Jak wychować mistrza?

Niedziela, 17 kwietnia 20221
Powszechnie uważa się, że dzięki różnym zajęciom sportowym dzieci lepiej się rozwijają, wyrabiają charakter, uczą życia i rywalizacji. Czasami trochę pod przymusem rodziców, którzy sami w sporcie się nie spełnili. Marzenia o karierze przerzucają więc na dzieci. No i płacą.
fot.: pixabay fot.: pixabay

 Ile? To już zależy od dyscypliny. Za jedną z droższych uchodzi tenis ziemny.

 

Na naszych piotrkowskich kortach udało mi się zorganizować nawet kilkaset turniejów – mówił w Strefie Fm Wiesław Kozica, trener i prezes klubu TUKS Kozica.

 

A występowały na nich przyszłe najlepsze zawodniczki świata: siostry Radwańskie czy dzisiejsza „jedynka" listy WTA Iga Świątek. Iga dwukrotnie grała w Piotrkowie: w 2010 roku w kategorii „krasnale", zajmując  trzecie miejsce, i rok później kiedy już zwyciężyła w turnieju singlowym. Agnieszka Radwańska także dwa razy grała na naszych kortach: w 1997 jako „krasnal" zajęła  trzecie miejsce.

 

Najsłynniejszym wychowankiem W. Kozicy jest piotrkowianin Kamil Majchrzak (obecnie 76. miejsce na liście ATP). Czy było widać w nim potencjał?

 

Kamil różnił się od rówieśników w sferze mentalnej. Mimo braku umiejętności techniczno – taktycznych, już po kilku miesiącach treningów chciał rywalizować z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami.

 

Zdarza się, że potencjalnych następców Igi, Agnieszki czy Kamila rodzice na pierwszy trening przyprowadzają już w wieku 4-5 lat. Czy nie za wcześnie?

 

 Dzisiaj przygodę ze sportem rozpoczyna się dużo wcześniej, niż za moich czasów – wspominał w Maglu Piotr Stępień, wicemistrz olimpijski w zapasach. – Kiedyś to było 10-11 lat, dziś o 3-4 lata wcześniej. Tak jest nie tylko w zapasach, ale każdej dyscyplinie sportu. Uważam, że za wcześnie idziemy w specjalizację, najpierw należałoby zadbać o ogólny rozwój dziecka, a potem niech samo wybierze, do jakiego konkretnie sportu go ciągnie. Na początek z czystym sumieniem polecam zapasy: sport niedrogi, a świetnie rozwijający. Często rodzic myśli: im wcześniej dziecko zacznie, tym więcej się nauczy. To raczej droga na skróty. Pamiętajmy: najlepiej, kiedy dzieciak sam podejmie decyzję, co chce trenować. Jeśli w ogóle chce. Nie róbmy z dziesięciolatka mistrza na siłę, bo nic z tego nie wyjdzie. Często świadczy to po prostu o niespełnionych ambicjach rodziców, którym nie udało się zostać sportowcami.

 

Sportowcem spełnionym na pewno jest najwybitniejszy siatkarz pochodzący z Piotrkowa. Może nie wszyscy wiedzą, ale Michał Bąkiewicz, wicemistrz świata i mistrz Europy w siatkówce zaczynał od ... piłki nożnej.

 

Do siatkówki ostatecznie przekonał mnie Antoni Szczepkowski, nauczyciel wf w SP 13 – mówił M. Bąkiewicz. – Ale najpierw grałem właśnie w piłkę nożną. Chyba w siódmej klasie finalnie postawiłem na „siatkę", która jak każda dyscyplina wymaga wielu wyrzeczeń i zainwestowania w siebie. Nie jest to oczywiście tak drogi sport, jak np. tenis, ale bez wysiłku i wspomagania finansowego, które na początku z reguły biorą na siebie rodzice, bardzo ciężko jest się wybić, a przynajmniej nie zniechęcić na początkowym etapie.

 

Przygodę z piłką ręczną już w piątej klasie szkoły podstawowej zaczynała legendarna bramkarka Piotrcovii Beata Skura.

 

Zaczęło się od naboru do szkoły sportowej, potem wypatrzył mnie nieżyjący już Grzegorz Tomczyński. Dlaczego akurat ręczna? Bo moja starsza siostra uprawiała tę dyscyplinę. Wydaje mi się, że na lekcjach wychowania fizycznego byłam nieco bardziej sprawna od koleżanek i pewnie dlatego „wyłowił" mnie trener Tomczyński.

 

W wieku 16 lat B. Skura zadebiutowała w ówczesnej Ekstraklasie, a w 1993 zdobyła z Piotrcovią jedyne mistrzostwo Polski. Karierę zakończyła w roku 2015. Oczywiście w barwach Piotrcovii. A dzisiaj szansę na kontynuowanie rodzinnej tradycji ma córka Beaty, Julia.

 

Ma 16 lat i uczy się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Warszawie. Zaczynała, zgodnie z koncepcją taty Piotra, od zapasów, ale po dwóch latach przerzuciła się na piłkę ręczną. Mówi się, że handball nie jest sportem drogim, ale jednak utrzymanie dziecka-sportowca nie jest małym wydatkiem. Staramy się, żeby miała jak najlepiej, ale ponieważ w przeciwieństwie do mnie trenuje poza domem, koszty są większe.

 

Ktoś powie: w każdym biznesie najpierw trzeba zainwestować, żeby potem zarobić. Tyle, że jeśli do sportu, i to w wydaniu dziecięcym, będziemy podchodzić jak do biznesu, jest duża szansa, że nic z tego nie wyjdzie. Ani interes, ani sportowiec. Dlatego warto posłuchać tych, którym w sporcie naprawdę się udało.

 


Zainteresował temat?

0

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (1)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

go?ć_. ~go?ć_. (Gość)17.04.2022 09:40

Wielu utalentowanychmlodych zawodników kończy karierę zbyt wcześnie tylko dlatego, że rodziców nie stać na dalszy rozwój. Czym dalej tym koszty zaczynają byc ogromne.
A niestety związki sportowe nie pomagają tak samo jak włodarze miasta. Za to jak zawodnik osiagnie mega sukces to zjawia się wielu ojców tego sukcesu.

50


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat