Pod mężczyzną zarwał się brzeg zbiornika. Wpadł on do wody na głębokość około 7-8 metrów, po czym przysypały go tony piasku. Poszukiwania trwają od kilku dni.
- W tej chwili zastępy Państwowej Straży Pożarnej prowadzą działania za pomocą łodzi i pontonów. Używają sonarów i kamer termowizyjnych. Zadysponowana jest jeszcze na tę chwilę grupa wodno-nurkowa, która będzie prowadziła działania pod wodą. Kopalnia poprosiła o pomoc ratowników ze Śląska. Razem z nimi będziemy prowadzić działania do skutku. Szukamy na całym akwenie – powiedział kpt Arkadiusz Makowski - rzecznik prasowy łódzkich strażaków.
- Obecnie na miejsce wypadku sprowadziliśmy wyszkolone psy. Szukaliśmy też pomocy poza granicami kraju - jednak bezskutecznie - mówi prezes kopalni Stanisław Mokrzysz. - Psy pływają na łódce z ratownikami i jakieś lokalizacje wyczuwają. Szukaliśmy pomocy kontaktując się z niemiecką obroną cywilną. Po opisaniu sytuacji stwierdzili oni, że nie widzą skutecznych metod, które mogłyby nam pomóc – dodał prezes.
Przypomnijmy - do wypadku doszło 28 kwietnia - w Światowy Dzień Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia w Pracy. Mężczyzna osierocił dwójkę małych dzieci.