Spotkali się w październiku ubiegłego roku. Formalnie działają od stycznia 2011. Do tej pory udało im się zorganizować mikołajki dla dzieci z piotrkowskiego Domu Dziecka, spotkanie opłatkowe w Domu Pomocy Społecznej oraz Dzień Babci i Dziadka. By kupić prezenty dla najmłodszych, przez wiele dni zbierali pieniądze do puszek, spotykając się czasem z brakiem przychylności ludzkiej.
Z SIM-ami (społecznymi instruktorami młodzieżowymi) spotykam się w ich siedzibie przy ul. Zamurowej w Piotrkowie. Są radośni, pełni energii, choć nieco nieśmiali. Na pytanie, jaki jest główny cel ich działalności, odpowiadają jednogłośnie: chcemy pomagać.
- Uważam, że człowiekowi z racji samego istnienia należy się pomoc. Jeżeli my sami mieliśmy kiedyś styczność z problemami w życiu, to moim zdaniem takie doświadczenie skłania do działalności w tego typu formacjach, a działań, których można się podjąć, jest wiele. Ja jestem wychowankiem domu dziecka i pogotowia opiekuńczego. Kiedyś ta pomoc była mi potrzebna i wtedy jej nie otrzymałem. Nikt nie wyciągnął do mnie ręki. Teraz, w miarę swoich możliwości, chcę pomagać - mówi Maksym.
- Chcę się sprawdzić swoje umiejętności, to, czy potrafię działać w grupie, chcę po prostu sprawdzić siebie. Kiedy mieliśmy okazję zrobić coś dla innych jako SIM-y, czułem satysfakcję. Poza tym aktywne spędzanie czasu to jest coś, co lubię. Spotkania na Zamurowej nie kolidują z moimi innymi zajęciami. Mam swoje hobby i znajduję czas na wszystko, co mnie interesuje - mówi Patryk. - Przyszłam tutaj z ciekawości i szybko przekonałam się, że pomoc ludziom sprawia mi wielką frajdę. Nie oczekuję wdzięczności, ale uśmiech osoby, której pomogliśmy, to najlepsza zapłata - mówi Kasia. - Mnie w domu uczono, że trzeba pomagać, bo nigdy nie wie się. kiedy samemu można tej pomocy potrzebować - dodaje Ola.
- Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że mamy więcej niż inni. Stwierdziłam to po wizycie w domu dziecka. Kiedy mam problemy, pomagają mi rodzice, a te dzieci ich nie mają - uważa Karolina
- Kto mówi, że współczesna młodzież jest zła, niech spotka się z naszą grupą - mówi Teresa Kucharczyk, prezes piotrkowskiego oddziału PCK. - To młodzi ludzie pełni zapału, którzy poświęcają własny czas na działalność charytatywną - dodaje Teresa Kucharczyk.
Stworzyli grupę, bo widzieli, że osób pozostawionych bez pomocy jest bardzo dużo. Pomysłodawcą stworzenia grupy i jednocześnie jej opiekunem jest Milena Mielczarek
- SIM-y to społeczni instruktorzy młodzieżowi. Stworzyliśmy tę grupę, by pomagać potrzebującym z naszego miasta i regionu. Formalnie działamy od stycznia tego roku. Zebraliśmy się jednak pod koniec października ubiegłego roku i doszliśmy do wniosku, że chcielibyśmy stworzyć grupę z konkretnym planem na konkretne działania. W ubiegłym roku zaczęliśmy organizować akcje (jeszcze jako grupa PCK). Byliśmy w Domu Dziecka w Piotrkowie. Zorganizowaliśmy dzieciom mikołajki. Zebraliśmy pieniądze i kupiliśmy paczki dla nich. Później było spotkanie wigilijne w Domu Pomocy Społecznej w Piotrkowie. Poszliśmy z kolędami i miło spędziliśmy czas. Wtedy też pojawiły się pomysły na zorganizowanie starszym ludziom Dnia Babci i Dziadka. Zrobiliśmy kartki dla tych ludzi i już jako grupa społecznych instruktorów młodzieżowych wręczyliśmy starszym osobom. To było bardzo miłe spotkanie - mówi Milena Mielczarek.
Aby pomóc, trzeba mieć często na to środki. Dlatego młodzi ludzie kwestowali z puszkami PCK, by zebrać pieniądze na prezenty i potrzebne materiały. Czasem pomagają sponsorzy.
- Przed mikołajkami chodziliśmy z puszkami po szkołach, do których chodzimy, i dawaliśmy szansę innym uczniom, by również pomogli. Bywało, że zbieraliśmy tez żywność. Ludzie różnie reagują na takie przedsięwzięcia. Czasem jest nam przykro, że jesteśmy źle traktowani. Zwłaszcza że dajemy z siebie wszystko - mówi Kasia.
Młodym ludziom pomysłów na dalsze działania nie brakuje. Chcą spotykać się coraz częściej i je realizować. Są pełni zapału i pozytywnej energii.
- Pomysłów mają tyle, że brakuje kartek w kalendarzu. Teraz po prostu musimy usiąść i ustalić, co jesteśmy w stanie zrobić. Chcemy organizować zabawy uliczne, by dzieci, które całymi dniami bez celu wałęsają się po mieście, brały udział w twórczych zajęciach. Zamierzamy organizować kursy pierwszej pomocy, by młodzi ludzie potrafili zachować się w trudnych sytuacjach, chcemy wejść do przedszkoli z akcją “Cała Polska czyta dzieciom". Pomysłów jest mnóstwo - mówi Milena Mielczarek.
Mogliby oglądać telewizję popołudniami, a wieczorami siedzieć przed komputerem. Jednak wybrali inną formę spędzania czasu. Pomagają. W szerokim tego słowa znaczeniu.