27 kwietnia wieczorem oficer dyżurny bełchatowskiej policji otrzymał zgłoszenie o zakrwawionym mężczyźnie, który mógł zostać pobity. Na miejsce skierowano patrol policji. Na ulicy Nadrzecznej w Bełchatowie funkcjonariusze zastali zgłaszającego i mężczyznę leżącego na chodniku. - Jego wygląd jednoznacznie wskazywał, że padł ofiarą przestępstwa. Był zakrwawiony i obolały – relacjonuje oficer prasowy komendy w Bełchatowie. - Zgłaszający powiedział funkcjonariuszom, że nie był świadkiem zdarzenia i nie widział nikogo podejrzanego. Pokrzywdzony natomiast oświadczył, że został zaatakowany przez dwóch mężczyzn i kobietę. Oprawcy kopali go po całym ciele. Kiedy doprowadzili go do stanu bezbronności, ukradli wiatrówkę, którą trzymał w walizce, telefon komórkowy i torbę z artykułami spożywczymi.
Pokrzywdzony został przewieziony no bełchatowskiego szpitala. Grupa dochodzeniowo-śledcza z technikiem kryminalistyki wykonała oględziny miejsca zdarzenia. Natomiast policjanci z Wydziału Prewencji ruszyli w teren. - Patrolując okolicę, wylegitymowani mężczyznę, który chwilę wcześniej minął się z osobami poszukiwanymi przez policjantów – informuje rzecznik bełchatowskiej policji. - Wskazał mundurowym kierunek, w którym te osoby poszły. Po chwili policjanci zauważyli trzy osoby, które odpowiadały rysopisom sprawców. Okazało się, że faktycznie byli to napastnicy. W ten sposób sprawcy rozboju zostali zatrzymani przez policjantów zaledwie w kwadrans po otrzymaniu informacji o zdarzeniu.
Mężczyźni w wieku 34 i 37 lat oraz towarzysząca im 35-letnia kobieta mieli przy sobie fanty pochodzące z przestępstwa. Policjanci odzyskali też telefon pokrzywdzonego, który oprawcy wyrzucili zaraz po zdarzeniu. Wszyscy trafili do policyjnego aresztu. Po wytrzeźwieniu usłyszeli zarzuty rozboju, za co grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności. Na wniosek prokuratora sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu trójki podejrzanych.