84-letni Władysław Piechura nie ukrywa zdenerwowania, bo rachunki zawsze płaci w terminie. W styczniu za wodę zapłacił z góry za cały kwartał. - Wcześniej jak zakręcili, to ktoś tam pomajstrował i woda była, a teraz betonem załatwili i za skarby się tej wody nie odkręci. Na same święta tak nas załatwili - martwi się rzetelny i sumienny lokator w podeszłym wieku. - Ja tu mieszkam 59 lat z żoną i przez te 59 lat nie miałem żadnych takich kłopotów. A tych, co płacą regularnie, jest w kamienicy co najmniej połowa. Wszyscy jesteśmy poszkodowani.
Państwo Piechurowie, podobnie jak pozostali mieszkańcy, od czwartku wodę kupowali w pobliskim sklepie w 5-litrowych baniakach. Niektórzy donosili od znajomych z sąsiedniego bloku. - Raz może ktoś dać, ale nikt nie będzie co chwilę dawał, bo z jakiej racji? - dodaje jedna z lokatorek. Z ubikacji też nie bardzo wiadomo, jak korzystać, bo mineralnej wody szkoda. Tymczasem są rodziny z dziećmi, które chodzą do przedszkola, szkoły.
Sytuacji udało się zaradzić wczoraj po południu, jednak tylko doraźnie.
- Zgodziłem się, że jeśli zarządca budynku ureguluje bieżący rachunek (ok. 450 zł), przyjmiemy to jako wyrażenie dobrej woli dalszego płacenia, i odkręcimy zawór, a pozostałych zobowiązań (4,7 tys. zł) będziemy dochodzić sądownie - mówi Andrzej Pol, prezes MZGK Sp. z o. o. i przyznaje, że z zarządcą budynku, z którym spółka podpisała umowę, praktycznie nie ma kontaktu.
Lokatorzy udali się do Tadeusza J. Nie zastali go. - Zapowiedzieliśmy żonie, że jeśli do 13.30 zapłacą bieżący rachunek, nie powiadomimy prokuratury - mówi jedna z lokatorek.
Podziałało, bo wczoraj po południu pieniądze za marzec wpłynęły i zawór wody odkopano. Prezes Pol zauważa jednak, że problem zostaje, bo spółka nie będzie przymykać oka na niezapłacone rachunki. - Konieczna jest tu aktywność właściciela budynku, bo zarządca jej nie wykazuje.
Próbowaliśmy skontaktować się z zarządcą. "Dzień dobry, tu automat zgłoszeniowy..." - usłyszeliśmy.
Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki