Dlaczego nie potrafimy przestać? Być może dlatego, że przez 40 lat tzw. Polski Ludowej brakowało wszystkiego. Teraz wszystko jest w zasięgu ręki, rodzą się potrzeby. Najczęściej zaczyna się od drobiazgu, np. remontu. Później dochodzi telewizor, sprzęt AGD, nowa pralka, później fajna torebka, jeszcze jakieś wczasy i… wszystko zaczyna się kręcić. Kiedy rata jest mała w stosunku do dochodów, można sobie z tym poradzić. Gorzej, kiedy rata rośnie. Często kolejne zobowiązania finansowe zaciągane są bez wiedzy współmałżonka. Problem ciężkiego kalibru pojawia się, kiedy na spłatę nie starcza dochodu męża czy żony. Zaczyna się ukrywanie.
O finansowej pętli zaciskającej się na szyi wiele wie Magdalena Zelek, właściciel Zelek Finanse z siedzibą w Piotrkowie, to u niej szukają pomocy osoby z nożem na gardle. Jak ratuje się tych, którzy wpadli w finansowe tarapaty? - W pewnym momencie trzeba zamienić się psychologa-terapeutę – mówi specjalistka od kredytów. - Od tego trzeba zacząć, bo osoby, które mają kłopoty, przychodzą do mnie z niepewnością, wstydem. Trzeba bardzo ostrożnie prowadzić rozmowę, powoli, by się otwierały i powiedziały, ile tego (czyli długu) jest. Bardzo często ludzie sami już nie wiedzą, ile mają zobowiązań. Powoli odkrywają karty.
Wiele osób, mając nóż na gardle, przychodzi po kredyt konsolidacyjny. Kiedy chodzi o normalne kredyty bankowe, można pomóc w miarę szybko i sprawnie. Gorzej, kiedy jesteśmy pozadłużani w tzw. parabankach.
- Niestety ludzie bardzo często biorą kredyty na różnego rodzaju zachcianki. Wciąż jesteśmy trochę społeczeństwem, które żyje na pokaz. Czasem zadaję moim klientom pytanie, co zrobili z tymi pieniędzmi, czy chociaż pojechali na jakieś wakacje? Zazwyczaj słyszę, że nie. Jeden kredyt spłacany jest następnym – mówi Magdalena Zelek, która rozwiązuje finansowe problemy piotrkowian. - Najgorsze jest to, że ludzie w związkach w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Kiedy już trafiają do mnie małżeństwa, po prostu przechodzą terapię. Na początku oczywiście nie przychodzą razem, wspólne wizyty to kolejny etap. Najpierw przychodzi jedna osoba (ta zadłużona), która po prostu już nie wie, co ma ze sobą
zrobić. Opowiada mi swoją historię, ja szukam rozwiązania. Nie mam gotowych recept, podchodzę do klienta indywidualnie. Kiedy sytuacja jest bardziej złożona, trzeba porozmawiać, bo ludzie muszą się do wielu rzeczy przyznać, a to nie jest łatwe.
Dlaczego dajemy się pochłonąć bezmyślnemu konsumpcjonizmowi, a co za tym idzie bezmyślnemu zadłużaniu? Może z nieświadomości, a może nie jesteśmy nauczeni życia, może nikt nam nie powiedział, że nie posiadanie rzeczy za wszelką cenę to zły pomysł. - Jestem w stanie to zrozumieć, bo przez wiele lat w naszym społeczeństwie wszystkiego brakowało. Teraz, kiedy jest tyle sklepów, kiedy tyle dóbr materialnych jest na wyciągnięcie ręki i kiedy ktoś zaczyna trochę więcej zarabiać, rodzą się potrzeby. Gorzej, kiedy traci się nad tym kontrolę. Zawsze powtarzam, żeby notować sobie swoje wydatki. Podczas pierwszej rozmowy radzę, by spisać sobie wszystko dokładnie, punkt po punkcie, jaka
rata, kiedy wzięty był kredyt i w jakim banku. Często ludzie nie mają umów na swoje wszystkie zobowiązania. Wtedy mówię, by sprawdzili w wyciągach bankowych, co w ogóle opłacają, bo sami już tracą rachubę – radzi specjalista. - Kiedyś przyszła do mnie – po konsolidację - kobieta, która miała 8 zobowiązań (chwilówek). Jej mąż nic nie wiedział. Zadałam pytanie, po co potrzebne jej były te pieniądze. Przyznała się, że po prostu chciała mieć markowe ciuchy. Udało się, skonsolidowałyśmy jej zobowiązania, nadal nie informując męża. Obiecała, że już nigdy więcej tego nie zrobi. Co się teraz u niej dzieje, nie wiem. Myślę, że za jakiś czas się do niej odezwę, z ciekawości To trochę jak hazard.
Dlaczego „chwilówki” są takie niebezpieczne? Dlatego, że klient bierze 2 tys. zł pożyczki, a spłacić musi 4 tys. To niewielkie kwoty, ale wystarczy dopisać jedno zero i do spłaty mamy 40 tys. zł. Obsługa kredytów w instytucjach pozabankowych jest horrendalnie wysoka. Zanim podejmiemy decyzję, powinniśmy więc sprawdzić nie tylko oprocentowanie nominalne, ale też na RRSO, czyli rzeczywistą roczną stopę oprocentowania, poza tym wysokość prowizji. - Czasem zastanawiam się nad fenomenem tych instytucji, dlaczego są tak popularne. Chyba dlatego, że są szybkie. Dzisiaj chcę, dziś dostaję. To kwestia dosłownie paru minut i mamy pieniądze na koncie. Czy nie warto poczekać ten 1 – 2 dni? Czy nie warto pójść do normalnego banku, gdzie oprocentowanie jest w granicach 7%? Kiedy pytam klientów, dlaczego nie skorzystali z banku zamiast z „chwilówki”, zazwyczaj nie potrafią odpowiedzieć. Dla ludzi nie liczą się koszty kredytu, tylko szybkość jego otrzymania. Po prostu brakuje cierpliwości – mówi właścicielka Zelek Finanse.
Często mąż o długach swojej żony dowiaduje się właśnie w biurze specjalisty od kredytów. Z reguły kończy się to łapaniem za głowę i lamentem: „Co ty zrobiłaś? Do czego ty nas doprowadziłaś? Co my teraz zrobimy?” - Nigdy nie wiadomo, jak ktoś zareaguje, dlatego to tak stresujące dla mnie, przedsiębiorcy. Zawsze proszę, by obecny był ktoś jeszcze z rodziny, córka czy syn. Ludzie nabierają przy mnie, przy osobie trzeciej, większej odwagi – tłumaczy specjalistka od kredytów. - Po kilkunastu latach pracy w tej branży mogę stwierdzić, że ludzie w małżeństwie bardzo rzadko rozmawiają na trudne tematy. Boją się otwierać i boją się mówić. Później jest obwinianie się: „Bo ty jesteś taka… bo ty nas do tego doprowadziłaś”. Ludzie boją się przyznać, że zrobili coś źle. To oczywiście ma podłoże psychologiczne, ma związek z poczuciem własnej wartości, z tym, że nie wierzymy w siebie. Robimy coś, nie wychodzi nam, później jesteśmy krytykowani przez najbliższą nam osobę i czujemy się z tym źle.
Długi, bezmyślnie zaciągane kredyty bardzo silnie odbijają się na naszych emocjach. Zaczyna się życie w ciągłym strachu, że się wyda, że przyjdzie komornik i zajmie pensję. Dlatego zawsze mówię na początek, by porozmawiać ze swoim współmałżonkiem, to zawsze boli, ale jest konieczne. Naprawdę uważam, że prawda uwalnia nas wszystkich. Niejednokrotnie osoby, które wreszcie powiedziały prawdę, stwierdzały, że poczuły się jakby im kamień spadł z serca. Nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, by rodzina, która dowiedziała się o trudnej sytuacji finansowej, nie wyciągnęła pomocnej dłoni. Zazwyczaj, po pierwszym szoku, jest mobilizacja i planowanie, co robimy, żeby z tego wyjść.