Wszystko ma oczywiście związek ze sprawą, którą ujawnił portal Onet.pl – chodzi o kampanię kompromitowania sędziów krytykujących reformy przeprowadzane przez PiS, twarzą afery stał się jeden z sędziów Łukasz Piebiak, dziś już były wiceminister sprawiedliwości. O akcji internetowego hejtowania (czytaj obrażania, dyskredytowania) sędziów miał według protestujących wiedzieć również szef resortu Zbigniew Ziobro, dlatego opozycja żąda jego dymisji. Mieszkańcy wielu polskich miast wyszli w poniedziałek na ulice, by wyrazić swój sprzeciw wobec powyżej opisanych metod politycznej walki.
- Spotkaliśmy się dziś przed piotrkowskim sądem, by zaprotestować przeciwko temu, co dzieje się w „pałacu sprawiedliwości” - mówiła Małgorzata Pingot, jedna z protestujących. - Partia, która nazywa się Prawo i Sprawiedliwość hejtuje najwyższe organy władzy, czyli sędziów, a najgorsze jest to, że dopuszczają się tego inni sędziowie. Koledzy hejtują kolegów! Przeciwstawiamy się temu, będziemy protestować tak długo aż Zbigniew Ziobro poda się do dymisji.
- Zaskoczony wybuchem tej afery nie jestem, ale najgorsze jest to, że sprawa dotyczy Ministerstwa Sprawiedliwości – mówił Artur Ostrowski, były poseł ziemi piotrkowskiej. - Partia nazywa się Prawo i Sprawiedliwość, a z prawem i sprawiedliwością nie ma nic wspólnego. Nie wszyscy w Polsce może wiedzą, co to jest „hejt”, a chodzi po prostu o obrażanie kogoś w sposób ordynarny. To smutne, że ministerstwo, które powinno chronić obywateli przed takim procederem, samo go inicjuje. To bardzo niebezpieczne, bo nie ma gdzie szukać sprawiedliwości, skoro szef resortu sprawiedliwości jest hersztem internetowych trolli.
- Jeśli nawet minister Ziobro nie kieruje tą bandą trolli, to samo to, że nie wie o takich działaniach wystarczy, by podał się do dymisji - powiedział jeden z protestujących mieszkańców miasta. - Takich protestów jest dziś w Polsce bardzo dużo.