- Dostałem telefon od sąsiada, że jacyś ludzie na łódce piłą wycinają pomosty. Pojechałem na miejsce, ale ich już nie było. Zastałem tylko pocięte pomosty na mojej działce. Mówili, że jakieś obwieszczenia były na nich przypinane pinezkami, czy cos takiego. To nie stanowiło jednak dokumentu urzędowego. Część ludzi dostała te pisma, ale ja nie. Gorsze, że te elementy powycinane pozostawiono i to wszystko pływało po zalewie – mówi Mirosław Depczyński.
Według kierownika Nadzoru Wodnego w Smardzewicach, Tadeusza Bieniasa, informacje o potrzebie zalegalizowania pomostów wisiały od dawna na pomostach. Ponieważ do nadzoru nikt się w tej sprawie nie zgłosił zostały one rozebrane i nadzór nie ma sobie nic do zarzucenia. - Na każdym pomoście były obwieszczenia. Nie mieliśmy kontaktu z właścicielami i nikt nie chciał nam udzielić informacji, kto taki pomost budował. Prosiliśmy grzecznie o zgłoszenie się, bo można zalegalizować taką budowlę, ale nie było chętnych – mówi Tadeusz Bienias.
Jak powiedziała nam rzecznik RZGW, Urszula Tomoń, urzędnicy postąpili zbyt pochopnie i zostali poproszeni o pisemne wyjaśnienia.
W czwartek podczas rozbiórki pomostów na miejsce została wezwana także policja.
(Strefa FM)