Nie na estradę czy scenę (choć na deskach teatru spędziła kilka lat) lecz na co dzień, gdy wychodzi na spacer czy do kina. W sukni z gorsetem nie napije się piwa, bo czuje, że jej nie wypada. Niektórym kojarzy się z Alicją w Krainie Czarów. Lady Sariel . Kto kryje się pod tym intrygującym pseudonimem?
Sariel to młoda, kreatywna, zainteresowana modą alternatywną blogerka modowa. Kiedyś żywo zainteresowana teatrem dziś dziennikarstwem i modą. Piotrkowianka, Ewa Wojciechowska studiująca w Poznaniu. Jest jedną ze niespełna stu Polek reprezentujących styl mody alternatywnej Lolita Fashion.
Piękna, klasyczna i jakby nie stąd
Z Ewą umawiam się w jednej z kawiarni w piotrkowskim centrum handlowym. Nie da się jej nie zauważyć. Jest jak kolorowy ptak wśród ludzi ubierających się w „sieciówach”. Czarna sukienka w delikatne czerwone różyczki, pod nią rozłożysta halka nadająca kształt, rajstopy, klasyczne, sznurowane buty na obcasie, perły na szyi i torebka stylizowana na futerał skrzypiec. Klasycznie, pięknie i trochę jak nie z tej epoki. Siedzi prosto, kobieco i wygląda zjawiskowo.
- Ubieram się tak na co dzień. Pod warunkiem, że na dworze jest mniej niż 40 stopni. W innym wypadku nie da się wytrzymać w takim stroju – mówi Ewa Wojciechowska z Piotrkowa.
Zapytana o zainteresowanie modą alternatywną zaczyna chętnie opowiadać a swoich początkach.
- Już w gimnazjum zaczęłam interesować się modą alternatywną. Najpierw ubierałam się w stylu gotyckim, czyli mrocznie, dojrzale. Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że to kompletnie do mnie nie pasuje. Uznałam, że nie ma sensu na siłę kombinować ze stylem, który kompletnie mi nie odpowiada i tak naprawdę nie czuje się w nim dobrze. (...) Pewnego dnia przeglądałam w Internecie zdjęcia japońskiej mody ulicznej i znalazłam kilka zdjęć przedstawiających klasyczne i gotyckie lolity. Doszłam do wniosku, że fajnie byłoby się tak ubierać, więc zaczęłam szukać ubrań w takim stylu. Znalazłam, ale chcąc je nabyć odkładałabym na to miesiącami, bo ceny dla uczennicy gimnazjum były wręcz abstrakcyjne. Oczywiście mówię o wiodących markach, gdzie sukienki kosztują od tysiąca złotych w górę. Są też repliki, tańsze marki, które znalazłam później. Wbrew pozorom Lolita Fashion nie jest modą japońską. Jest ona popularna w Japonii, ale wywodzi się z mody europejskiej - mówi Ewa.
Halka to podstawa
Ewa długo mogłaby opowiadać. Tym bardziej, że jest jedną z niespełna 100 kobiet w Polsce ubierającą się w tym stylu i bardzo aktywnie go popularyzującą. Godzinami może mówić o gorsecie, który potrafi zmniejszyć obwód w talii nawet o 10 cm i o halkach, które są podstawą tego stylu.
- Gorset nie boli i wbrew pozorom można w nim oddychać. Nasze polskie gorseciarki potrafią czynić cuda. Ja mam 62cm w talii (po obiedzie) a po włożeniu gorsetu nawet 55cm- mówi Ewa.
Lady Sariel w dniu naszej rozmowy ma na sobie klasyczny lolici strój. To jedna z kilku odmian Lolita Fashion. Styl słodki (lokowane peruki i spinki-cukierki i zabawkowe wzory) jej nie odpowiada, a styl gotycki czyli czerń, krzyże, nietoperze i tym podobne zupełnie nie pasują do jej charakteru.
- Podstawą stroju jest halka. Ona nadaje kształt spódnicy i powinna być od niej odrobinę krótsza. Nie powinna wystawać spod spódnicy. Sukienki mają zwykle długość do kolan i są bardzo dziewczęce, podkreślające talię. Buty - eleganckie, skromne, zabudowane i koniecznie rajstopy lub podkolanówki. Ja preferuje klasyczne botki - sznurowane, na obcasie. Biżuteria w stylu gotyckim to różańce, w słodkim królują plastikowe cukierki i koniki na biegunach, a w klasyku perły - właśnie takie, jakie mam dziś na sobie. Strój klasyczny to również koszula, której dziś nie mam bo po prostu jest za gorąco. Te z koronkami i bufkami bardzo ładnie dopełniają stylizację. Fryzura też jest ważna. Ja jednak w tej kwestii jestem dość oryginalna - długie, 85 centymetrowe, proste włosy z lolicią opaską. No i torebka w kształcie futerału skrzypiec, polecam, można kupić w Internecie - opowiada Ewa.
Lolita- po prostu dama
(…) Ewa określa Lolitę jako kobietę skromną, miłą, uroczą, dobrze ubraną, po prostu damę.
- Nie wyobrażam sobie kobiety w takim stroju z piwem w ręku czy papierosem. Sporadycznie pijam alkohol, ale zwykle jednak w wygodniejszym stroju. Na co dzień jestem bardzo otwarta, pozytywna i dość wygadana. Elegancki strój sprawia, że zachowuję się bardziej jak dama. I wcale nie jest tak, że gdy wkładam liczne halki to jestem kimś innym. To nie jest kostium. Tak ubieram się na co dzień, ale chcę godnie reprezentować ten styl i pewnych rzeczy mi nie wypada. Trudno w takim stroju znieść upał i prowadzić auto. Ale jest na to sposób. Po prostu jedna warstwa halki mniej- mówi Ewa.
Tak jest latem. Zimą Ewa wkłada typowy lolici płaszczyk z głębokim wcięciem w pasie i kapelusz (ten ostatni zamiast czapek, których nie znosi), grube rajstopy. Halki są cieplejsze niż spodnie, ale chce zakupić aksamitne pantalony i ubierać je w zimowe dni. Póki co lolicich strojów ma więcej niż tych „normalnych”.
- Mam szafę, w której mieszczę zaledwie kilka bluzek, spódnic, jedne jeansy w których źle się czuje i kompletnie nie umiem w nich usiąść. Resztę wypełniają lolicie stroje czyli około 30 sukienek, 40 spódnic, tyle samo bluzek oraz mnóstwo biżuterii i ozdób do włosów- mówi Ewa.
Zielona spódnica z żółtym suwakiem
Wszystko to kupuje przez Internet, szuka, szpera lub…szyje sama.
- Jeśli chciałabym mieć wszystkie te stroje, które mi się podobają musiałabym długo na nie zbierać. Dlatego postanowiłam, że sama będę je tworzyć. Tutaj kolega przyszedł mi z pomocą. Zaproponował pożyczenie od swojej mamy starej, nieużywanej maszyny do szycia. Kiedy do mnie trafiła od razu poszła w ruch. Swoją pierwszą uszytą spódnicę wspominam z sentymentem. Była zielona i miała żółty suwak. Mam ją do dziś - mówi Ewa.
Dziś Ewa szyjąc lolicie ubrania korzysta z oryginalnych japońskich wykrojów. Chętnie też dzieli się swoją pasją i wiedzą na własnym blogu modowym. Pomaga zainteresowanym kupić pierwsze sukienki, doradza gdzie je nabyć i w jaki sposób (głównie strony zagraniczne). Na dniach zamierza założyć swój własny biznes związany ze swoja pasją.
Fotka z Alicją w Krainie Czarów
Ewa jest studentką Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Poznaniu. Na uczelnie często wkłada lolici strój, ale ogranicza jego elementy.
- Ze względów praktycznych. Studiuję zaocznie i trudno byłoby mi wytrwać od 8 rano do 22:00 w takim stroju. Jeśli jednak włożę pełny strój do kina czy na ulicę odbiór jest zazwyczaj pozytywny. Ludzie uśmiechają się do mnie, chcą robić wspólne zdjęcia a starsze panie nazywają Alicją w Krainie Czarów. To miłe. Myślę, że wyróżniam się pozytywnie i to mnie cieszy- mówi Ewa.
Modowe marzenie Lady Sariel?
- Chciałabym by jak najwięcej osób zainteresowało się tym stylem. By w Piotrkowie odbywały się takie spotkania tematyczne- podsumowuje.
Póki co zainteresowanych zapraszamy na blog Ewy. http://lolitafashionbysariel.blogspot.com/