- Chociaż i tak dokonaliśmy bardzo dużo - uważa Łukasz, jeden z uczestników wyprawy. - Zdobyliśmy Gouter (3817 m n.p.m.), tutaj dotarła jedynie połowa członków naszej ekspedycji, pozostali musieli zrezygnować z różnych względów. Było bardzo ciężko, bo jest to wejście po grani, której kąt nachylenia wynosi 60 - 80 stopni. Cały czas w użyciu były czekany i raki. Zadania nie ułatwiał nam także silny wiatr, którego prędkość w porywach wynosiła 60 -70 km/h, oraz opady śniegu. W nocy z wtorku na środę postanowiliśmy zaatakować Mont Blanc, jednak ze względu na słabą widoczność (15 - 20 cm) podobnie jak trzy inne ekipy po półgodzinnej wspinaczce zawróciliśmy.
Piotrkowianie nie zrezygnowali jednak za pierwszym podejściem.
- Drugi raz spróbowaliśmy o 7 rano, w środę. Niestety pogoda jeszcze się pogorszyła. Jak się okazało, właśnie ze względu na złe warunki atmosferyczne żadnej ekspedycji od minionej niedzieli nie udało się zdobyć położonego na wysokości 4810 m n.p.m. szczytu. Ryzyko było zbyt duże - tłumaczy Łukasz.
Wczoraj członkowie wyprawy schodzili do położonego niżej schroniska. Nie ułatwiała im tego aura, która z godziny na godzinę się pogarszała. Piotrkowianie brnęli w dwumetrowych zaspach, a synoptycy zapowiadali dalsze opady śniegu. Ze względów bezpieczeństwa decyzja o rezygnacji ze zdobycia Mont Blanc wydaje się więc najbardziej racjonalna. Teraz czekamy na powrót śmiałków do Piotrkowa.
Katarzyna Babczyńska