. A przecież wyprawę organizowały inne okoliczne miasta, miasteczka i wsie. Sporo osób podróżowało samochodami, uczestnicy korzystali także z kolei.

Jak podaje stołeczny ratusz, w imprezie wzięło udział około miliona uczestników, a marsz trwał ponad pięć godzin.


Zainteresował temat?

16

41


Zobacz również

reklama

Komentarze (198)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

afera wizowa ~afera wizowa (Gość)04.10.2023 18:06

Afera wizowa. 1000 studentów z Zimbabwe czeka na wizy. System MSZ padł, szajka działa
Studenci z Zimbabwe, którzy czekają na wizy do Polski, bo system MSZ padł
Oszukane osoby miały załatwiane wizy w Polsce, nie w Zimbabwe, tu nie mamy tych możliwości. Płaciły poprzez kuzynostwo, przez rodzinę, która już tam mieszka. Najwyższa opłata wynosiła 6 tys. dolarów, w tym przypadku zostało oszukane rodzeństwo.
Wygląda na to, że działa tam jakaś szajka - działa w Polsce, ale głównie to Zimbabwejczycy i Nigeryjczycy. Zrobiliśmy nawet zdjęcia dwóch czy trzech oszustów, były wysyłane na WhatsAppie razem z ofertami załatwienia wiz. Zgłaszaliśmy to na policję i wiem, że parę miesięcy temu te osoby trafiły do więzienia w Zimbabwe.
Można założyć, że oszukanych osób jest więcej, tylko nie wszyscy się zgłaszają?
- Oczywiście. Zawsze pytam osoby planujące wyjazd do Polski, czy korzystały z jakichś agentów. W pierwszym momencie zaprzeczają. Ale usilnie dopytuję - jakim cudem ktoś pani/panu załatwił pracę, jak to w ogóle jest możliwe? Bo na ogół to są posady w miejscach, których nie znają, nie potrafią nawet wymówić nazwy miejscowości. Dopiero wtedy przyznają, że dostali wizę poprzez agentów. To dowód, że ktoś tutaj ingerował.
I tak, oczywiście płacą. Stawki są ustalone w zależności od celu wyjazdu. Za pozwolenie na pracę potrafią płacić do 2 tys. dolarów. Natomiast studenci płacili po 500 dolarów za to, że dostali tylko nazwę uczelni i praktycznie nic więcej.
A ponieważ sytuacja się teraz komplikuje, to się to bardziej unowocześniło - działa jakaś szajka, która załatwia te wizy w Polsce.
Załatwia miejsce w kolejce do konsula - ale w Polsce, nie w Pretorii [sprawy z Zimbabwe podlegają placówce dyplomatycznej w stolicy RPA, Pretorii].
Studenci z Zimbabwe, którzy czekają na wizy do Polski, bo system MSZ padł
Studenci z Zimbabwe, którzy czekają na wizy do Polski, bo system MSZ padł archiwum prywatne dr Krystyny Grabowskiej
Sytuacja się komplikuje i rykoszetem afery wizowej oberwała grupa młodzieży, która opłaciła studia w Polsce i właśnie powinna się tu pojawić, bo rozpoczął się rok akademicki, ale nie może dostać wiz - jak wiele to osób?
- Ogromnie dużo - około tysiąca. To studenci, którzy już od maja starają się dostać do konsula w Pretorii, czyli 1000 km od nas, od Harare. Muszą złożyć dokumenty i wniosek o wizę, inaczej jej nie dostaną. Muszą połączyć się z linkiem MSZ, z tym jest problem. Ktoś może się starać od pięciu miesięcy i komputer dalej go odrzuca, nie ma tam żadnego priorytetu. Można próbować dwadzieścia razy, a nie ma żadnej gwarancji, że w końcu się dostanie.
Niektóre uczelnie robią ukłon i zgadzają się przez krótki moment na studia online, ale większość daje im na to tylko dwa, trzy tygodnie. A mówimy o studentach nie tylko bardzo dobrych, którzy wykazują się bardzo wysokimi notami, mówimy o takich studiach jak medycyna, stomatologia albo pielęgniarstwo, które też jest bardzo popularne. I ta grupa około tysiąca młodych ludzi, którzy są prosto po liceach, czeka od maja.
Bo system jest tak wymyślony, że aby zapisać się na wizytę, można połączyć się tylko przez dwie godziny w ciągu miesiąca. Bardzo niewielu osobom się to udało, dlatego zaczęło to budzić nasze podejrzenia - o co tu w ogóle chodzi, skoro skuteczne zalogowanie się graniczy z niemożliwością.
Ci młodzi ludzie płacą przecież nie tylko za same studia, oni mieli obowiązek załatwienia sobie również akomodacji w Polsce. Studenci medycyny na przykład w Warszawie dostają akademik tylko na krótki czas. Na niektórych innych uczelniach szczęśliwcy mogą korzystać z akademików dłużej, ale większość ma opłacone stancje albo hotele. To kosztuje mnóstwo pieniędzy, odzyskanie ich nie będzie takie proste. Uczelnie zwrócą koszty, ale przecież całe plany życiowe tych młodych ludzi się niweczą.
Afera wizowa. 1000 studentów z Zimbabwe czeka na wizy. System MSZ padł, szajka działa
Oni musieli zapłacić za studia wcześniej, nie mogli czekać z opłatami do momentu przyznania wizy?
- Nie mogli czekać. Trzeba najpierw spełnić parę warunków, by w ogóle móc zacząć starać się o wizę. A przede wszystkim wymagany jest list potwierdzający z uczelni. Nikt nie może nic złożyć, dopóki uczelnia go nie zaakceptuje.
Konferencja prasowa Koalicji Obywatelskiej w Toruniu - afera wizowa. Arkadiusz Myrcha, Grzegorz Karpiński.
Konferencja prasowa Koalicji Obywatelskiej w Toruniu - afera wizowa. Arkadiusz Myrcha, Grzegorz Karpiński. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Konsulat w Zimbabwe nie może pomóc, konsulaty honorowe nie wydają wiz, w ogóle nie zajmują się sprawami wizowymi, pełnią zupełnie inną funkcję.
Najprościej byłoby, gdyby na tydzień, tylko jeden jedyny raz, pojawił się tu, w Harare konsul wizytujący, by naprawić narastający problem - takie proste rozwiązanie. Albo żeby było jak przedtem - rejestrowanie studentów występujących o wizy w sposób manualny. A nie ułatwianie grupie mafijnej załatwiania kolejki po wizę przez komputer. Ta mafia operuje na znacznie szybszych i dużo bardziej zaawansowanych urządzeniach, nasi studenci nie mają z nimi szans.
Czyli od prawie pół roku nie można legalnie umówić się na spotkanie z konsulem w Pretorii?
- Tak, dokładnie tak. To graniczy z cudem. Maksymalnie dwóm, trzem osobom w ciągu miesiąca się to udaje. Następna grupa studentów, która też jest ogromna, bo uczelnie już dają studentom listy akceptacyjne na następny semestr, zaczynający się od lutego - oni mają trochę więcej czasu i jeszcze nie wpadają w panikę. Natomiast w grupie, która powinna zacząć rok akademicki od października, rozpacz jest niesamowita. Oni nie wiedzą, co mają zrobić. I nie zasługują na takie traktowanie.
MSZ i afera wizowa
A co polskie MSZ zrobiło od maja w tej sprawie, bo domyślam się, że zgłaszała pani ten problem do ministerstwa?
- Ależ oczywiście. Akurat tak się złożyło, że nastąpiła zmiana w placówce w Pretorii - jest nowy pan ambasador, no ale ambasador nie zajmuje się wizami. Konsul też jest nowy. Muszę powiedzieć, że ich oszołomiła tak duża grupa studentów. Pan konsul mi tłumaczył, że był absolutnie zaszokowany, że z Zambii jedzie 5 osób, z RPA 7 osób, a z Zimbabwe do tej pory 1200. Nie wyglądało, żeby był tym zachwycony.
Piotr Wawrzyk
Piotr Wawrzyk Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
A ja myślałam, że to dobrze dla naszego kraju. Ci wszyscy młodzi ludzie jadą na płatne studia, oni nie dostają polskich stypendiów - oni za wszystko płacą sami.
Konsul mówi, że po wszystkich monitach wysłanych do Warszawy, ani nie przysłano mu większej liczby pracowników, ani nie wskazano prostej metody, by zastąpić ten fatalny system zapisów. Powtórzę: tu nie chodzi o to, by dostać wizę szybciej - tu chodzi o to, że zainteresowani nie mogą spotkać się z konsulem.
Czekają w kolejce, okienko otwiera się na dwie godziny w ciągu miesiąca i nic. Ci nieliczni, którym się udało, termin wizyty dostali np. za półtora miesiąca, tacy też są. Nie mogą tej daty przyspieszyć, mimo że studia już się zaczynają. A pan konsul, muszę powiedzieć, jest niesamowicie przepracowany. No i jego własne biuro jakoś mu w tym nie pomaga.
Czyli proces umawiania spotkań dla tego tysiąca studentów nie został wstrzymany już po wybuchu afery wizowej w Polsce, tylko przestało to działać wcześniej?
- Tak, do maja wszystko szło OK. Muszę przyznać, że liczba studentów zwiększyła się lawinowo, ale to nastąpiło już wcześniej, nie nagle w maju. I dla naszego kraju to ogromny plus. Po pierwsze, mówiłam - ci studenci są bardzo dobrzy, mamy o nich bardzo pozytywne opinie z uniwersytetów.
Po drugie, pierwszy rocznik, który pojechał cztery lata temu, teraz już kończy i wśród tych osób nie ma takich, które wracałyby w połowie studiów czy po pierwszym roku, nie kończąc uniwersytetu. Nie, one mają wysoki poziom edukacji, one są zdolne. Ich codziennym językiem jest angielski, więc tu jest jeszcze lepiej, niż jak przyjeżdżają np. Hindusi, którzy też uczą się po angielsku, ale to ich drugi język.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jest to tak fatalnie załatwiane, dlaczego tak bardzo źle ich traktujemy i przy tym pokazujemy Polskę w bardzo złym świetle, że tak prostej sprawy nie potrafimy jakoś rozwiązać.
Rozumiem, że odpowiedzi z MSZ docierają do pani za pośrednictwem konsula w Pretorii - czy MSZ mówi, że jest bezradne wobec osób, które hakują sieć i uniemożliwiają umówienie spotkania? Czy próbowano coś z tym zrobić?
- Muszę powiedzieć, że miałam słaby kontakt z panem konsulem, a ponieważ nie widzieliśmy się nigdy przedtem, bo nie był tu, w Zimbabwe, więc pomyślałam sobie, że trzeba tam pojechać. I w zeszłym tygodniu poleciałam do Pretorii.
Umówiłam się z konsulem, było to bardzo miłe spotkanie. Proszę sobie wyobrazić, że nawet mamy wspólnych znajomych - ja jestem lekarzem, mama pana konsula też, jest kardiologiem, tata ginekologiem, moja dziedzina. Myślałam, że nawiązałam jakąś taką nutę współpracy. Jestem konsulem honorowym już ponad 10 lat i zawsze współpraca była wspaniała.
Natomiast myślę, że pan konsul po prostu nie za bardzo ma pomoc z kraju. Mówił mi na przykład, że tylko cztery osoby są tam zatrudnione. I jak one są oddelegowane na dyżur np. do Cape Town albo ktoś zachoruje, to czasami ma tylko dwie osoby w pracy, to już w ogóle dramatycznie. Mówił, że pracują od wczesnego rana do późnego wieczora, że pracują w weekendy i tak dalej.
Mówił też, że kontaktował się z MSZ, jak najbardziej, że coś tu nie działa z komputerem. No ale wie pani, my nie jesteśmy komputerowcami. Ja dopiero po doszukaniu się, o co tu może chodzić, dowiedziałam się, że wystarczy jedna osoba, oszust dużego kalibru i on potrafi zarejestrować 20 osób. Widocznie ten system nie jest impregnowany na taki akces.
A skoro już tak długo to trwa, to przede wszystkim należałoby ten system po prostu zamknąć i zarejestrować tych ludzi zupełnie niezależnie od komputera. Bo z konsulem właściwie nie ma żadnego kontaktu, on mówi, że dostaje po 300 maili i nie jest w stanie odpowiadać. To też jest jakoś tak nie w porządku.
Nie do mnie należy ocenianie samego systemu komputerowego. Na pewno w Polsce są tęgie głowy, żeby tych oszustów po prostu w końcu wyłapać.
Debata w Parlamencie Europejskim: Polski rząd największym przemytnikiem
A skąd takie zainteresowanie młodych ludzi z Zimbabwe studiami w Polsce, skoro z innych krajów Afryki aplikuje po kilka osób? Jak wytłumaczyłaby to pani osobom, które może są jakoś podejrzliwe?
- Po pierwsze, z historycznej sytuacji Zimbabwe - od bardzo dawna jest to najbardziej wykształcony kraj w Afryce. Tutejsze szkolnictwo było zupełnie nieporównywalne ani Zambią, ani z Republiką Południowej Afryki, właściwie w RPA zupełnie nie zwracano uwagi na edukację. Natomiast tutaj nawet dla osób zatrudnionych na bardzo niskich stanowiskach, ogrodników czy pracowników fizycznych, najważniejsze jest, by wykształcić dzieci. Oczywiście nie za granicą, ta grupa społeczna nie ma na to szans, ich marzeniem jest edukacja dzieci w kraju.
Dla klasy średniej i tej najzamożniejszej w Zimbabwe wysłanie dzieci na studia zagraniczne to sprawa priorytetowa. Wcześniej preferowanym kierunkiem była Wielka Brytania. Brexit spowodował, że teraz w Anglii jest znacznie drożej, życie jest kosztowne i uczelnie też. Studia medyczne w Anglii kosztują rocznie 60 tys. dolarów, więc te rodziny, które mieszkają w Anglii, pomagają Zimbabwejczykom w opłaceniu studiów w Polsce, bo medycyna to u nas ok. 12 tys. dolarów rocznie. Tak samo koszty życia - są nieporównanie niższe.
Poza tym ci, którzy zaczynali cztery lata temu, wszyscy są bardzo zadowoleni. I uczelnie są z nich zadowolone. Więc na tę lawinę studentów składa się świetny bilans - obie strony są naprawdę ukontentowane. Z zyskiem dla obu krajów. Tym bardziej że w Polsce, jeśli chodzi o wiedzę na temat Zimbabwe, pokutowała do tej pory czytanka „Murzynek Bambo w Afryce mieszka". Zainteresowanie budzi się dopiero teraz.
W kontekście afery wizowej, gdzie sprzedawano wizy migrantom chcącym przedostać się do Europy, mogą powstać podejrzenia, że w przypadku tych studentów jest podobnie. Czy to są niesłuszne podejrzenia?
- Absolutnie niesłuszne podejrzenia. Grupa, która może sobie pozwolić na studia w Polsce, żyje tutaj bardzo dobrze. Poza tym ma bardzo dużo krewnych we wszystkich krajach dawnej Brytyjskiej Wspólnoty Narodów - w Kanadzie, Anglii, Nowej Zelandii. Może zostanie jakaś niewielka grupa dobrych pracowników, na dobrych pozycjach w firmach komputerowych i paru innych zawodach. Ale studenci kończą uniwersytety i na ogół wyjeżdżają z Polski. Jeżeli do Zimbabwe, to otwierają coś prywatnego, pracują dla rządu, a na pewno nie wybierają życia nielegalnych imigrantów. To absurd.
Jak pani ocenia ich szanse, by dotrzeć tu i rozpocząć naukę jeszcze w tym semestrze, a w którym momencie te studia im po prostu przepadną?
- To jest najsmutniejsze. I stąd mój pobyt w Pretorii zakończył się naprawdę bardzo smutno, bo właśnie nie widzę żadnej drogi dla nich. Nie widzę żadnego działania, by im jakoś pomóc. Wygląda, że nadal będzie tak samo, że tylko te cztery osoby w konsulacie będą zatrudnione, że nie będzie innego systemu.
Być może niektórzy szczęśliwcy dostaną wizy. Może czasami uczelnie zgodzą się na jakieś specjalne fory, że będą studiować online, ale medycyny nie można przecież studiować online. I pozostanie bardzo duża grupa, która poniesie ogromne straty finansowe. To nie fair, by tak tę sprawę zakończyć.
Czy jest jakaś reakcja ze strony władz Zimbabwe?
- Mamy bardzo dobre i takie poważne kontakty w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Widzę, że zaczyna się już pewien niepokój. Bardzo wiele osób ma kuzynów, znajomych czy przyjaciół, którzy już przez tę historię zostali potraktowani źle. Na pewno ze strony Zimbabwe będzie oddźwięk.
Natomiast z Polski cisza. Oczywiście rozumiem, że jest w tej chwili okres trudny, przedwyborczy i tak nawet z panem konsulem rozmawiałam, że te dwa tygodnie trzeba to będzie jakoś przeczekać. Ja też zresztą wybieram się do Polski. Znam panią Brzywczy [wicedyrektorka departamentu konsularnego MSZ], kiedy była konsulem w RPA, nasza współpraca układała się bardzo dobrze. Pomogła np. w czasie covidu w uzyskaniu wiz dla 800 studentów, by mogli rozpocząć naukę w Polsce. Myślę, że i tym razem uda się naprawić system wizowy.
A czy jest pani w kontakcie z tymi studentami, może z ich rodzicami. Czy oni się skarżą, czy pani z nimi rozmawiała?
- Och, to jest absolutna tragedia. Jakby ktoś przeglądał moje WhatsAppy, to zobaczyłby, że dziennie dostaję co najmniej po dwadzieścia parę telefonów z prośbą o pomoc. I z bardzo wysokich szczebli, i od bardzo prostych rodzin, które nie mogą sobie z tym poradzić. Oni zdają sobie sprawę, że jeżeli już zapłacili, to może przepaść. Jeżeli podjęto w rodzinie decyzję w kwietniu czy w marcu, to oni żyją tym już pół roku. Jak długo można ich tak trzymać?
Dramatyczna sytuacja w rodzinach - jak syna, który ma 21 lat i już wszystko przygotowane, że jedzie na stomatologię, a tu raptem okazuje się, że nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle. I co się stanie w międzyczasie z nim przez ten rok, jeśli nie zacznie studiów, co będzie tutaj robił? To absolutnie cyniczne działanie wobec tych ludzi, oni na to nie zasługują. I bardzo obniża to wizerunek naszego kraju.
Czy PiS przyzna się do afery wizowej
Kto jest w pani odczuciu odpowiedzialny za to, że do takiej sytuacji doszło?
- Nie mam pojęcia, kto wprowadził ten system. No ale przecież wystarczy choćby jedna sekretarka, która będzie siedziała i zapisywała terminy spotkań ręcznie, nie trzeba się trzymać tego komputera. I nie będzie miał na nią wpływu żaden oszust i żadna mafia w kraju.
Albo jeżeli jest tak małe zapotrzebowanie na wizy studenckie w RPA i w Zambii, to dlaczego nie poprosić o pomoc konsula stamtąd. Albo nawet z innej ambasady, bo wizy tymczasowe dla Polski wydawane są już w ambasadzie Holandii, tu, w Harare. Można też wprost skorzystać z holenderskiego - tamtejsze uczelnie po zaaprobowaniu kandydatów, w ich imieniu same występują z wnioskami wizowymi.
A najłatwiej byłoby po prostu przysłać z Polski jakiegoś dyżurnego konsula albo dwóch i rozwiązać ten problem. Jeżeli Polska chce mieć studentów z Zimbabwe, bo nie wiem, ile kierunków anglojęzycznych będzie musiało się pozamykać, jeśli ta grupa nie przyjedzie. Teraz uczelnia nie wie, czy ten student pojawi się za dwa miesiące, za trzy czy traci cały semestr, czy go skasować, co z nim zrobić, jak on ma pieniądze dostać z powrotem, jeśli płacił np. kuzyn z Anglii, to będą wysłać to z powrotem do Anglii?
Naprawdę bardzo wiele kłopotów z takiego w sumie chyba łatwego do załatwienia powodu. Tu Polacy latamy w kosmos, tu mamy takie superwyniki, tu mamy te uczelnie, które się tak pootwierały, a tutaj taki feler.
Nie jest pani konsulem przysłanym tu z Polski na kilka lat urzędniczej pracy, tylko jest pani konsulem honorowym, czyli osobą związaną dużo bardziej z krajem, w którym pani mieszka. Co pani tak po ludzku czuje, tkwiąc w tej bezradności?
- Jeszcze do tego jestem lekarzem, więc tym bardziej mam podejście takie zupełnie nie urzędnicze. Jestem tu od ponad 30 lat. Duża grupa tych studentów na medycynę, stomatologię, architekturę to dzieci, które ja odbierałam, pamiętam ich porody. To tym bardziej osobisty czynnik, że ja te dzieci widziałam dwadzieścia parę lat temu, jak się rodziły, później parę lat temu, jak przychodziły do mnie z mamami.
I… (cisza) Jest mi wstyd, po prostu jest mi wstyd… My przez te wszystkie lata, będąc bardzo blisko związani z elitą zimbabweńską, przedstawiamy Polskę w jak najlepszym świetle. Zawsze to działało. W tej chwili jest mi naprawdę smutno. Ale jestem przekonana, że da się wprowadzić pozytywne zmiany, że dałoby się to łatwo naprawić. I utrzymać relacje dyplomatyczne między naszymi krajami na dobrym poziomie.

45


Lesio ~Lesio (Gość)06.10.2023 11:14

Do władzy, odstawić tych co są. Teraz my się nachapiemy i zostawimy pustą kasę. Po naszych rządach pińndzy nie będzie.

20


go?ć_gość ~go?ć_gość (Gość)03.10.2023 14:37

O rany i jeszcze ten kombinator w pierwszych szeregach. A kto to będzie głosować na takich? Czy oni nie rozumieją, że krętaczy należy wyrzucić z hukiem, a nie pokazywać się z nim. To świadczy o tym, że akceptują taką moralność. Skandal!

65


politolog ~politolog (Gość)03.10.2023 12:12

Czy ludzie nienawidzący Polaków dlatego, że popierają Zjednoczoną Prawicę mogą rządzić w Polsce? Zdecydowanie NIE. Tusk po powrocie z intratnych brukselskich stanowisk do Polski w niedemokratyczny sposób odebrał przywództwo Borysowi Budce w PO i do polityki wprowadził agresywny język i nienawiść do przeciwników politycznych. On wykonuje zadania swoich mocodawców z Niemiec!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

137


suweren ~suweren (Gość)04.10.2023 10:10

Koalicja na plakatach wyborczych ma hasło "Polska w naszych sercach, a Tusk twierdzi, że polskość to nienormalność. On bardziej Niemiec po dziadku niż Polak. Coś tu nie gra.

85


hghghg ~hghghg (Gość)04.10.2023 08:50

Pamiętajcie Państwo. Człowiek, który raz skłamał - kłamał będzie do końca życia. Człowiek, który raz wystąpił przeciwko Polakom - będzie występował zawsze.
Miał nie wyjeżdżać do Brukseli. Wyjechał i zostawił Polskę.
Zagroził konsekwencjami za nie przyjmowanie "dentystów, inżynierów i wszelkiej masy ludzi kultury" z Afryki.
Jeżeli nie widzicie Państwo w tym działaniu próby destabilizacji Europy lub nawet wywołania konfliktu w Europie to wasze postrzeganie rzeczywistości jest pozbawione prakseologii.
Ściąganie nielegalnie ludzi odmiennej kultury wywoła potężne ruchy społeczne. Poleje się krew.

85


o jaki ruch na tym f ~o jaki ruch na tym f (Gość)04.10.2023 13:06

nagle na tym forum pojawili się funkcjonariusze *** ukrywają się pod wymyślnymi Nikami hghghg ,ffdsfds, politolog itd. Jaki jest przekaz dnia ? 258 wiz tylko? a Wawrzyka wyrzucili za taki mały przekręcik co? A co funduszami przytulonymi w aferze w NCBiR. Wiceministra Jacka Żalka i Adam Bielan. A co 70 000 0000 na wybory kopertowe bezprawne?

49


Prawdą po oczach ~Prawdą po oczach (Gość)04.10.2023 12:10


Niemcy to nie są idioci. Inwestują w jakiś projekt, dają na to pieniądze - nie dlatego, że są Świętym Mikołajem i nie wiedzą co z tymi pieniędzmi robić, gdzie wsadzić te wszystkie eurosy, "no dobra dajmy trochę Polakom, Czechom, Słowakom bo nam się już w skarpetkach nie mieści...". Tak nie jest.
Niemcy inwestują. Inwestują w program Unii Europejskiej. Założeniem tego programu są pieniądze za posłuszeństwo. Nasi politycy oszukują nas od lat, nawet ci, którzy tam zdają się trochę rozumieć, jak niektórzy politycy w PiSie, to i tak oszukują wyborców, że oni to zmienią, że oni spowodują, że Unia Europejska będzie inną unią, w której Niemcy nadal będą dawali pieniądze, ale tym razem darmo. Tak nie będzie, to by było totalnie idiotyczne ze strony Niemiec. Nie ma i nie będzie innej Unii Europejskiej niż IV Rzesza Niemiecka! Pieniądze za posłuszeństwo na początek. A później wszyscy do pracy. Już bez pieniędzy z Unii. Podatki unijne to metoda na odebranie zainwestowanych pieniędzy. Ostatnio PIS w głosowaniu w Sejmie oddał tę funkcję do UE. Zatem PIS i PO to to samo zło. Teraz Niemcy wpuszczą do tego baraku unijnego trochę bałaganu z Afryki - by za chwilę pomóc rozwiązać ten kryzys. Zbawcy Europy.

73


go?ć_piotrkowianka ~go?ć_piotrkowianka (Gość)02.10.2023 11:45

To całe towarzystwo wszelkiej maści i kolorów, kandydujące do sejmu i senatu łączy wspólny mianownik - dążenie do koryta. Podobają mi się wybory w USA: tam bogaci kandydaci idą do Kongresu i Senatu robić politykę. W Polsce biedni kandydaci do Sejmu i Senatu idą robić kasę. No i Polacy idąc głosować pomagają im w nachapaniu się kasiory. I tyle w temacie nadchodzących wyborów.

185


anastazja ~anastazja (Gość)02.10.2023 10:52

Już wam tylko szczucie pozostało, pisiorki.

2033


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat