Dromader M18 stacjonujący w Piotrkowie służy głównie do gaszenia pożarów lub zwalczania szkodników odpowiednimi opryskami. W Piotrkowie stacjonuje od 1 kwietnia do końca września.
- W tym roku dromader do Piotrkowa przyleciał trochę wcześniej, już w marcu, ze względu na duże zagrożenie pożarowe w tym czasie. Sezon trwa około pół roku. Wtedy samoloty stacjonują w swoich bazach i cały czas są w pogotowiu. Takich baz jest w Polsce kilkanaście, m.in.: w Kielcach, Radomiu, Opolu, Warszawie, Toruniu, Olsztynie, Piotrkowie. Firma, w której pracuję, działa na zlecenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi. To z nimi mam nieustanny kontakt i to od nich dostaję dyspozycje, gdzie mam lecieć. W momencie kiedy jest trzeci stopień zagrożenia, czyli ten najwyższy, na wyjście z bazy i uruchomienie samolotu mam 5 minut, w przypadku drugiego stopnia – dziesięć, a piętnaście, kiedy stopień zagrożenia jest równy jeden – mówi Bogdan Binkowski, pilot dromadera M18.
W tym sezonie dromader do pożarów wylatywał około 5
- W czasie od marca do teraz było już kilka pożarów, w których brałem udział. Cała idea gaszenia pożarów samolotami polega na tym, żeby zgasić pożar w zarodku i nie dopuścić do rozprzestrzenienia się ognia. Kiedy jestem już na miejscu, gdzie pojawił się ogień, mam kontakt z bazą i ona po pierwsze decyduje, którym jednostkom naziemnym trzeba pomóc, a po drugie kieruje na miejsce największego zagrożenia, gdzie powinna być zrzucona woda. Uwolnienie wody ze zbiornika w samolocie to ogromny wstrząs dla pilota, wielkie szarpnięcie, jakby ktoś człowieka wyrzucił w górę. Wtedy na powierzchnię spada około 30 litrów wody na metr, do tego dochodzi prędkość samolotu około 170 km/h. Nie jest to takie proste. Trzeba wymierzyć odpowiednią odległość od ognia i uważać na ludzi, bo z małej wysokości ciężar wody jest potężny, łamie nawet grube drzewa. Inaczej samolot gasi pożary wierzchołkowe, a inaczej np. płonące trawy, które są bardzo dużym zagrożeniem dla pobliskich lasów. Wszystko zależy od stopnia rozprzestrzenienia ognia, ale bywają pożary, które kilka samolotów gasi przez pięć, sześć dni non stop, po dziewięć godzin dziennie, aż do skutku. Pamiętam, jak kilka lat temu koło Włocławka brałem udział w akcji, gdzie paliło się około 200 ha lasu - opowiada pilot dromadera.
Kiedy rozmawiamy w bazie, jest spokojnie, stopień zagrożenia pożarowego na poziomie pierwszym. Nie ma większych obaw, że pojawi się ogień.
- Cały czas monitoruję mapy i dziś nie powinno być żadnej akcji, ale po weekendzie to prawdopodobieństwo się zwiększa. Od piątku przewidywane są upały, bez opadów deszczu. Stan zagrożenia w niektórych miejscach może wzrosnąć do trzech - podsumowuje Bogdan Binkowski.
Ewa Tarnowska-Ciotucha
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?
- Jazda elektryczną hulajnogą kosztowała go łącznie 2700 zł. Wszystko przez alkohol