Nietrudno tam trafić – przedszkole zajmuje parter na dwóch klatkach schodowych jednego z bloków usytuowanych przy ulicy Słowackiego. Okna placówki oklejone są przeróżnymi kolorowymi wycinankami. Już przy jednym z wejść do klatki schodowej słychać charakterystyczną wrzawę. W drzwiach wita nas Alina Rataj, dyrektor placówki.
- Mija piąty rok, od kiedy zostałam tutaj dyrektorem i moje szczególnie pozytywne odczucia są związane z doskonałym zespołem. To przedszkole ma też swój specyficzny charakter. To, że jesteśmy w wieżowcu, wiąże się z tym, że warunki są, jakie są – mówi. - Udało się jednak to wszystko tak poukładać, oczywiście nie tylko przeze mnie, w ciągu tych kilkudziesięciu lat, że stworzyliśmy dość specyficzny klimat. To rodzinne, domowe przedszkole, wszyscy się znamy. Wszystkie grupy, dzieci, pracownicy, wszystkie „ciocie" są razem i myślę, że dlatego czujemy się tutaj dobrze – przyznaje.
Dyrektor Rataj oprowadza nas po kolejnych pomieszczeniach przedszkola. Po kilkunastominutowej rozmowie, nadchodzi pora obiadowa. Dzieciaki we wszystkich grupach ("Biedronki, "Pszczółki" i "Motylki") grzecznie siedzą przy stołach i czekają na posiłek. Wita nas chóralne "dzień dobry".
Teatralnie usposobieni
Przedszkole ma powierzchnię 300 metrów kwadratowych. - Na każdą grupę przypadają 2-3 sale, więc udaje nam się, mimo niewielkich gabarytów, wszystko ze sobą pogodzić – dodaje Alina Rataj. W przedszkolu mieszczą się 3 grupy po około 25 dzieci. Zatrudnionych jest szesnastu pracowników (nie wszyscy na pełnym etacie – na każdą grupę przypada dwóch wychowawców, bo grupy są "rozłożone" w ciągu całego dnia). Są także nauczyciele: wspomagający, nauczyciel angielskiego i religii, logopeda... A ponadto dzieci mogą skorzystać z zajęć rytmiki i tańca.
To nie przypadek. Tym, co ma wyróżniać "Szesnastkę" na tle innych przedszkoli, jest bowiem duży nacisk położony na edukację teatralną. Zresztą to z tej placówki wyrosło Stowarzyszenie Busola dla Artystycznie Uzdolnionych Dzieci. - Cały czas współpracujemy z Busolą i MOK-iem w obszarze organizowania różnych artystycznych przedsięwzięć – mówi Alina Rataj. - To teatralne usposobienie wynika też z kwalifikacji naszych nauczycieli, którzy robią to z pasją i zaangażowaniem.
Udaje nam się porozmawiać z dwiema wychowawczyniami: Anną Wojtasińską i Magdaleną Gumulec. Pani Anna pracuje w "Szesnastce" od 28 lat. Można więc powiedzieć, że w ciągu jej pracy przewinęło się tu niemal całe pokolenie. Jak wspomina swoje początki? - Z pewnością wnętrze przedszkola wyglądało zdecydowanie inaczej. Z biegiem czasu pojawiały się kolejne pomysły, by uczynić placówkę coraz bardziej przytulnym, ciepłym i przyjaznym dla dzieci miejscem – mówi. - Ważne jest to, że każda z nas ma swoje zainteresowania, które próbuje przemycić na zajęciach. Prowadzimy zajęcia teatralne, plastyczne czy zabawy badawcze. Widzimy, że sprawia to dzieciom ogromną frajdę. Chcemy dzielić się z nimi swoją pasją – przyznaje z kolei pani Magda.
O zdanie pytamy także "drugą stronę" – przedszkolaki. Mają na imię Kuba, Marysia, Igor i Ala. To rezolutne, pełne życia dzieci. - Sześć i pół, sześć i pół, sześć i pół – pytane o wiek, prześcigają się w odpowiedziach. W przyszłości chcą zostać kolejno: strażakiem, lekarzem, kierowcą śmieciarki i akrobatką. Co najbardziej podoba im się w zajęciach? - Lubię, jak tańczymy. - I plastykę – dodaje Igor. - Na zajęciach z plastyki lepimy różne rzeczy z plasteliny. Króliczki, pieski, bałwany – mówi nam Kuba. - Tańczymy walca wiedeńskiego, angielskiego i "bzika". To jest taki śmieszny taniec – mówi z kolei Ala.
Nie stracić, a zyskać
Reforma edukacji ma swoje dobre i złe strony. Częściej mówi się o tych złych, bo i lista obaw jest długa: perspektywa zwolnień nauczycieli, duże koszty wdrożenia zmian, konieczność dostosowania obecnych placówek do nowej sieci szkół, wadliwa podstawa programowa... Są jednak placówki, które na wprowadzonych zmianach mogą zyskać. I do takich właśnie należy "Szesnastka".
Zatwierdzenie projektu nowej sieci placówek w Piotrkowie ma nastąpić z końcem marca. W Piotrkowie zmieni się sporo: Gimnazjum nr 1 i nr 2 zostaną włączone do szkół ponadgimnazjalnych - odpowiednio do ZSP nr 1 i IV LO, zaś Gimnazjum nr 4 i 5 zostaną włączone do szkół podstawowych - odpowiednio do SP 10 i SP 2. Ostatnia z placówek ma zmienić siedzibę i przenieść się do budynku po "Piątce". Uzasadnienie? Budynek przy Kostromskiej należy do najnowocześniejszych i najlepiej wyposażonych i nie może stać pusty. Opróżnienie budynku po SP 2 oznacza potencjalne przenosiny przedszkola nr 16 na ulicę Daniłowskiego. Większa powierzchnia, własne boisko i plac zabaw, a ponadto dwa nowe oddziały przedszkolne. To kusząca perspektywa.
Trzeba zaznaczyć, że o przenosinach placówki mówi się od bardzo dawna. O jednej z takich prób "Tydzień Trybunalski" pisał już 9 lat temu. Wówczas nową siedzibą przedszkola miał być budynek przy ulicy Kasztanowej, a więc – umówmy się – w lokalizacji nieszczególnie odpowiadającej tej obecnej i zdecydowanie mniej atrakcyjnej. Istniało jednak sporo zawiłości prawnych, budynek najpierw należał do miasta, później został podarowany Akademii Świętokrzyskiej, darowizna została cofnięta, a następnie biuro prasowe magistratu poinformowało, że "decyzja o umieszczeniu przedszkola w budynku przy ul. Kasztanowej na razie została wstrzymana (do czasu wyjaśnienia i uregulowania kwestii własnościowych)."
Iść na swoje
Warto też podkreślić, że budynek, w którym funkcjonuje obecnie Szkoła Podstawowa nr 2, był przeznaczony... właśnie dla Przedszkola Samorządowego nr 16. - To miejsce pracy jest moim jedynym. Po zakończeniu edukacji przyszłam tutaj i usłyszałam od koleżanek: "jesteśmy w takim małym miejscu, ale tam (na Daniłowskiego) buduje się dla nas przedszkole". Potoczyło się jednak inaczej, nie udało się – mówi Anna Wojtasińska. "Szesnastka" została więc tam, gdzie funkcjonuje od 1979 – na parterze wieżowca. I jakkolwiek przytulne i przyjazne jest to miejsce, nie sposób dostrzec pewnych braków.
- Naszym marzeniem zawsze było mieć trochę więcej miejsca. Chociażby środowiskowe spotkania z rodzicami nie mogą odbywać się tutaj, bo jest go za mało. Musimy polegać na współpracy z Busolą i korzystać z jej sal. Także na przykład święta takie jak Dzień Babci i Dziadka musiały odbyć się w jej siedzibie – przyznaje dyrektor przedszkola.
Niewielki metraż to absolutnie kluczowy problem. Dyrektor pokazuje niedawno wyremontowaną łazienkę. - Zrobiliśmy niemal wszystko to, co się dało, zakupiliśmy to, co się dało, ale przez ograniczony metraż mamy ograniczone możliwości rozwoju i poza kosmetycznymi zmianami nie możemy zdobyć się na więcej. Większa powierzchnia byłaby z korzyścią dla swobodnego rozwoju dzieci. Brakuje nam dużej sali rekreacyjnej. W pobliżu mamy osiedlowy plac zabaw, ale przecież to nie to samo, co mieć własny. Wyjść na swoje i na przykład uprawiać własny ogródek to zupełnie co innego – kończy Alina Rataj.