„Tydzień Trybunalski”: - Pamięta pan jeszcze, jak to było z tym odwołaniem panie prezesie?
Stanisław Boczek: - Bardzo dobrze pamiętam. Dlaczego? Bo nie pozwolono mi dokończyć planu uzdrowienia funkcjonowania spółdzielni. Do pracy poszedłem przygotowany. Jednak w ubiegłym roku przeprowadzono świadomy atak na moją osobę. Chciano się mnie po prostu pozbyć.
„TT” - W środowisku spółdzielców mówi się, że zaczął pan „za dobrze zarządzać”.
St.B. - Tam, gdzie zarządzałem, nigdy nie zostawiłem za sobą ogona w postaci złej sytuacji organizacyjnej albo finansowej, wręcz przeciwnie. Podobnie było w spółdzielni. Muszę przyznać, że wszystkie decyzje, które podjąłem, do tej pory przynoszą dobre efekty.
„TT” - Ale co tak naprawdę się stało, że niektórzy już pańskiej osoby w spółdzielni nie chcieli widzieć?
St.B. - Postawiono mi zarzut uszczuplenia majątku spółdzielni, kiedy postanowiłem sprzedać budynek przy ul. Energetyków. Byłem i jestem przekonany, że była to dobra decyzja. Budynek należało jak najszybciej sprzedać. Koszty metra kwadratowego (przed dokończeniem budowy bloku) już przewyższały 4200 złotych (netto) – gdzie sprzedaż takiego mieszkania w warunkach piotrkowskich jest po prostu niemożliwa. Obecny deweloper sprzedaje metr za 4000 (brutto). Świadczy to o tym, że moja decyzja była dobra. Zresztą biegły stwierdził, że sprzedaż tego budynku to była jedynie słuszna decyzja (organizacyjnie i finansowo – spółdzielnia za sprzedaż budynku i gruntu odzyskała 1 mln 700 tysięcy złotych). Mam tę opinię, dla własnej satysfakcji. Autorzy ataku na mnie pewnie wstydzą się teraz taką opinię pokazać. Ponadto wykryłem wówczas nadużycia, fałszowanie dokumentów (mówię to z pełną świadomością. Biegły rewident opisał te nadużycia w protokole). Dochodziło do sytuacji, że zarząd zaczął żyć kosztem spółdzielców – to nie dopuszczalne. Uważam, że spółdzielnia była zarządzana zbyt rozrzutnie. Mój plan obliczony był na trzy lata. Ze spółdzielni chciałem zrobić firmę, która będzie w sposób tani i dobry zarządzać zasobami. Wprowadziłem administratorów na osiedlach. Zlikwidowałem grupę remontowo-budowlaną, która była mało wydajna, a generowała bardzo wysokie koszty, Płaciłem za konkretną pracę, a nie za bycie w gotowości. Podobnie zlikwidowałem grupę odpowiedzialną za remonty i konserwacje w spółdzielni. Miałem bardzo wiele sygnałów o tym , że spółdzielnia zaczęła dobrze funkcjonować. Gdybym nie wprowadził tych zmian (nie wszystkie zdążyłem), to dzisiaj spółdzielnia byłaby w bardzo poważnych tarapatach finansowych. Dlaczego mnie usunięto? Naruszyłem po prostu interesy spółdzielni. Od lat utorowane i ukartowane. Dodam jeszcze, że wybory mogły też być sfałszowane. Dochodziło ponoć do sytuacji zaglądania w kartę głosowania sąsiada. To naruszenie jakichkolwiek zasad. Takie są relacje świadków.
Misja w Zelowie
„TT” - Zmuszony był pan poszukać pracy?
St.B. - Tak. Przez pewien czas byłem zarządcą prywatnego budynku. Miesiąc temu udało mi się wygrać konkurs na kierownika Zakładu Usług Komunalnych w Zelowie.
„TT” - To kolejne wyzwanie?
St.B. - W pewnym sensie tak. Zarządzam całą mieszkaniówką w mieście. To niewielki zasób w porównaniu do spółdzielni. Jednak są wielkie problemy. Pierwszy, to finansowy. Mamy ogromną niewpłacalność czynszu. Mogę powiedzieć, że około 50% spółdzielców nie płaci. Jest to chyba absolutny rekord Polski, bo nie spotkałem miasta, w którym byłaby tak wysoka nieściągalność. Jaką to powoduje sytuację? Nie ma za co remontować budynków. Będą pieniądze, będzie za co poprawić warunki mieszkaniowe. A właśnie drugi ważny problem to fatalny stan techniczny większości nieruchomości. Istotny problem to również ciepłownictwo, które jest nieracjonalnie drogie. To spowodowane jest przede wszystkim małą sprawnością przepływu ciepłociągu. Budynki w słabym stanie technicznym szybko również oddają ciepło do atmosfery.
„TT” - Co z tymi, którzy nie płacą?
St.B. - Zaległości w płatnościach sięgają około 300 tysięcy złotych. Gdy tymczasem miesięczne zobowiązanie czynszowe to około 50 tysięcy złotych. Połowa jest niepłacona. Przyjęliśmy więc przede wszystkim, że Ci, którzy nie płacą, nie będą mieli przeprowadzanych żadnych remontów. Dłużnikom grożą eksmisje i restrykcje. Będziemy składać pozwy do sądu, będziemy współpracować z Krajowym Rejestrem Długów, żeby przypomnieć o powinnościach wobec gminy. Założyłem, że tendencje wzrostowe będzie można zauważyć po trzech miesiącach. Daję sobie rok, żeby na trwałe poprawić ściągalność czynszu.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał
Janusz Kaczmarek
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa
- Budowa tężni solankowej w Piotrkowie oficjalnie zakończona
- Policja ukarała Antoniego Macierewicza. Czy poseł straci prawo jazdy?