Na wniosek wszystkich stron postępowania - ze względu na rodzinny charakter sprawy - sąd zdecydował o wyłączeniu jawności postępowania. Prokuratura rejonowa postawiła Marii M. zarzut zabójstwa Ireny S, czyli o czyn z art. 148 §1 kodeksu karnego. Zgodnie z polskim prawem - w związku z tym, że oskarżona jest małoletnia, za ten czyn grozi jej kara pozbawienia wolności od 8 do 25 lat.
Sprawa zabójstwa wstrząsnęła Piotrkowem Trybunalskim w marcu tego roku. Wielokrotnie informowaliśmy o niej na antenie radia Strefa FM oraz na portalu epiotrkow.pl.
Z naszych ustaleń wynika, że Maria M. była grzeczną, spokojną dziewczyną, która nie wykazywała żadnych przejawów agresji. W domu mieszkała z 75-letnią babcią chorą na Alzheimera. Gdy zaczęło się zdalne nauczanie, dziewczyna z chorą kobietą spędzała całe dnie. A babcia do łatwych nie należała. Przede wszystkim wymagała ciągłej opieki. Nie poznawała członków rodziny, myliła imiona i zdarzenia. Marysia musiała dawkować jej leki i jedzenie. W przeciwnym razie babcia zjadała wszystko, co było w zasięgu ręki, a potem wymiotowała. Miała być także agresywna, a np. w szpitalu trzeba było unieruchamiać ją pasami. Babcia uciekała z domu, bliscy systematycznie chowali klucze po szufladach. W toalecie wymagała nadzoru i podcierania. Na co dzień nosiła pampersa, ale zdarzało się, że go wyrzucała i wtedy już bez kontroli załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne - tu i teraz. W liście pożegnalnym, który miał być swego rodzaju testamentem miała napisać "chciałam uwolnić mamę i rodzinę od babci".
Tragedia na Wierzejach. Dlaczego Marysia zabiła babcię? - czytaj cały artykuł
Z ustaleń śledczych wynika, że 17-letnia Maria M. w dniu tragedii najpierw zaczęła dusić swoją babcię, a potem zadała jej cios nożem w okolice brzucha. W wyniku tych ran 75-latka zmarła a nastolatka uciekła do lasu, gdzie chciała popełnić samobójstwo. Maria M. o swoim czynie powiadomiła przyjaciółkę. Ta z kolei policję i pogotowie. Wkrótce potem nastolatka została zatrzymana.