13 grudnia w Rydze odbyła się Ceremonia wręczenia Europejskich Nagród Filmowych. O nagrodę w kategorii filmów krótkometrażowych walczył piotrkowianin Wojciech Sobczyk. Nagrody co prawda nie zdobył, ale już sama animacja była wielkim wyróżnieniem.
Obraz „Lato 2014” jako jedyny reprezentował polską kinematografię w kategorii filmu krótkometrażowego. To pesymistyczna wizja ludzkiego losu, uniwersalna opowieść o świecie opanowany przez zło. Europejska Nagroda Filmowa to odpowiednik Oscarów, jest najbardziej prestiżową nagrodą przyznawaną europejskim filmom.
Dziś rozmawiamy z twórcą film - Wojciechem Sobczykiem, piotrkowianinem z urodzenia.
To, czym się Pan zajmuje jest zawodem czy pasją?
To przede wszystkim pasja, ale też pewien sposób na życie. Szczęśliwie udało mi się połączyć dwie sprawy, bo pracuję w Akademii Sztuk Pięknych, pracuję też w pracowni filmu animowanego. Jednocześnie realizuję filmy animowane.
Krótkometrażowy film animowany „Lato 2014” zdobył nominację do bardzo ważnej nagrody.
Nominację zdobyłem na premierowym pokazie w Krakowie. W Polsce jeden festiwal ma możliwość przyznawania nominacji do tej nagrody. Nominację przyznało mi międzynarodowe jury festiwalu, później okazało się, że spośród polskich filmów to jedyny krótkometrażowy film nominowany do tej nagrody w tym roku. Film jest animowany, ma 12 minut, jest czarno-biały. Polskie filmy animowane mają dość długa tradycję. Kiedyś cieszyły się bardzo dobrą opinią, polska szkoła animacji była ceniona na całym świecie. Teraz filmy realizowane są już trochę inaczej, inną techniką, opowiadają trochę inne rzeczy. Zawsze jednak ten smutek polskich filmów był widoczny na świecie. Wydaję mi się, że również w moim filmie ten duch pozostał.
O czym opowiada „Lato 2014”?
Zaczyna się bitwą na polach Grunwaldu, a potem... jest tylko gorzej. W filmie nie chodzi o to, kto z kim walczy i kto wygrywa. Zdaję sobie sprawę, że dla ludzi spoza Polski ta bitwa może być w ogóle nierozpoznawalna, ale rozpoznawalne jest to, że na koniec nikt nie jest zwycięzcą. Cytuję nawet obraz Matejki Bitwa pod Grunwaldem, ale jeśli chodzi o sam wydźwięk sceny batalistycznej, to jest on ponury, kończy się źle.
Jak długo powstawał ten obraz?
Ten film wymagał dość dużego nakładu pracy. Był rysowany tradycyjną techniką. Najpierw cała animacja została narysowana na kartkach. Aby mieć 1 sekundę filmu trzeba było narysować 24 rysunki. Cały film to ok. 17 tysięcy rysunków. Później te rysunki zostały skopiowane do komputera, tam zostały pomalowane. Następnie wszystko zostało zmontowane. Obraz pokazałem dźwiękowcom, kompozytorowi, powstała muzyka i dźwięk. Ten etap również był interesujący, sama bitwa pod Grunwaldem wymagała niestandardowego podejścia, ponieważ trzeba było nagrać wszystkie dźwięki bitewne. Planowałem, że ten film zajmie mi ok. 2 lat. Zajął 7.
Jest Pan piotrkowianinem z pochodzenia, ale zawodowo związał się Pan z innym miastem.
Urodziłem się w Piotrkowie i nadal jestem związany z miastem, tutaj mieszkam, mam rodzinę, tutaj mieszka moja żona, synek. Z tym miastem związane są te rzeczy, które przekładam na obraz filmowy. Pejzaże, które można zobaczyć w moich filmach są pejzażami z okolic Piotrkowa. Związałem się z Krakowem, dokąd wciąż podróżuję. Najpierw tam studiowałem, potem na tej samej uczelni zacząłem pracować.
Nad czym Pan teraz pracuje?
Przez to, że filmy powstają powoli, to nie mam ich tak dużo. Poprzedni film to „Wiosna 1999”. Daty, które dodaję do tytułów wyznaczają cykliczność powstawania moich obrazów, chociaż mam nadzieję, że kolejny powstanie trochę szybciej. Mam już przygotowany projekt „Jesieni” jako kolejna odsłona szerszego cyklu. Zanim zacznę pracować nad nim na dobre, muszę najpierw... zapomnieć o „Lecie”, aby nie powtarzać pewnych rzeczy. Chcę, aby kolejny obraz niósł ze sobą już zupełnie inne uczucia.
Rozmawiały as i js