W ostatnim czasie zamknięto dwa sklepy z dopalaczami w centrum miasta. To nie pierwsza tego typu akcja. Jak to się odbywa? Z reguły najpierw ktoś zgłasza policji, że jest gdzieś takie podejrzane miejsce, policja wspólnie z sanepidem wkracza do akcji, a potem... Potem zależy. Zależy, co jest sprzedawane. Sprzedający są sprytni, znajdują się pod opieką jeszcze sprytniejszych prawników, co oznacza, że nie zawsze takie akcje kończą się np. wyrokiem skazującym dla osoby będącej właścicielem sklepiku. Często jest tak, że sklep znika z jednej ulicy, by za kilka dni pojawić się na innej. Pod zmienioną nazwą. Zmieniany jest także skład tych substancji tak, by uniknąć zarzutu o to, że znajdują się one na liście substancji zakazanych. W tym celu do takiego środka dodawane jest choćby mocno zmielone szkło z jarzeniówki...
- Każdy sygnał jest przez nas sprawdzany - mówiła w radiowym Maglu Ilona Sidorko, oficer prasowy piotrkowskiej policji. - Znajdowane na miejscu środki są zatrzymywane i przekazywane do badań. Jeśli zawierają substancje narkotyczne, ich właściciel odpowiada za posiadanie narkotyków. Na dziś w Piotrkowie nie ma żadnego tego typu sklepu. Dwa zostały zamknięte w wyniku interwencji sanepidu i policji.
Niedaleko nas, w Pabianicach uznawanych za dopalaczowe zagłębie, z takimi miejscami oprócz metod tradycyjnych, próbuje się walczyć dość niekonwencjonalnie. Ksiądz Michał Misiak (na zdjęciu) niemal codziennie przeprowadza akcje mające na celu nawrócenie sprzedawców i kupujących te substancje na dobrą drogę. Przed sklepami organizuje modlitwy i wygłasza kazania.
- To efekt natchnienia od Boga - mówił ksiądz w magazynie Magiel. - Modlimy się za tych, których skusił szatan. Tych, którzy prowadzą sprzedaż takich środków, jak i tych, którzy je kupują. Dotarliśmy do środowiska dilerów. Łatwo nie było, zwłaszcza na początku, ale po pewnym czasie ci ludzie zaczęli ze mną rozmawiać. Przyznali, że robią to dla zysku, czy też w wyniku trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli. Cały czas mam z nimi kontakt. W czasie moich i naszych wizyt pod sklepami, kupujących nie ma. To też jakieś efekty naszej akcji. Wierzę, że będzie lepiej, bo dobro zawsze zwycięża.
Trudno powiedzieć, jak będzie, choć wiara księdza (swojego czasu przymierzanego do jednej z piotrkowskich parafii) w ludzi jest godna pochwały.
Tyle, że ksiądz jest jeden, a sklepów kilkaset.