Prokurator Jolanta Jackowiak z łaskiej prokuratury twierdzi, że sprawa, w której akt oskarżenia powinien być formalnością, jest wciąż otwarta. Przypomnijmy, że łaska policja zatrzymała radnego na początku lutego w Widawie, bo funkcjonariuszy zaintrygował fakt, że jego auto jedzie bez włączonych świateł. Kierowca, czyli radny Miłek, miał 3,3 promila alkoholu. Zabrano mu prawo jazdy, mediom tłumaczył, że podwoził tylko mamę z zabiegu u kręgarza, "ledwie 300 m od domu, boczną uliczką". Jeszcze nie opadł kurz po tym ekscesie, gdy radny w całym kraju rozsławił łódzki sejmik przejażdżką na wózku w asyście ratowników pogotowia. "Zasłabł" na sesji, a koledzy słaniającego się radnego wyprowadzili z sali. Urzędnicy i radni wspominali, że czuli od niego woń alkoholu, jednak sprawa rozeszła się po kościach, bo nikt nie wezwał policji. Film z ewakuacji radnego pokazała stacja TVN24.
W poniedziałek radny Miłek pojawił się na sesji, mimo że oficjalnie jest chory. Jak tłumaczy prokurator Jolanta Jackowiak, prokuratura ma już cztery zwolnienia Miłka - dwa z poradni chirurgiczno-ortopedycznej w Sieradzu i dwa od lekarza z uprawnieniami biegłego sądowego, także z Sieradza. Termin ostatniego zwolnienia mija 21 maja, czyli za nieco ponad trzy tygodnie. - Ze zwolnień wynika, że nie może uczestniczyć w czynnościach, ale jeśli był na sesji, to znaczy, że to nieprawda i że jest zdrowy - mówi prokurator Jackowiak. - Za wcześnie mówić, czy czekają go za to jakieś konsekwencje. Jedyne, co w takiej sytuacji mogę zrobić, to powołać biegłego, który sprawdzi stan zdrowia tego pana. I tak się stanie
Sławomirowi Miłkowi grożą dwa lata więzienia, ale nawet gdyby sąd umorzył wobec niego postępowanie, to wedle przepisów i tak straci mandat radnego. Zaostrzone niedawno prawo mówi bowiem, że nie trzeba do tego wyroku skazującego, a wystarczy samo umorzenie sprawy, którą wytoczono z oskarżenia publicznego za przestępstwo umyślne. A tak właśnie jest w sprawie Miłka. Kiedy to się może stać? Nie wiadomo, bo radny skutecznie blokuje nawet postawienie zarzutu. Wczoraj nie chciał rozmawiać na temat "choroby", która przeszkadza mu w wizycie u prokuratora, ale nie stanowi problemu w głosowaniach sejmiku. Potem wyłączył telefon.
Marcin Darda POLSKA Dziennik Łódzki