Inni felietoniści
Felietony pozostałych autorów
Zbiór felietonów napisanych przez niezależnych autorów.

wpisów

O sensie pisania
Środa, 14 stycznia 2015
Spotkałam Hamiltona. Oczywiście naszego, polskiego Hamiltona. Tego Hamiltona. Stał sobie mocno przykurzony na półce w mieszkaniu mojego przyjaciela, pośród “Trylogii” i książek o zdrowym odżywianiu. Zaciekawił mnie tytuł - “Puste miejsce“. Ładny tytuł, nieco nostalgiczny. No i lektura okazała się pasjonująca.

Można zapytać, dlaczego dopiero teraz? Powód prozaiczny - gdy Hamilton drukował w “Kulturze” swoje felietony, ja byłam żółtodziobem mieszkającym na wsi głuchej, wtedy jeszcze bez prądu, od świata odciętej z jednej strony niebieskim pasmem lasu, z drugiej płachtą rozległą zadumanych pól. A później... Gdzieś tam rozminęłam się z Hamiltonem, po prostu nie wszedł mi w drogę. Mój przyjaciel ma inne doświadczenia. Mój przyjaciel jeszcze dziś z zachwytem mówi, że lekturę “Kultury” zaczynało się od felietonów Hamiltona. Ale mój przyjaciel jest starszy ode mnie i zawsze mieszkał w mieście, zatem miał dostęp do kultury i do “Kultury”. To tyle gwoli jakiegoś usprawiedliwienia się, że tak późno poznałam Hamiltona.

 

No i od razu zapałałam sympatią... do treści, do języka, do dystansu i delikatnej lub mocniejszej ironii, do wartości, do sposobu widzenia... itd. Nie chcę dalej się rozpisywać, bo wyjdzie na to, że oceniam, wartościuję. A gdzie mi do tego! To tylko moje wrażenia, którymi, nie wiedząc dlaczego, zapragnęłam nagle się z kimś podzielić. No bo czemu człowiek ma ochotę na dzielenie się myślami, odczuciami, wrażeniami? Być może innych obchodzi to tyle, co zeszłoroczny śnieg, ale jednak piszący wierzy, że kogoś tam obchodzi i spieszy ze swoim słowem w przekonaniu, że napisał coś niezwykłego. Komu to słowo daje większą satysfakcję - czytającemu czy piszącemu? Mnie niewątpliwą przyjemność sprawiła lektura felietonów Hamiltona, ale czy ich autor też odczuwał przyjemność, pisząc je? Niektórzy literaci traktują swoją twórczość jako trud, mozół, mękę,ale tworzą. Ciekawe, dlaczego i po co? Piszę wiersze. Nie wiem, czy mogę nazywać siebie poetką. Ale również poznałam ten trud tworzenia. Bo dobry utwór nie powstaje bez trudu, bez pracy. Pytanie o sens tworzenia, zwłaszcza w tych moich skomercjalizowanych czasach, wydaje się być niebezpodstawnym. Kiedyś przecież ten trud się opłacał, z tego trudu pisarz utrzymywał się i żyło mu się nie najgorzej. Ot, choćby Sienkiewicz, którego utwory drukowała w odcinkach warszawska prasa. Ale Sienkiewicz był mistrzem.

 

A dziś? Redakcje czasopism nie tylko nie płacą autorom za teksty, ale robią łaskę, że gdzieś tam w rogu, na niewielkim skrawku tak cennego papieru gazetowego zamieszczą jakiś utwór czy choćby jego fragment. No bo jest przecież tyle ważniejszych spraw: okradł..., napadł..., pobił..., zabił..., oszukał..., dorobił się..., stracił..., rozebrał się..., ubrał się... I autor się cieszy, że zaistniał... I czemu się cieszy, głupi?

 

No właśnie, bo jest w nim ta silna żądza do dzielenia się, do przkazywania kawałka siebie. Jedzcie, pijcie - to są słowa moje. Chyba to dobrze, że ta wola bycia nie tylko obok innych, ale z innymi, w relacjach twórczych, często bardzo intymnych, szczerych do bólu, jest wciąż w pisarzach na tyle silna, że bez względu na wszystko słowo nie umiera, rozsiewane po ugorach ludzkich wrażliwości, kiełkuje, rośnie, owocuje. Mam nadzieję. Gorzej, gdy podstawowym bodźcem użycia go w jakiejś formie twórczości jest chęć okadzenia samego siebie. Niestety, tak wielu dziś piszących, którzy niczym ta mysz na ołtarzu...

 

Gaja


Pozostałe felietony autora:
 Był sobie człowiek...
 Życie po południu
 Tylko koni żal...
 Polityko, polityko, cóżeś ty za pani

Komentarze (2)
Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat