widzę ze 90% tu komentujących bardzo zadrosci nauczycielom i tak praca byłaby dla nich szczytem szczęścia, to proszę bardzo skończyć odpowiednia studia i zostać tym nauczycielem a nie fandozlicie bzdury na forum
Raczej chyba nie jesteś konserwatorem w szkole,a chyba wypalonym nauczycielem.
Jak ten Pan konserwatorwszkole jest taki mądry to moze by zarzadził zeby praca była dla młodych wykształconych nauczycieli ,którzy ida z powołania na studia i co ,potem zero pracy ,bo przeciez układy najwazniejsze ,nie wazne co wyniosło sie z tych studiów ,masakraaa !
Oczywiście, że WF-ista to nie polonista z wypracowaniami, maturami, egzaminami, rodzicami i dyrekcją śledzącymi pilnie jego pracę - i że jest niesprawiedliwe, by wykonując w szkole pracę o wiele mniej angażującą miał takie samo pensum i identyczne zarobki jak zaharowany "przedmiotowiec". WF-ista w szkole ma słodkie życie: nikt nie zwraca na jego pracę bacznej uwagi, więc może egzystować bezproblemowo, bez wysiłku, korzystając z licznych przywilejów.
Nikogo nie obchodzi WF w kontekście potrzeb dzieci, bo wszystko organizuje się tak, by było wygodnie i dobrze WF-istom. Tymczasem:
WF powinien być skumulowany w 2 treningi tygodniowo, po 1,5 godz każdy, po zakończeniu lekcji. Do tego powinny być, także po zakończeniu lekcji, ogólnodostępne treningi dla chętnych, coś jak dawny SKS. Byłoby to korzystne dla dzieci.
Ponieważ jednak polska szkoła nie jest dla dzieci, lecz dla nauczycieli, to proste i sensowne rozwiązania nie przejdzie. Bo jakże to? WF-ista miałby przychodzić do pracy w południe i kończyć pod wieczór, zamiast przyjść na 8 i już od 10 być po pracy i mieć dzień dla siebie? Kto to słyszał tak męczyć nauczyciela?...
A że dzieci się męczą na krótkich, międzylekcyjnych WF-ach, że się wstydzą potu, że uczą się w prześmiardniętych klasach - kogo to obchodzi?...
Mnie naprawdę nie interesuje, czy nauczyciel ma wygodnie w pracy czy nie, czy ma wyścig szczurów czy nie, czy się przepracowuje czy nie. Czy się do lekcji przygotowuje czy nie. Dla mnie istotniejsze jest czy umie moje dziecko nauczyć i czy nauczył. I za to powinno się płacić. Za skuteczność. Obecny system przypomina raczej sytuację, że pracują w zawodzie ludzie z wyjątkowo niskim pensum, którzy nigdzie indziej nie poradziliby sobie albo znajomi znajomych... Mało nauczycieli idzie do pracy bo chce rzeczywiście wykonywać ten zawód. A takich nieumiejętnych odbębniaczy nie chcę na nauczyciela mojego dziecka. I mogę sobie nie chcieć a i tak będzie uczyć (KN).
Skąd wiem, że się nie wysilają? Nie napisałam, że są to wszyscy nauczyciele, a że nauczyciele. Oznacza to grupę nauczycieli na tyle dużą, że ją dostrzegam a także dostrzegają inni.
Nauczyciele !! Jak Wam tak źle to zmięcie robotę!Na wasze miejsce jest 20 chętnych magistrów,a Was takich wspaniałych i pracowitych na pewno pracodawcy przyjmą z otwartymi ramionami!
Przede wszystkim zmienić wynagrodzenie WueFistów, którzy nie mają żadnej pracy w domu, sprawdzianów i nie muszą się martwić o przerobienie materiału. W 90% szkół, o których słyszałem nauczyciele tacy nie robią nic albo niewiele. Dzieciaki nie potrafią robić najprostszych ćwiczeń jak przewroty, skoki przez kozła czy dwutakt... Jak można porównywać ich pracę z pracą polonistki w LO czy technikum, gdzie dyrektorka surowo rozlicza kobiecinę za każdego oblanego ucznia? Bo przecież liczy się Ranking!
Teraz to niemożliwe - istnieje przymus obowiązku szkolnego.
Tak jak pisałem, wpierw należałoby zmienić system podatkowy - obecnie już "na wstępie" z Twojej pensji dostajesz do ręki tylko 3/5, a 2/5 to łączna suma podatków (podatek dochodowy, składka emerytalna, rentowa, składki chorobowe itd.). Następnie z tego co dostajesz (czyli z 3/5 wypłaty) płacisz dalsze podatki, głównie VAT i akcyzę (ale też inne, jak np. od nieruchomości, czy okolicznościowe jak np. spadkowy, od darowizny, od wygranej itd.). Wyobraź teraz sobie, że podatki są niewielkie (na utrzymanie policji, wojska i minimum administracji państwowej, tak jak to postuluje Korwin-Mikke) i sama sobie odpowiedz, czy aby na pewno tylko nielicznych byłoby stać na opłacenie szkoły dla dziecka? Państwowa szkoła w utrzymaniu jest znacznie droższa niż prywatna, gdyż jej wydatki są niezracjonalizowane. Tylko że skoro nie masz na pasku z wypłatą wyszczególnionej pozycji "podatek na szkolnictwo", to traktujesz publiczną edukację jako "darmową", ale tak nie jest.
No teraz to pojechałaś... Tylko głupi rodzic pozwoli sobie na to, by to dziecko rządziło już od małego. Efektem takiego działania będzie głupi człowiek jaki z tego dziecka wyrośnie i na starość płacz i zgrzytanie zębów dla rodzica... Właśnie takie samodzielne decydowanie o losie swoim i swojego potomstwa skutecznie odsieje mądrych od głupich i stopniowo wyeliminuje nieodpowiedzialnych idiotów ze społeczeństwa (bo głupim i nieodpowiedzialnym będzie bardzo źle w przeciwieństwie do tego, co jest obecnie). Czy efektem będą rzesze analfabetów? Nie wiem. Założenie, że nie powinno być analfabetów w ogóle, nie ma logicznego uzasadnienia. Są kraje znacznie bogatsze i starsze od Polski, gdzie jednak pewien odsetek analfabetów żyje. Dziś zresztą tylko wyjątkowy leń (pomijając fakt że i idiota) może zostać analfabetą. Czytać, pisać i liczyć można się nauczyć w domu. Ba, nawet znacznie więcej wiedzy można liznąć nie chodząc do szkoły - są obecnie darmowe biblioteki, a przede wszystkim jest internet, dzięki któremu zwykły gimbus ma dziś łatwiejszy dostęp do wiedzy, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu najwięksi naukowcy...
To akurat już mamy obecnie, mimo "darmowej" i przymusowej edukacji - politycy z telewizora wciskają dowolny bajer, a społeczeństwo wszystko łyka niczym młody pelikan... Bo dziś szkoła nie uczy od początku logicznego myślenia. Nawet czytanie ze zrozumieniem to dziś problem i to w średnich szkołach. Zaprzeczysz?
No właśnie. Dla uczniów jesteś "nikim", bo dla nich edukacja nie jest dobrem, nie jest przywilejem, tylko przymusem. A rodzice uważają, że utrzymują Ciebie ze swoich podatków. Nie boli Ciebie to?
Nie sądzisz, że dziś w szkole jest za mało samej nauki, a za dużo zbędnych "papierków"? Efektem edukacji powinna być chyba wiedza wynoszona przez ucznia, a nie dokumentacja "robiona" pod statystyki? Źle piszę?
Prywatna edukacja nie jest wymierzona przeciwko nauczycielom, ale dla ich dobra. Tak, nie tylko dla dobra uczniów, ale i dla dobra nauczycieli. I taki system pozwoli przywrócić godność zawodu nauczyciela. Jeśli rodzic będzie widział, że płaci z własnej kieszeni, to będzie mu zależało, by dziecko chodziło do szkoły i by się uczyło. Zniknie problem notorycznych wagarowiczów i uczniów robiących "kibel" na lekcjach. A wiesz, czemu tak myślę? Bo inne jest podejście ucznia do nauki na lekcji w szkole, a zupełnie inne, gdy ten sam uczeń idzie na korepetycje. Nie pytaj, skąd to wiem, ale wiem, że tak jest... To za co się płaci samemu ceni się inaczej, niż gdy się to "dostaje". Poza tym żaden rodzic nie powie wtedy, że żyjesz z jego podatków - będziesz świadczyć usługę na rzecz jego dziecka i za tą usługę będziesz mieć płacone. A dziś nawet prostytutka na siebie "zarabia", a Ty "dostajesz" pensję z cudzych podatków. Taka w społeczeństwie panuje opinia.
A jeśli swoją pracę kochasz, to dobrze. Życzę czerpania z niej satysfakcji. A to co napisałem przemyśl sobie w wolnej chwili.
I nie pisz więcej frazesów typu:
Bo w sytuacji, gdy okrawa się ilość godzin w szkołach, zmniejsza się ilość klas, a szkoły likwiduje, to bez znajomości roboty w szkole nikt nie dostanie...
jak sie dziecko nie bedzie uczyc w domu tylko siedziec w necie na pejsbokach to zaden nauczyciel nie pomoze
Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!
Życzymy miłego przeglądania naszej strony!