Przepadł jak przysłowiowy kamień w wodę. Nie odbierał telefonu, nie dawał znaku życia.
- Poszedł do przychodni na badania okresowe i już nie wrócił. Próbowałem się do niego dodzwonić, nadaremnie. Jestem w szoku, nie wiem co się mogło stać. Zachowywał się normalnie. Nie zauważyłem nic nadzwyczajnego w jego zachowaniu. Od jasnowidza otrzymałem ekspertyzę, że syn nie żyje. Nie wierzę w to wszystko. Mam nadzieję, że się odnajdzie - opowiadał ojciec Piotra.
- Przeszukiwaliśmy wszystkie miejsca, które wydawały nam się podejrzane i w które mógł wejść. Głównie niedokończone budowy, pola, rowy, krzaki, studnie kanalizacyjne, rzekę Strawę, miejsca pod wiaduktami, na torach... I nic - opowiada kolega Piotra.
Dzisiaj grupa osób zebrała się przed piotrkowską komendą policji, by ustalić, jakie rejony należy przeszukać w pierwszej kolejności.
Wiadomo już, że ta historia ma tragiczny finał. Rano, około godziny 8:00 znaleziono zwłoki młodego mężczyzny - kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie widziany był po raz ostatni. Policja potwierdza, że są to zwłoki zaginionego. Najprawdopodobniej popełnił on samobójstwo.