Liczyliśmy na wiosnę
- Już zimą tego roku było wiadomo, że sytuacja jest niepokojąca. W stosunku do tego samego okresu ubiegłego roku liczba zdających egzamin na prawo jazdy w naszym ośrodku spadła o 35%. Wiedzieliśmy o zbliżającym się niżu demograficznym, ale liczyliśmy jeszcze na to, że to chwilowy spadek zainteresowania spowodowany trudnymi warunkami na drogach, bo przecież zima była w tym roku nadzwyczaj uciążliwa. Teraz już jednak, z nadejściem wiosny, wiemy, że liczba zdających nie zacznie lawinowo rosnąć. W tym samym okresie rok wcześniej mieliśmy 30% więcej chętnych. W kategoriach na ciężkie samochody jest jeszcze gorzej, ponieważ frekwencja spadł o połowę. To wszystko niestety nie pozwala nam nie zareagować - tłumaczy Bogusław Kulawiak, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Piotrkowie.
- Jesteśmy jednostką samofinansującą się i musimy w odpowiedzialny sposób kontrolować wydatki. Rachunek jest prosty, choć przykry i trudny do przełknięcia. Liczba egzaminatorów zatrudnionych w naszym ośrodku jest ściśle uzależniona od liczby chętnych na egzaminy. O 30% osób oczekujących na egzamin mniej oznacza, że etaty egzaminujących jestem zmuszony również zredukować o taką samą liczbę. Taki to zawód. Część pracowników zwolnię, części już zredukowałem etaty. Ci drudzy podpisali już nowe umowy - wyjaśnia dyrektor WORD-u.
Na poprawę trzeba będzie poczekać
Przyczyn zmniejszonej liczby chętnych jest kilka. Pierwszą z nich jest niż demograficzny, drugą zasobność portfeli społeczeństwa (skutki kryzysu gospodarczego), kolejną to, że skończył się okres, kiedy starsze osoby masowo zdawały egzaminy na prawo jazdy. - Przez kilka lat masowo zgłaszali się chętni powyżej 40 roku życia. Ci, którzy musieli zrobić prawo jazdy, już to zrobili. Poza tym, nie oszukujmy się, koszt zrobienia prawa jazdy dla wieli ludzi jest dość znaczny - to około 1500 zł na kategorię B. Kilka tysięcy na cięższe kategorie - to nie jest wcale mało. Ale koszty przeprowadzenia kursów są olbrzymie. Ludzie rezygnują, bo ich zwyczajnie nie stać. Koszt samego egzaminu nie jest taki duży - ok. 150 zł (kat. B) - i jego obniżyć nie można, bo i tak jest już wyśrubowany. Ustawa mówiąca o jego wysokości powstała w 2005 roku, więc realia rynku znacznie się od tamtego czasu zmieniły. Kiedy na to wszystko nałożył się trudny okres demograficzny - to mamy takie efekty, jakie mamy. Liczba chętnych oczywiście może się nagle zmienić na lepsze, ale już teraz wiemy, że będzie to chwilowe drgnięcie i aż do 2016 roku nie należy się spodziewać zdecydowanej poprawy sytuacji. Musimy zacisnąć pasa - podsumowuje Bogusław Kulawiak.