- Zgodnie z orzecznictwem sądów administracyjnych, każdy samorząd musi oszacować rzeczywiste koszty przebywania dzieci w przedszkolach powyżej podstawy programowej (5 godzin dziennie), za którą nie można pobierać ani grosza, tymczasem u nas szacunki wzięto z księżyca - przekonuje Konrad Czyżyński.
Opinię tę potwierdzić już miały podobno służby prawne wojewody, choć oficjalne pismo do piotrkowskiego magistratu do wczoraj nie zostało wysłane. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wojewoda wezwie piotrkowski samorząd do sprostowania wad prawnych "przedszkolnej uchwały".
Według Konrada Czyżyńskiego, konieczna jest obniżka i to znaczna, bo realny koszt, jaki powinni ponosić rodzice, wynosi poniżej 100 zł.
Zła wiadomość dla rodziców ponad 1.600 piotrkowskich przedszkolaków nadeszła w listopadzie ubiegłego roku, gdy radni podnieśli stałą opłatę za pobyt w placówce z 12 do 15 proc. najniższego krajowego wynagrodzenia. W efekcie od nowego roku opłata wynosi 191 zł zamiast wcześniejszych 135 zł. Do tego dochodzi opłata za wyżywienie ( 4 zł za dzień pobytu), co daje kolejne prawie 100 zł. Do tego dochodzą koszty płatnych zajęć, np. rytmiki. Wyższe stawki zszokowały przede wszystkim rodziców, którzy do przedszkola przyprowadzają więcej niż jedno dziecko. Zbierano podpisy pod protestem.
W ubiegłym roku Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu stwierdził, że pobieranie tzw. opłaty stałej w przedszkolach jest nielegalne. Prawo stwierdza, że korzystanie z przedszkoli jest bezpłatne w zakresie minimum programowego, czyli 5 godzin przebywania dziecka w placówce.
Marta Skórka, rzeczniczka prezydenta Piotrkowa, zauważa, że w uchwale jest zapis, iż opłata pobierana jest za świadczenia wykraczające poza podstawę programową i nikt jej dotychczas nie kwestionował. - Nie ma dzieci, które by przebywały w przedszkolach mniej niż 5 godzin - dodaje Skórka.
Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki