O piotrkowian z Twardosławickiej i Zawodzia upomniał się – bo któż inny miałby to zrobić – Jan Dziemdziora. - W ubiegłym roku do prezydenta miasta zostało zgłoszonych kilka zbiorowych komunikatów dotyczących objęcia komunikacją publiczną niektórych rejonów Piotrkowa. Odpowiedzi, jakie wówczas padły, napawały pewnym optymizmem – mówił podczas ostatniej sesji Rady Miasta radny SLD. - Wczoraj podczas komisji zostaliśmy poinformowani, że wpłynął również wniosek od mieszkańców z Twardosławickiej i Zawodzia, gdzie prywatna linia przestała funkcjonować. Dziś ponad 80-letni mieszkaniec miasta z tego obszaru zgłosił mi problem – człowiek ten został bez możliwości dostania się do centrum miasta, o załatwianiu podstawowych potrzeb dnia codziennego nie wspominając. Chciałem zapytać, na jakim etapie są te zamiary, które wyartykułowano w ubiegłym roku. Wówczas z tych informacji wynikało, że na przełomie sierpnia i września zostaną dokonane zmiany w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej.
Pytanie radnego (nie wiedzieć czemu) zdziwiło wiceprezydenta miasta Andrzeja Kacperka. - Pytanie poniekąd pozbawione jest ciągu logicznego - stwierdził. - Sam pan radny zauważył, że kwestia komunikacji z ul. Twardosławicką to 3 – 4 ostatnie tygodnie. Tego problemu od kilku lat nie było, ponieważ ul. Twardosławicka była skomunikowana. Oczywiście nie jeździły tam pojazdy komunikacji miejskiej, nie była to linia obsługiwana przez naszą spółkę, ale jeździł tam prywatny przewoźnik. Prawo pozwala każdemu prywatnemu przewoźnikowi, aby z dnia na dzień zrezygnował z prowadzonej działalności gospodarczej. Z taką sytuacją mamy w tej chwili do czynienia. Po wycofaniu się tego przedsiębiorcy zaczęliśmy analizować możliwości obsługi komunikacyjnej ul. Twardosławickiej i tych mieszkańców, którzy mieszkają za trasą A1. Na tę chwilę nie mamy technicznych możliwości, aby wykonywać tam usługi pojazdami komunikacji miejskiej. Ulice są nieprzystosowane do przejazdu autobusów, ponadto wysokość przejazdu nie pozwala na to, aby wjechał tam nasz pojazd, jest zbyt nisko, bo jest to jedynie przejazd techniczny (patrz zdjęcie - przyp red.). Nie ma możliwości, aby pojazdy komunikacji miejskiej mogły w rejonie ul. Twardosławickiej zawracać.
Wiceprezydent poinformował jednocześnie, że urzędnicy prowadzą rozmowy z właścicielami niektórych gruntów w tym rejonie. Chodzi o wydzierżawienie niektórych terenów i stworzenie warunków do zawracania autobusów miejskich. Urzędnicy prowadzą też rozmowy z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, aby możliwe było zawracanie przy samym wiadukcie.
Głos w sprawie Twardosławickiej i Zawodzia zabrał też prezes MZK w Piotrkowie Zbigniew Stankowski. - Osiągnęliśmy niesamowity sukces - zaczął. - Pamiętajmy jednak, że autobusy, które mogą przewozić 80 - 100 osób poruszają się po drogach powiatowych. Nie mamy ambicji, żeby wyręczać taksówki, mniejsze pojazdy, aby być komunikacją na drogach osiedlowych. Zespoły Zarządu Dróg i MZK cały czas pracują i analizują na bieżąco sytuację. Nie spodziewam się w tym roku, czy w przyszłym, żadnych rewolucyjnych zmian, które wprowadzimy przed wyborami i nagle w komunikacji miejskiej w Piotrkowie będzie 50 autobusów (dzisiaj jest 26). Zmiany, które będą wprowadzane to np. obsługa ul. Świerczowskiej czy Michałowskiej. Obsługa Twardosławickiej mogłaby się odbywać, gdybyśmy znaleźli miejsce do zawracania. Natomiast obsługa Malinowej i Energetyków to dwa główne tematy, które pojawiają się w ostatnim czasie. To również jest możliwe, bo możemy wydłużyć trasę linii nr 6 z Piomy, ale musimy mieć miejsce do zawracania. Dziś szukamy terenów, gdzie można byłoby wybudować pętlę – wyjaśniał Stankowski.
as