Ale od początku…
W 2009 roku piotrkowski przedsiębiorca Grzegorz Sowa kupił rzeczoną kamienicę, a kupił ją z lokatorami. Większość dotychczasowych mieszkańców opuściła budynek. Problem stanowi obecność jednego. Tutaj przepychanki trwają od kilku lat. Obecny właściciel budynku próbował wyprowadzić uciążliwego mężczyznę. Uciążliwego – bo jak mówi właściciel – pan lokator ma problem alkoholowy, poza tym uniemożliwia przeprowadzenie remontu w części budynku. Grzegorz Sowa prosił o pomoc w rozwiązaniu konfliktu w wielu miejscach. Swoim problemem zainteresował urzędników zarówno piotrkowskiego magistratu, jak i samego premiera polskiego rządu. W związku z tym, że nikt nie potrafił problemu rozwiązać, właściciel budynku wziął sprawy w swoje ręce i wiedząc że łamie prawo – postanowił wyrzucić uciążliwego lokatora z własnego budynku.
Samodzielna eksmisja nie jest jednak zgodna z prawem, gdyż żaden sąd takowej nie zarządził. Lokator w tym miejscu zameldowany, jest jak twierdzi, od bardzo dawna. Umowę najmu na to mieszkanie posiada jego matka, a podpisała ją w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku z Urzędem Miasta.
W minionym tygodniu właściciel budynku kolejny raz udał się do mieszkania w swoim budynku, by prosić o mężczyznę o wyprowadzkę. Po kilku chwilach pukania do drzwi, myśląc że nikogo nie ma w domu, wziął łom i otworzył drzwi, by wejść do środka. Okazało się, że lokator jednak jest, tyle że spał i - jak powiedział – nie słyszał pukania. Mężczyzna o zdarzeniu poinformował policję, jednak patrol na miejsce przyjechał dopiero po kilkudziesięciu minutach. Lokator zgłosił włamanie do mieszkania i zakłócenie miru domowego. Właściciel twierdził, że wszedł jedynie do swojego własnego mieszkania. Obaj mężczyźni zostali przewiezieni do komendy, aby zbadać ich trzeźwość. Okazało się, że lokator mieszkania był pijany. Alkotest pokazał 2 promile. Właściciel budynku był trzeźwy. Obaj panowie zostali wypuszczeni. Już wtedy Grzegorz Sowa zapowiedział, że tak łatwo się nie podda i próbę usunięcia niewygodnego mieszkańca kamienicy niebawem podejmie znowu.
Nie trzeba było na to długo czekać. We wtorek Grzegorz Sowa pod nieobecność lokatora wszedł ponownie do mieszkania przez niego zajmowanego i wyniósł rzeczy znajdując się w pomieszczeniach. Część z nich trafiła do Urzędu Miasta. Zawiózł je tam sam Sowa. Wyposażenia mieszkania znalazło się przed salą posiedzeń. Jak powiedziała Elżbieta Jarszak, koordynator Zespołu Rzecznik Prasowego Prezydenta Piotrkowa, Urząd Miasta nie jest stroną w tym konflikcie, jednak przyniesione do urzędu rzeczy zabezpieczył przed kradzieżą i zniszczeniem.
Grzegorz Sowa zdaje sobie sprawę z faktu, że jego działania mijają się z prawem, jednak - jak twierdzi - ustawa o ochronie lokatorów jest dla właścicieli budynków krzywdząca, a swoimi działaniami chce zwrócić uwagę na problemy wielu kamieniczników.
Jaki będzie finał tej sprawy – czas pokaże. Bo zapewne na wyniesieniu rzeczy z mieszkania w kamienicy przy Żeromskiego się nie skończy.
Jarosław Krak