Piasecki (który zdążył już złożyć mandat miejskiego rajcy) to były członek Prawa i Sprawiedliwości. W ubiegłym tygodniu gościem w programie „Poranna strefa pytań” na antenie Strefy FM był Michał Król, radny Sejmiku Województwa Łódzkiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości i prawnik. Prowadzący spytali Króla, czy podjąłby się obrony Piaseckiego. - To były członek PiS-u, przestał nim być jakiś czas temu – podkreślił i dodał jedynie, że nie zna szczegółów sprawy. Wraz z opublikowaniem nagrania uruchomiona została lawina kolejnych pytań. Ile jeszcze takich historii rozgrywa się w domowym zaciszu? Czy takiej gehennie można zapobiegać? Co robić, gdzie szukać pomocy?
Postanowiliśmy sprawdzić, jak sytuacja wygląda w Piotrkowie. Skierowaliśmy się do Interdyscyplinarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie – powołanego w 2011 roku organu funkcjonującego przy MOPR. - W skład osiemnastoosobowego zespołu wchodzą przedstawiciele policji, MOPR-u, Straży Miejskiej, Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, oświaty, Aresztu Śledczego, prokuratury czy Sądu Rodzinnego - mówi nam Jadwiga Nowak z MOPR, która jest członkiem zespołu. Grupa spotyka się raz na kwartał. Ma trzy podstawowe zadania: profilaktyka, edukacja i interwencja. To ten sam zespół, który nadzoruje funkcjonowanie osławionej „niebieskiej karty”.
A to z kolei nic innego, jak dokument poświadczający potwierdzenie występowania przemocy w rodzinie. Pozwala służbom wchodzącym w skład tzw. grupy roboczej (o której za chwilę) zweryfikować, czy do przemocy rzeczywiście dochodzi. Kartę może założyć pięć podmiotów - policja, pomoc społeczna, oświata, ochrona zdrowia i miejska komisja rozwiązywania problemów alkoholowych. Czas "funkcjonowania" karty zależy od konkretnej sytuacji. Można ją zamknąć w dwóch przypadkach - kiedy został zrealizowany plan pomocy dla rodziny lub przemoc ustała albo kiedy nie ma zasadności dalszego jej prowadzenia. Po założeniu „niebieskiej karty” zakładana jest wspomniana grupa robocza, w skład której wchodzi osoba pokrzywdzona oraz jednostki, których pomoc jest w danym przypadku potrzebna – najczęściej składa się ona z policjanta i pracownika socjalnego, pedagoga czy członka MKRPA. Każda z takich grup ma - w założeniu - być dostosowana do każdego indywidualnego przypadku.
Duże dzieci, duży problem
W Piotrkowie liczba „niebieskich kart” albo systematycznie rośnie, albo utrzymuje się na "stabilnym" poziomie. Jeszcze w 2012 były 172, a w kolejnych czterech latach - odpowiednio 233, 253 i 239. W 2016 roku to już... 310 dokumentów, które objęły 247 rodzin. Najwięcej procedur wpływa - co nie jest niespodzianką - z Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie (stanowią one od 75 do 85% wszystkich zgłoszeń). O czym to świadczy - o tym, że przemoc staje się coraz większym problemem, czy że wzrasta świadomość pokrzywdzonych w tej kwestii?
- Myślę, że to drugie. Pokrzywdzone osoby mają większą odwagę mówienia o sytuacji - mówi nam Małgorzata Obst, przewodnicząca powołanego w 2011 roku Interdyscyplinarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. - Są rodziny, w których jest kilka „niebieskich kart”. Są one zakładane wskutek podjętej interwencji policji. Zdarza się tak, że mimo podejmowanych działań dochodzi do kolejnych incydentów - dodaje Obst. Wówczas policja zakłada kolejne karty. Drugą, trzecią, piątą czy... osiemnastą (to jak dotąd rekord). - Czasem bywa tak, że następuje odwrócenie ról i osoba, która doświadcza przemocy, staje się sprawcą. To już sygnał do tego, że grupa robocza musi się zastanowić nad tym, czy to już przemoc, czy tylko konflikt – dodaje Obst.
Zajrzeliśmy w sprawozdanie pracowników socjalnych dotyczące osób objętych pomocą grup roboczych w 2016 roku. Po stronie ofiar znajduje się 427 osób, w tym 285 kobiet i 112 dzieci (chodzi zarówno o osoby dotknięte przemocą bezpośrednio, jak i będące jej świadkami). Na 308 sprawców 274 to mężczyźni... W samym 2017 roku w Piotrkowie odnotowano trzy przypadki bezpośredniej przemocy wobec dziecka.
Z rozmowy z pracownikami MOPR-u wynika jednak, że do wielu aktów przemocy dochodzi w relacji pomiędzy dorosłym dzieckiem a starszym rodzicem. Wyobraźmy sobie sytuację, w której trzydziestokilkuletni syn nadużywa alkoholu, puszczają mu nerwy i dopuszcza się agresji wobec starszych, schorowanych rodziców. - To przypadki, z którymi pracuje się naprawdę ciężko – słyszymy w MOPR. Pokrzywdzeni mają możliwość złożenia w postępowaniu cywilnym wniosku o nakaz opuszczenia lokalu. I gdy wszystko jest na ostatniej prostej... wycofują się. To największy problem: pokrzywdzeni nie chcą współpracować i nie chcą ukarania sprawcy ani żadnej innej "inwazyjnej" metody. Pojawia się za to myślenie życzeniowe. Czyli: kochamy to dziecko, zróbcie coś z tym, żeby nie piło, żeby wzięło się do pracy, żeby w domu był spokój...
"To taka porządna rodzina"
W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie od 2012 roku funkcjonują specjalne grupy wsparcia dla osób dotkniętych przemocą. W jednej takiej grupie znajduje się 5-6 osób. - To też świadczy o tym, że te osoby nie zawsze zdają sobie sprawy z możliwości uzyskania dodatkowej pomocy. To bardzo ważne, by chciały uczestniczyć w takich spotkaniach – mówi Marzenna Rumińska-Filipek z MOPR. Bywa, że gdy zostaje wszczęta stosowna procedura, pokrzywdzeni się wycofują i zaprzeczają wszystkim swoim zeznaniom. Następuje tzw. miesiąc miodowy, podczas którego sprawca zmienia się nie do poznania, przeprasza, a problem wydaje się rozwiązywać. Wydaje się...
No właśnie, a propos złudzeń. Wiele osób przemoc w rodzinie przypisuje tzw. marginesowi społecznemu. A gdy słyszymy o agresji w „przecież porządnej” rodzinie, nie chce nam się wierzyć. To błędne, krzywdzące przekonanie. Wszak przemoc domowa to zjawisko demokratyczne. - Rzeczywiście, przemoc nie dotyczy tylko rodzin patologicznych, może wystąpić w każdej rodzinie, mieć różny przebieg i różne skutki – kończy Małgorzata Obst.
Być może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale fakt, że pracownicy Interdyscyplinarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie mają coraz więcej pracy i zgłasza się do niego coraz więcej osób, powinien cieszyć. Bo świadczy o tym, że pokrzywdzeni coraz chętniej wychodzą z ukrycia i są gotowi, by otwarcie mówić o tym, czego doświadczyli.
Historia gehenny, którą podzieliła się Karolina Piasecka, może okazać się przełomowa. I dać sygnał wszystkim słabym, poniżanym, zastraszonym i maltretowanym, by wyjść z cienia i zacząć wskazywać swoich oprawców.