Szczury wielkości ... byków biegają po Starym Mieście. Taką informację przekazał nam jeden ze słuchaczy radia Strefa FM. Czy rzeczywiście w Piotrkowie mamy problem z gryzoniami?
Na to pytanie odpowiadali mieszkańcy w radiowym Maglu. W Piotrkowie na szczęście szczury nie atakują ludzi (jak w Zatorze, gdzie szczur pogryzł na ulicy dwuletnią dziewczynkę), nie wskakują do kuchni wprost z otworu wentylacyjnego (jak w Opolu), problem bez wątpienia jednak istnieje.
Obowiązujące od dwóch lat przepisy dotyczące utrzymania czystości i porządku miały zmobilizować gminy do tworzenia sprawnych systemów, dzięki którym śmieci będą regularnie zbierane i segregowane, co zaowocuje zniknięciem dzikich wysypisk. Ostatni raport NIK nie zostawia złudzeń, że system jest nieszczelny, tworzone są nowe wysypiska śmieci, a w nich buszują szczury.
Mieszkańcy miasta na temat problemu dyskutowali kilka dni temu na antenie lokalnego radia. Wszyscy byli zgodni – szczury w Piotrkowie są. - Problem ze szczurami mają ci, którzy tępią koty. U mnie w bloku mój kot zwalcza szczury, bo trutka leży nieruszona od lat – napisał w SMS-ie do radia Patryk. Wg Michała, problem ze szczurami można łatwo rozwiązać. - Należy ściągnąć do Piotrkowa więcej Wietnamczyków i pozwolić im otworzyć restaurację. Po roku ani szczura, ani gołębia nie uświadczysz, a o bezpańskich kotach nie wspomnę – stwierdził.
Niektórzy twierdzą, że szczury spokojnie sobie zamieszkują w budynkach przeznaczonych do rozbiórki przy ulicy Słowackiego. Gryzonie widziano też na Starym Mieście i w al. 3 Maja, a konkretnie w kamienicy, w której rok temu doszło do pożaru. - W zeszłym tygodniu stałam o godzinie 10 rano na przystanku koło dwupasmówki w al. Piłsudskiego i właśnie wtedy widziałam dużego szczura. Było tam sporo ludzi, a to świadczy o tym, że szczury najwidoczniej już się ich nie boją – mówiła na antenie Strefy Katarzyna.
Wg pana Zdzisława, szczury grasują też w Al. Kopernika, ponoć całymi grupami w ciągu dnia przechodzą przez jezdnię. - Chowają się w dziurach w trawniku – mówił piotrkowianin. - W ogrodach są śmietniki, więc szczury mają czym się żywić, nikt z tym nie walczy. Szczury nie dają się tak łatwo zwalczyć, nieatakowane przyzwyczają się do pewnych miejsc, gdzie sobie żyją i się mnożą.
Z pewnością problem ze szczurami byłby mniej nasilony, gdyby koty w mieście cieszyły się większym poważaniem. Tymczasem zdarzają się przypadki, kiedy ludzie zamykają kotom dostęp do piwnic, a jak wiadomo szczury lubią piwnice. - Kiedyś ktoś wyliczył, że w każdym mieście na jednego mieszkańca przypada od pięciu do ośmiu szczurów. Żyją sobie obok ludzi, w swoim własnym małym mieście - to opinia jednego z mieszkańców miasta.
- Wysłałem niedawno do spółdzielni mieszkaniowej e-maila wraz ze zdjęciami szczura grasującego po klatce schodowej nr 2 w bloku nr 8 przy Wyzwolenia. Ani kierownik osiedla, ani zarząd nie odpowiedzieli i nie zareagowali – twierdził z kolei pan Jan.
- Nie zgodzę się z tym, jakoby spółdzielnie nie walczyły ze szczurami – ripostował z kolei pan Zbigniew. - Sęk w tym, że sami mieszkańcy powinni wziąć sprawy w swoje ręce. Jestem jednym z mieszkańców wieżowca przy ul. Kołłątaja, gdzie mieliśmy bardzo duży, wieloletni problem ze szczurami. Spółdzielnia na naszą prośbę zlikwidowała boksy i temat zniknął. Co do mieszkańców, to nie wszyscy umieli korzystać z tych boksów i zsypów, bo wyrzucali tam mnóstwo jedzenia, przez co zwierzęta same się tam karmiły. Problem zniknął, kiedy w wieżowcu zlikwidowano zsypy.
Jednak nie zawsze likwidacja zsypów do końca rozwiązuje problem. - Zsypy faktycznie zostały zamknięte, dlatego szczury nie krążą po klatkach i najwyższych piętrach - mówił w rozmowie telefonicznej ze Strefą FM mieszkaniec z ul. Kołłątaja. - Zostały jednak kontenery na samym dole, a tam szczury bez problemu mogą się żywić. I w bloku na Kołłątaja nadal można je spotkać, co więcej próbują dostawać się do mieszkań. Pozytywna laurka należy się administracji osiedla Słowackiego, a konkretnie Spółdzielni, która szybko zareagowała i załatała dziury, w których mogłyby chować się szczury. Jeżeli piony rur nie są odpowiednio odizolowane, nie są wypełnione i pozostają w nich wolne przestrzenie, to szczur potrafi się przez nie prześlizgnąć. Te szkodniki potrafią dobrze gryźć, mają ostre zęby, więc dla niego nawet beton nie jest przeszkodą nie do pokonania.
To, że Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Słowackiego ma problem ze szczurami potwierdza sam prezes. - Pamiętam, że ok. 2 lat temu było bardzo dużo szczurów, zwłaszcza w wieżowcach. - powiedział nam Władysław Michalak. - Mam nadzieję, że wyłożone ostatnio trutki, likwidacja zsypów, a do tego segregacja śmieci spowodują, że tych szczurów być może będzie mniej. Doszliśmy ostatnio do wniosku, że chodzi nie tylko o likwidację zsypów, bo powinniśmy w ogóle wynieść śmieci zmieszane z wieżowców, aby budynek mieszkalny był izolowany od wszelkich zanieczyszczeń. Należałoby więc postawić nowe śmietniki w najbliższym otoczeniu wieżowców.
To jednak oznaczałoby dla Spółdzielni (a w zasadzie dla spółdzielców) poważny wydatek, bo przecież śmietnik musi być ogrodzony, zabezpieczony i zadaszony. Może jednak warto zainwestować albo... zawrzeć bliższy sojusz z kotami.
as/Strefa FM/mj