W ubiegłym tygodniu był gościem społeczności Kościoła Bożego w Chrystusie. Artur Ceroński przyjechał do Zelowa, żeby powiedzieć ludziom, że Bóg ich kocha.
Przed kilkusetosobową publicznością pastor opowiadał o swoim przestępczym życiu i przemianie, jaka się w nim dokonała. - Zanim zostałem pastorem byłem bandytą, gangsterem. Jako nastolatek zabiłem człowieka. Trafiłem do celi, ale w więzieniu dokonał się dalszy upadek mojej osoby. Tak funkcjonuje “Królestwo Ciemności”. Wciąga. Sprawia, że rzeczy złe przyjmują postać pozornie dobrych. Diabeł umiejętnie się kamufluje. Jest w tym mistrzem, fachowcem. Od tysięcy lat w tym właśnie się doskonali - mówił Artur Ceroński.
Za zabójstwo przesiedział w więzieniu jedynie niecałe trzy lata. To sprawiło, że stał się jeszcze gorszym człowiekiem. - Drugi raz do paki trafiłem za napad z bronią na kantor. Po tej odsiadce było jeszcze gorzej. Wszedłem w narkotyki i haracze - opowiada pastor. - Miałem pieniądze, o jakich wcześniej nie śniłem. Zaczęły się balangi, narkotyki, prostytutki. Uważałem, że jestem pępkiem świata, że nie jestem w ogóle do ruszenia. Mam pieniądze, mam władzę. Czułem się bezpiecznie. Kupowałem dobre ciuchy, jeździłem drogimi samochodami. W ciągu jednego dnia zarabiałem tyle, co teraz przez miesiąc – opowiadał.
- Ale jak zaczął się handel narkotykami, to zaczęło się również ich branie. Jak wziąłem kokainę, myślałem sobie – kurcze – jestem teraz królem świata... Trzy razy umierałem od kokainy! Trzy razy! Oczywiście nie uważałem się za ćpuna. Za takich uważałem ludzi, którzy wstrzykiwali sobie heroinę. Nie zorientowałem się, że coś jest nie w porządku. To był czas wojen warszawskich gangów. Wpakowałem się w jedną sprawę. Wtedy było źle. Wpadałem w depresję. Wszędzie poruszałem się z bronią. Ale najgorsze było to, że nie brakowało mi pieniędzy. Pamiętam, jak kiedyś uciekałem przed policją. Siedziałem sam przy ławie z narkotykami. Bałem się. Miałem straszne lęki. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Przez całą dobę dzwoniłem na party line – żeby pogadać. Wydzwoniłem ponad 11 tysięcy złotych. Tak miałem zrytą głowę. Do jakiego stanu może diabeł doprowadzić człowieka... Po tej dobie wybiegłem do pobliskiego kościoła, złapałem księdza za sutannę, posadziłem go w konfesjonale i wyznałem wszystkie grzechy. Nie zrezygnowałem z przestępczości – opowiadał pastor.
- W 2001 roku wywinęliśmy taki numer, że jednej nocy zniknęły wszystkie samochody z jednego z komisów. Policja mnie zatrzymała. Mieli dowody. Ale ja byłem bardzo pewny siebie. Miałem prawników. Stosowałem taką metodę, że jak mi się grunt palił pod nogami, to uciekałem do szpitala psychiatrycznego (miałem papiery na schizofrenię paranoidalną). Policja musiała mnie wypuścić do tego szpitala. Ale stało się tak, że ordynator wydał mnie w ręce funkcjonariuszy. Po raz trzeci trafiłem do więzienia. Nie potrafiłem się tam odnaleźć. Ludzie tam byli dla mnie kimś gorszym. Byłem bardzo pysznym człowiekiem. Jeden z więźniów dał mi Biblię. Co z nią robiłem? Kładłem ją pod poduszkę, żeby było wyżej. Z czasem jednak zacząłem ją czytać. I co się stało... W ogóle po raz pierwszy – tam w więzieniu - czytałem Biblię. Wtedy dowiedziałem się, że istnieje coś innego. Przeczytałem taki werset: “Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne”. Wtedy mnie olśniło. Zrozumiałem, że jest Bóg, żywy Bóg, realny – nie na papierze, nie na obrazie. Uświadomiłem sobie, że Bóg mnie kocha. Biblia pokazuje, jak poznać Boga, jak się z nim zaprzyjaźnić. Pamiętam, jak czytałem Biblię i zaczęły mi lecieć łzy. Widziałem każdy swój grzech, każdą prostytutkę, każdy melanż narkotyczny, każdego człowieka, którego skrzywdziłem – opowiadał Ceroński.
- Bóg posłał swojego Syna na ziemię po to, aby umarł za grzechy ludzi. Złych czynów nie da się cofnąć, wymazać, przykryć tymi dobrymi. Tylko ten pójdzie do nieba, kto przyjmie Jezusa i jego ofiarę, a ten, który postąpi inaczej – pójdzie do piekła. Taka sytuacja po prostu jest. Nikt jej nie zmieni. Żaden dobry uczynek nie zmieni postaci rzeczy – narobiłeś bałaganu i koniec. Ktoś musi za to zapłacić. Tam w Sztumie – w celi pierwszy raz usłyszałem też głos Boga: “Ja umarłem za Ciebie Artur”. Bóg wybaczył mi nie ze względu na mnie, ale ze względu na to, co zrobił Jezus Chrystus.
Artur Ceroński nie jest już przestępcą. Mieszka w małej miejscowości pod Warszawą. Teraz ma rodzinę, prowadzi dom i pracuje. - Jestem pastorem. Razem z żoną buduję wspólnoty chrześcijańskie. Ludzie mają potrzebę się modlić, poznać realnego Boga – podsumował z nadzieją.
Janusz Kaczmarek
- Konferencja prasowa prezydenta Piotrkowa
- Jesienny koncert w piotrkowskim MOK-u
- 17 mln na Centrum Świętego Mikołaja w Wolborzu
- Dzień Pracownika Socjalnego. Statuetki dla MOPR i PCPR w Piotrkowie
- Podsumowali tegoroczną kwestę
- Kto zostanie mistrzem gminy Sulejów?
- Problem mieszkańców bloków w Woli Krzysztoporskiej
- Szukali ciała w dawnym szpitalu
- Lubisz jazz? Wpadnij na dwa dni do Sulejowa