O siatkarce pisaliśmy kilka miesięcy temu, kiedy okazało się, że niegdyś gwiazda sportu jest osobą bezdomną, nocującą na ławce w parku w Radomsku.
Jak trafiła na ulicę? „Najpierw zmarli jej rodzice, a potem drugi mąż. Wszyscy w ciągu jednego roku. Załamała się i, jak sama mówiła, topiła smutki w alkoholu. Przez alkohol zaczęły się kłótnie z córkami. Jedną miała jeszcze z pierwszego małżeństwa, a trzy kolejne przysposobiła przez drugie małżeństwo. Z domu na ulicę wyrzuciła ją najmłodsza z pasierbic. Gdy pani Jolanta została jej macochą, pasierbica miała 5 lat. Przez całe życie wolała do niej „mamo”, a gdy zmarł jej ociec uznała, że są dla siebie obce. Pani Jolanta nie była zameldowana w mieszkaniu po mężu w Łodzi, więc z dnia na dzień straciła dach nad głową” - pisaliśmy na naszym portalu 4 sierpnia 2016 r.
Kiedy kilka miesięcy temu z Jolantą Molendą rozmawiała reporterka Strefy FM okazało się, że była sportsmenka żyje z renty inwalidzkiej przyznanej przez ZUS z powodu całkowitej niezdolności do pracy. Oprócz cukrzycy i padaczki, kobieta skarżyła się wtedy na problemy ze stawami. Na ulicy żyła od 3 lat.
Interwencja mediów spowodowała, że pani Jolancie pomogli ludzie dobrej woli. Powoli wychodziła na prostą.