Janek pochodził z Podkarpacia, ale większość swojego życia związał z Piotrkowem. Pracował m.in. w nieistniejącym już zakładzie TELSIN (obecnie mieści się tam jeden z hipermarketów). Wreszcie prawie 30 lat temu trafił do Radia Piotrków...
Janka wspomina jego była koleżanka z pracy, sąsiadka i przyjaciółka, Ela Januszewska.
Druga połowa lat 90....
Do Radia Piotrków przychodzi niewysoki brunet.
Zna się na muzyce, dobrze słyszy dźwięki, uczy się obsługi miksera, zostaje realizatorem dźwięku. Reklamy, spoty, audycje, czy rozmowy... Jasiek nie zakończy realizacji, póki wszystko w emisji się nie zgodzi. Małomówny, skryty, szorstki w kontaktach. Rzadko się uśmiecha. Przewlekle choruje, co z czasem ma coraz większy wpływ na Jego poruszanie się. I na całe Jego życie.
Kto Go poznał wie, że to... specyficzny człowiek. Samotnik. Miłośnik muzyki z lat 70. (ale nie tylko), papierosów, gier komputerowych, domowych obiadów, książek dotyczących II wojny światowej, seriali kryminalnych. Lubi porządek, hoduje kwiatki doniczkowe, ma swoje przyzwyczajenia. Jest uparty i zasadniczy. Nie lubi zmian. Radio dla Niego to nie tylko praca. Znajduje tam grupę najbliższych sobie ludzi, których obchodzi co się z Nim dzieje. Uczestniczy w ich życiu. Tak mijają lata...
Ostatnie miesiące są trudne. Jasiek bardzo podupada na zdrowiu. Niechętnie godzi się na szpitalną pomoc. Jest uparty. Wydaje się, że nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Żyje "po swojemu"...
Do wczoraj.
Wieczorem odchodzi po cichu...
Po co Go tak publicznie wspominam?
Bo każde życie jest warte pamiętania.
I tyle trwa. Ile pamięć o nim.
Pamiętajcie Jaśka...
Janka wspomina też jego przełożony, prezes Radia Strefa FM Piotrków Tomasz Stachaczyk.
- Z Jankiem rozumieliśmy się doskonale. Może dlatego, że obaj wiedzieliśmy sporo na temat dźwięku. Janek był perfekcjonistą. Zatruwał nam błogi spokój, zmuszając do poprawiania tego, co naszym zdaniem było dobre. Ale dobre nie było. Bo tak mówił Janek i po pewnym czasie okazywało się, że to on miał rację. Jako uparty samouk, po kilkudziesięciu latach doszedł do zawodowego poziomu często nieosiągalnego dla innych. Ale Janek był nie tylko dźwiękowcem. Słuchał tego co nagrywał i nie bał się nas krytykować, kiedy słyszał błędy językowe lub też nagrywany wywiad był bez sensu. Życie mocno go doświadczyło, od dziecka zmagał się ze znaczną niepełnosprawnością. Znosił to, co przyniosło mu życie godnie. Tym nam chyba najbardziej imponował. Dzisiaj studio w którym pracował często stoi puste. Na razie nie chcemy robić w nim bałaganu. Bo Janek bardzo o nie dbał. Będzie nam Janka Bochniaka bardzo brakowało.