Rzeczywiście, nastąpiło przejęzyczenie. Ale wiadomo o co chodzi. Aleksander Nowakowski wyszedł z tego cało, a baranki były piękne :-)
Najszczersze wyrazy współczucia Paniom - Córce i Wnuczce. To naprawdę, horror! Thriller! Gore i slasher!
Ugotowany do pewnej lekkości ojciec wylewał do form gipsowych, które mocno przewiązywał sznurkiem.
To straszne: ugotowany ojciec! I dziadek! Co z tego, że tylko do pewnej lekkości... Ugotowany to ugotowany. Jeszcze raz, głębokie słowa współczucia.
Jestem oczarowana :-) Pani Agnieszko, bardzo dziękuję za umieszczenie historii mojego dziadka i bliskich :-) Nawet Pani sobie nie wyobraża, jak serce urosło a w oczach pojawiły się łzy. Jestem szczęśliwa, wreszcie ludzie poznają historię Cukierni, o której tak ciężko było znaleźć jakiekolwiek informacje. Wielkie podziękowania dla Pani :-)
Stary już ten artykuł ale napiszę .... jestem z rodziny Mariana Stępińskiego,to brat rodzony mojego dziadka :) Wujek Marian miał cukiernię a i owszem,mój dziadek Edek również miał swoją.Rodzinną tradycją były właśnie te baranki.Tradycja przetrwała do dziś.Mam formy do dziś i umiem robić starym sposobem owe baranki.Co jakiś czas robię je na święta Wielkanocne.Dziadek nauczył również robić baranki dalsza rodzinę,ale wujo Marian i dziadek zapoczątkowali to już przed wojną.Miło było przeczytać ten artykuł :)
Autorce nadal nie przeszkadza, że czwarty już rok błąd na błędzie i błędem pogania, co słusznie wytknęli tu licznie czytelnicy. Żenada do trzeciej potęgi!
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!