Utwór „Ciebie dla siebie mam” opowiada o miłości kobiety do mężczyzny. Jak podkreślają artyści robi to w nieco przewrotny i zabawny sposób. Opowiedzieli nam jak powstał.
- Dokładnie nie pamiętam jak to było z powstaniem piosenki, ale kojarzy mi się, że któregoś dnia usiadłem do pianina i zagrał mi się taki motyw, który wszedł mi do głowy. Nagrałem go i od razu wysłałem do Agaty. No i Agacie pomysł się spodobał... - mówi o powstaniu piosenki Michał Makagon.
- Spotkaliśmy się razem i on zaczął podgrywać na pianinie, a ja śpiewałam po tak zwanym „mandecku”, czyli w języku, który nic właściwie nie oznacza, ale gdzieś w tych dźwiękach „się działo” i tak powstała linia wokalna utworu – opowiada wokalistka.
- Potem ten utwór wysłaliśmy w takiej brudnej wersji do Michała Chludzińskiego, znakomitego tekściarza z Krakowa, który ubrał go całkiem zgrabnie w słowa – opowiada Agata Michalska.
- Tekst urzekł nas od pierwszych linijek, bo idealnie się wpasował do tej melodii, taki lekki, ale z przesłaniem. Temat jest bliski nam wszystkim. Napisany w takiej satyrycznej. lekkiej formie opowiada o kobiecie i mężczyźnie, związku i kompromisach na jakie musimy iść decydując się spędzać życie z tą jedyną osobą. Myślę, że każdy odnajdzie w tekście wątek ze swojego życia – mówi Michał Makagon.
- Później już poszło z górki… Zrobiłem aranżację, nagrałem instrumenty, a Marcin Zeman i Kasia Kołodziejczyk zgrali to wszystko w swoim studio nagrań, zmiksowali, zmasterowali i audio było gotowe – podsumowuje autor utworu.
Po nagraniu ścieżki dźwiękowej do publikacji utworu potrzebny był jeszcze teledysk. Jak opowiadają artyści, Agata Michalska od dłuższego czasu lubiła słuchać muzyki i oglądać w tym czasie szybko przewijające się zdjęcia. Zdecydowali się więc na stworzenie animacji poklatkowej.
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem z czym będę się mierzył, bo nigdy czegoś takiego nie robiłem. Postanowiliśmy to zrobić u Agaty w domu. Postawiłem jakieś prymitywne oświetlenie, pożyczyliśmy aparat od jej brata i zaczęła się trzydniowa przygoda z teledyskiem. Naprawdę bardzo ciężka praca, bo wszystkie przedmioty, które tam widzicie trzeba było przesuwać o 2 milimetry i robić kolejne zdjęcia – mówi Michał Makagon. - Łącznie zrobiliśmy ich około 2000, a co najzabawniejsze nie mieliśmy żadnego skryptu do tego teledysku, ani koncepcji i wszystko rodziło się na bieżąco – dodaje.
Nad zdjęciami pracowali cały weekend, od rana do wieczora i jak opowiadają artyści, byli tak zmęczeni i pochłonięci pracą, że w ostatni dzień zupełnie tego nieświadomy Michał pojawił się na planie w pidżamie… ale udało się je zrealizować zgodnie z planem. - Po skończonych zdjęciach zmontowałem to wszystko, z pomocą znowu przyszedł Marcin Zeman, który pokolorował materiał, no i mamy efekt końcowy, który powiem szczerze przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Zachęcam gorąca do słuchania piosenki na antenie Strefy FM i oczywiście do obejrzenia teledysku – kończy autor utworu.