- Dopłynęliśmy i dojechaliśmy. Cieszymy się, że zrealizowaliśmy nasze zamiary. Za to dziękujemy przede wszystkim naszym rodzinom, które pozwoliły się nam do wyprawy przygotować. Dziękujemy również wszystkim, którzy pomogli w różny sposób (również finansowy) – powiedział organizator wyprawy – Wojciech Drząszcz. - Wyruszyliśmy do Warszawy po symboliczny dokument – ponowienia praw miejskich dla miasta Piotrkowa (w 795 rocznicę pierwszej wzmianki o mieście). Udało się go przywieźć, dlatego składamy go na ręce pana prezydenta. Dodatkowo od marszałka Jerzego Wenderlicha otrzymaliśmy „List gratulacyjny”, który również chcieliśmy przekazać – dodał.
Uczestnicy wyprawy zaznaczali, że łatwo nie było, ale najważniejsze, że się udało. - Jeżeli ktoś nie ma żadnego doświadczenia w pływaniu kajakiem, to nie polecam do tego Wisły – to bardzo trudna rzeka na taką wyprawę. Mniejsze rzeki są równie urokliwe i na pewno bezpieczniejsze. Non stop musieliśmy uważać również na wędkarzy, a konkretnie na żyłki w wodzie. Gdyby ktoś się w taką żyłkę zaplątał, mogłoby się to skończyć nieciekawie – opowiada Wojciech Drząszcz. W drodze powrotnej – rowerami - grupę podróżników mocno wsparła Piotrkowska Grupa Rowerowa.
Za rok „Piotrków na szczycie” planuje promocję naszego miasta na jeszcze większą skalę. Wyprawa miałaby się rozpocząć w Piotrkowie. Podzielona na etapy ma zmobilizować do uczestnictwa 796 mieszkańców miasta. - Każdy będzie mógł wziąć udział w jednym, bądź we wszystkich etapach. Pierwszy - to bieg do Krakowa. Stamtąd kajakami do Warszawy, następnie rowerami przez Płock i Gniezno – do Piotrkowa. To nie wszystko. Po powrocie, na Rynku Trybunalskim, 796 osób na 796 skakankach wykonałoby 796 podskoków. Mam nadzieję, że ten plan powiedzie – zaznaczył z nadzieją Wojciech Drząszcz.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Dwunastu śmiałków wyruszyło w kajakową wyprawę do Warszawy