Zatrzymany 20-latek podczas wstępnego przesłuchania w Komendzie Powiatowej Policji do wszystkiego się przyznał. - Zatrzymany nie potrafił logicznie uzasadnić swojego postępowania - mówi Bożena Łyzińska z biura prasowego bełchatowskiej policji. Już jednak w zeznaniach składanych prokuratorowi nie przyznał się do winy. Kamil P. miał stwierdzić, że "świadomie i celowo nie spowodował śmierci dziecka". Czy uderzył małego Łukaszka, nie chciał powiedzieć również dziennikarzom. Prowadzony korytarzem prokuratury szedł ze spuszczoną głową.

Prokurator prowadzący śledztwo zapoznał się ze wstępnymi wynikami sekcji zwłok chłopca, która wykluczyła niefortunny wypadek.

- Biegły stwierdził, że przyczyną śmierci dziecka był uraz głowy. Uraz ma charakter celowego działania osoby trzeciej - mówi Witold Błaszczyk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. - Na pewno nie był to uraz przypadkowy - dodaje. Prokuratura nie wyklucza, że już wcześniej znęcano się nad niemowlęciem.

- To jest jedna z wersji śledczych, która została przyjęta w postępowaniu - mówi Witold Błaszczyk. - W dalszym toku śledztwa będzie wyjaśniane, czy wcześniej nad tym dzieckiem się znęcano. I czy ktoś ewentualnie nie dopełnił obowiązków.

Po przesłuchaniu Kamila P. prokurator prowadzący śledztwo złożył wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanego na okres 3 miesięcy. Za zabójstwo dziecka mężczyźnie grozi nawet kara dożywocia.

Grzegorz Maliszewski POLSKA Dziennik Łódzki