Kto jest winien klęski?
8,24% - tyle głosów wyborców zdobył SLD. Liczono na wynik dwucyfrowy. Jako pierwszy próbę zanalizowania przyczyn wyborczej klęski podjął (na antenie Strefy FM Piotrków) Marcin Rzepecki, działacz SLD z Bełchatowa, według którego problemy partii zaczęły się dużo wcześniej, kiedy układano wyborcze listy i... “sztucznie kreowano liderów”. - Zamknięcie się partii na środowiska zewnętrzne, brak reakcji na zmiany społeczne i polityczne w kraju i chyba też archaiczny sposób uprawiania polityki, w tym samej kampanii wyborczej - to główne przyczyny porażki wg Rzepeckiego. - Ostatnia kampania była jedną z najgorszych, jakie widziałem w swoim życiu. Efekt też jest najgorszy w historii 20 lat startów lewicy w wyborach. Nawet po aferze Rywina SDPL było w stanie zdobyć 4%, a SLD 11. Problemów trzeba upatrywać nie w samym kierownictwie, ale chyba w takim archaicznym podejściu do uprawiania polityki, braku reakcji na to, jak zmieniała się Europa, jak zmieniał się świat.
Że jest źle, przyznaje także Ewa Ziółkowska - radna SLD w piotrkowskiej Radzie Miasta (także członek Rady Wojewódzkiej SLD), która przyczyn niepowodzeń szuka nie tylko w samej partii, ale również w polaryzacji sceny politycznej w Polsce, czyli w układzie PO-PiS i... cała reszta. Jednak nie tylko w tym problem. Lewicy wyrósł potężny konkurent w osobie Janusza Palikota, który zgarnął część elektoratu. - Te wszystkie konferencje prasowe z różnymi gadżetami powodowały przyciąganie uwagi wszystkich. Zaistniał mocno i później okazało się, że na fali własnej popularności wprowadził tylu posłów do Sejmu, ilu wprowadził. Teraz próbuje zawłaszczać ten lewicowy elektorat. Ja tylko mam nadzieję, że społeczeństwo dojrzewa i że my wszyscy uczymy się i zdajemy sobie sprawę, że poważne ugrupowanie takimi populistycznymi hasłami i metodami nie osiągnie sukcesu. Wszyscy w tej chwili komentują i oceniają, że to, czym Palikot zyskał serca elektoratu, nigdy nie zostanie zrealizowane, w każdym razie na pewno nieprędko - twierdzi Ziółkowska.
O tym, że ludzie dali się nabrać, jest również przekonany Bronisław Brylski (także radny SLD w Radzie Miasta w Piotrkowie). - Istotną przyczyną najsłabszego od 20 lat wyniku wyborczego było pewne dziwaczne zachowanie wyborców. Nasi mieszkańcy, nasi wyborcy często dają się złapać na populizm. Kiedy lewica mówiła o tolerancji związków partnerskich, kiedy lewica mówiła o in vitro, kiedy lewica mówiła o przyjrzeniu się sprawom wpływu Kościoła na pewne rzeczy, kiedy lewica mówiła o formalnym podejściu do finansów Kościoła, kiedy lewica mówiła o zastanowieniu się nad legalnym posiadaniem miękkich narkotyków, to sam słyszałem komentarze: te wstrętne komuchy, ci wstrętni czerwoni! Tymczasem lewica poruszała te tematy od zawsze, z większym lub mniejszym natężeniem. Natomiast kiedy mówili o tym ludzie ze struktur Palikota, to wyborcy kupowali to jak ciepłe bułeczki. Dlatego teraz chciałbym zapytać, czy Ruch Poparcia Palikota, który ma 40 posłów, usankcjonuje miękkie narkotyki, wprowadzi zakaz dla krzyża w Sejmie, zrobi kasy fiskalne dla księży? Bzdura! Nie uda się tego zrobić, dlatego jest to czysty populizm. Palikot po prostu oszukał wyborców, bo zdawał sobie sprawę, że nie ma struktur, nie ma siły. Mnie Ruch Palikota przypomina ruch Tymińskiego 20 lat temu, kiedy Polacy głosowali na partię X i zagrożenie wtedy było ogromne. To była kuriozalna sytuacja, z której śmiał się cały świat. Przyjechał facet z żoną Peruwianką (która nie wiedziała, gdzie leży Polska) i nagle wszedł do II tury wyborów prezydenckich. Takie numery to chyba tylko w Polsce są możliwe. Przykład z Ruchem Palikota i słabym wynikiem lewicy trochę mi trąci historią sprzed 20 lat - mówi Brylski.
Jest lider, jest konflikt?
Naturalnym i formalnym liderem lewicy w naszym okręgu był i jest Artur Ostrowski – piotrkowianin, uzyskał ponad 9 tysięcy głosów wyborców, po raz trzeci dostał się do Sejmu. - Wyniki pokazały, że w tej mizerii poparcia, wyborcy kolejny raz mu zaufali, czyli szanują go za ciężką pracę, za to, co robi, za to, co mówi, za jego lewicowość - twierdzi Brylski.
Zastrzeżenia do lidera nie kryje za to polityk SLD z Bełchatowa. Według Rzepeckiego Ostrowski zaniedbał region bełchatowski zarówno teraz (w kampanii przed wyborami do parlamentu), jak i przed rokiem, podczas kampanii samorządowej. - Od pewnego czasu rzeczywiście Artur Ostrowski jest liderem, chociaż wielokrotnie ten fakt był kwestionowany np. przez struktury wojewódzkie SLD. Przecież to nie Artur Ostrowski był rekomendowany przez struktury wojewódzkie SLD na lidera listy, tylko radny Sejmiku Andrzej Barański. Tak jak w wielu innych regionach, była to osobista decyzja Grzegorza Napieralskiego. Niestety jest tak, że w regionie bełchatowsko-piotrkowskim od wielu, wielu lat przegrywamy z Polskim Stronnictwem Ludowym. Czujemy się w Bełchatowie trochę opuszczeni przez posła. Nie odwiedza nas zbyt często, nie brał w ogóle udziału w kampanii samorządowej, nie wsparł kandydata na prezydenta, który - warto przypomnieć - wszedł do drugiej tury wyborów, co uważamy za bardzo poważny sukces. Ale Artur niestety nie bierze w tym udziału - mówił tuż po wyborach Marcin Rzepecki.
- W Bełchatowie pojawiam się zawsze na zaproszenie. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek odmówił. Powiedziałbym nawet, że ostatnio chyba bardziej to ja jestem zaniedbywany, bo nie przypominam sobie zaproszenia ze strony kolegów z bełchatowskiego SLD - ripostuje Ostrowski. - Chyba jakoś sobie radzą sami. W zeszłym roku takie spotkania były. Co do wspierania, to deklarowałem kandydatowi SLD na prezydenta Bełchatowa, że mogę się zaangażować w kampanię, ale później nie było propozycji przyjazdu do Bełchatowa. Kandydaci w wyborach, wtedy samorządowych, teraz parlamentarnych, sugerowali nawet, że sami są w stanie sobie poradzić. Jednak na wszystkich spotkaniach z mieszkańcami, czy to dożynkach powiatowych czy gminnych, Barbórce, Dniu Energetyka, zawsze jestem. Dlatego nie mogę powiedzieć, że zaniedbuję Bełchatów.
Dominująca rola posła w regionie jest niepodważalna dla Ewy Ziółkowskiej, która jako członek Rady Wojewódzkiej SLD zapewnia, że Ostrowski “jedynką” był od samego początku. Inna kandydatura nie wchodziła w grę. - Zaburzyły się mocno relacje międzyludzkie, ponieważ sama kampania była szalenie nerwowa. Miałam okazję wysłuchać wypowiedzi p. Rzepeckiego, który w dość niewybrednych słowach wypowiadał się na temat kampanii, na temat liderów. Popełnił nawet nadużycie, mówiąc, że Rada Wojewódzka SLD desygnowała na pierwsze miejsce na liście w naszym okręgu inną osobę niż Artur Ostrowski. To nie była prawda, ponieważ jestem członkiem tej Rady i wiem, w jakim porządku lista ta została wysłana do Warszawy. Podkreślam, że od samego początku jedynką był poseł Artur Ostrowski - mówi radna.
Muszą przegrupować wojska
10 grudnia SLD wybierze nowego przewodniczącego, który będzie kierował partią do czasu kongresu. Na początku roku ruszy procedura wyboru władz wszystkich szczebli - począwszy od kół, poprzez rady miejskie, powiatowe, aż po władze wojewódzkie. Do tego czasu trzeba przełknąć porażkę i zastanowić się, co dalej. - Sojusz Lewicy Demokratycznej czekają głębokie zmiany. Musimy nieco przeorganizować szeregi, zrobić przegrupowania wojsk i dobrze zastanowić się nad tym, co powinniśmy teraz zrobić. Na razie jesteśmy na etapie przyglądania się realiom, chociaż - broniąc się - moglibyśmy powiedzieć, że i tak w Piotrkowie wynik Sojuszu Lewicy Demokratycznej był najlepszy w województwie. Moglibyśmy się tego trzymać i mówić, że w zasadzie to nic się nie stało. Jednak stało się i musimy się temu przyjrzeć. Nie wiem, jak głębokie będą to zmiany, w każdym razie na pewno stało się wiele złego i w naszych szeregach - mówi Ewa Ziółkowska. Co dalej? - Praca w miastach, powiatach, gminach, bezpośredni kontakt z wyborcami - odpowiada Ostrowski i zapewnia, że pozycja jego partii w naszym regionie jest i będzie mocna. - Myślę, że czeka nas bardzo poważna rozmowa w łonie organizacji lewicowej w regionie piotrkowskim, w strukturze miejsko-powiatowej. Te wybory dały dużo do myślenia wszystkim, i zwolennikom lewicy, i przeciwnikom. Przed nami bardzo poważne decyzje, bo pewne rzeczy w kraju muszą ulec zmianie. Musi być nowe otwarcie - mówi z kolei B. Brylski.
Czy piotrkowska lewica pozwoli odebrać sobie swoich wyborców?
Aleksandra Stańczyk