Na święta zostaliśmy bez pieniędzy, bez żadnej złotówki, i tak jest od listopada do dzisiaj. Prezes ręce rozkłada, bo... on nie ma - mówi jeden z pracowników Piotrkowskiej Fabryki Mebli.
- Prezes ostatnią pensję wypłacił pracownikom w listopadzie. Produkcja jakoś tam idzie. Prezes mówi, że kryzys, że wszystko drożeje, że nie ma odbiorców, że pieniądze nie wpłynęły. Tak jesteśmy zwodzeni już prawie 2 lata. Za najniższą krajową nie da się przeżyć trzech miesięcy, prawda? Ja mam na utrzymaniu córkę, mieszkam w bloku, mam opłaty, trzeba jakoś żyć. Takich osób jak ja jest na produkcji ok. 90 - mówi jedna z pracownic PFM. - Mało tego, nie mamy ogrzewania. W mrozy na hali było minus 7 stopni. Marzniemy, chorujemy, bo tylko część zakładu jest ogrzewana. Byłam w Inspekcji Pracy, opowiedziałam, jak wygląda sytuacja. Pani powiedziała: my wiemy. Czyli wiedzą i nic nie robią? Jesteśmy oszukiwani!
- Z czego żyję? Pomagają mi ludzie. Pożyczam pieniądze, narobiłam długów. Teraz już mi pożyczać nie chcą, bo ja nawet nie wiem, kiedy będę w stanie oddać. Właśnie ta sytuacja zmusiła mnie, żeby tę sprawę nagłośnić, żeby ktoś pomógł takim ludziom jak ja. Ludzie się boją, są zastraszeni - mówi rozgoryczona kobieta.
- Warunki są złe, zimno, brak materiału do pracy. Pensji nadal nie otrzymujemy, zaległości są 2-miesięczne (za grudzień i styczeń). Jesteśmy obecnie w sporze zbiorowym, bo firma zalega też z innymi należnościami, które przysługują pracownikom. To trwa już 3 lata, od kiedy prezes z opóźnieniem wypłaca pensje - mówią pracownicy (związkowcy).
(...)
Z trudnej sytuacji swoich pracowników doskonale zdaje sobie sprawę prezes PFM Janusz Śliwakowski, choć - jak sam przyznaje - jego sytuacja też łatwa nie jest. - Każdy odczuł na własnej skórze tegoroczną zimę. Problem z ogrzewaniem trwa od wielu lat. Fabryka nigdy nie była zabezpieczona przed mrozami. Przy temperaturze poniżej minus 20 st. w hali mogliśmy utrzymać ok. 5 - 7 stopni powyżej zera. Proces produkcyjny przebiega w ten sposób, że musimy ogromne ilości powietrza wyłapywać z hali razem z trocinami, z pyłem po to, aby chronić środowisko pracownicze. Nasze odpylanie nie jest nowoczesne. Jeżeli z hali wyciągamy ciepłe powietrze i wyrzucamy je na zewnątrz, to zimne powietrze do hali napływa. A jeżeli temperatura na zewnątrz wynosi minus 20 st., to nie jesteśmy w stanie tego powietrza w hali nagrzać tak, aby spełniało ono wymogi. Hala jest starego typu, nie ma żadnej izolacji, więc dwa piece pracowały pełną mocą, ale ilość energii, jaką dostarczały do hali, była niewystarczająca. Podjęliśmy decyzję, że w te największe mrozy zatrzymujemy zakład. Daliśmy ludziom urlopy, ale mam nadzieję, że odpracujemy to w innym terminie - tak prezes Śliwakowski wyjaśnił trudne zimowe warunki pracy.
A w kwestii wynagrodzeń? Prezes spółki twierdzi, że to wynik zaległości, jakie kontrahenci mają wobec Fabryki. - W tej chwili mamy zatory płatnicze, ponieważ z płatności nie wywiązały nam się firmy, które odbierają meble. Te płatności powinny wpłynąć 24 grudnia, 20 stycznia i 20 lutego. Tych płatności nie mamy, stąd opóźnienia w wypłacie wynagrodzeń. Ale to nie jest tak, że wszystkim pracownikom nie zapłaciliśmy. Części zapłaciliśmy wynagrodzenie za styczeń, innym jeszcze regulujemy. Mam nadzieję, że na początku marca uregulujemy styczniowe wynagrodzenia.
Aleksandra Stańczyk
więcej na ten temat również w najnowszym (8) numerze „Tygodnia Trybunalskiego”
