reklama

Energetycy nie płacą za oskarżenia o kradzież

Dziennik Łódzki wt., 25 sierpnia 2009 10:06
Prawdziwie elektryzujący precedens. Tadeusz Klimczak spod Tomaszowa domaga się 70 tys. zł odszkodowania za straty moralne - donosi POLSKA Dziennik Łódzki.

Jego zdaniem, winny jest Zakład Energetyczny Łódź-Teren. Ten jednak płacić nie zamierza, a sąd oddala pozew. Mężczyzna przygotowuje odwołanie, a poszkodowanych przez zakład jest tylu, że założyli stowarzyszenie.

Klimczak jeden bój z energetykami już wygrał. W 2003 roku ZEŁT oskarżył go o kradzież prądu. Kontrolerzy uznali, że licznik jest uszkodzony, a po jego zbadaniu nałożyli karę - prawie 4 tys. zł. Nakazali także przeniesienie licznika na zewnątrz. Mężczyzna się na to nie zgodził, gdyż nie kradł prądu i nie czuł się winny. Zakład odciął mu prąd na blisko dwa miesiące.

- To było straszne - mówi Tadeusz Klimczak. - Mieszkamy na wsi, mamy gospodarstwo. Nadeszła zima, a my zostaliśmy w takich warunkach.

Sprawa trafiła do sądu. Po dwóch latach ekspertyz i ustaleń biegłych sąd uznał, że pan Tadeusz nie kradł prądu. Mężczyzna był pierwszym mieszkańcem województwa łódzkiego, któremu udało się w sądzie pokonać ZEŁT. Dopiero po nim posypały się "prądowe" pozwy, rozstrzygane na korzyść odbiorców.

Tadeusz Klimczak uznał, że ZEŁT naraził go na straty moralne i materialne, a odcięcie prądu było bezprawne.

- Nie zapomniałem o tym, co dla całej mojej rodziny oznaczał okres, kiedy prowadziliśmy z nimi walkę, a szczególnie te dwa miesiące bez prądu - tłumaczy decyzję o pozwie Tadeusz Klimczak.
Straty wycenił na 70 tys. zł i zwrócił się do energetyków o polubowne rozstrzygnięcie sporu. Nikt z zakładu nie chciał z nim rozmawiać.

- To przypadek bez precedensu. Do tej pory nigdy odbiorca nie pozywał nas o straty moralne - zastrzega Bartosz Wiśniewski, rzecznik ZEŁT. - Wolimy, by w tej sprawie wypowiedział się sąd. Sąd odszkodowania nie przyznał. - Zakład energetyczny działał w granicach prawa - mówi sędzia Paweł Hochman, prezes Sądu Okręgowego w Piotrkowie, który wydawał w tej sprawie orzeczenie.

 

- Niewątpliwie pan Klimczak nie naruszył licznika, ale zakład energetyczny miał podstawy, by żądać przeniesienia licznika na zewnątrz. Odbiorca tego nie zrobił, więc konsekwencją mieszczącą się w granicach prawa było wyłączenie prądu.


E. Drzazga, A. Zboińska

więcej w POLSKA Dziennik Łódzki

Komentarze 2

reklama

Dla Ciebie

15°C

Pogoda

Kontakt

Radio