Policja pamięta o swoim byłym komendancie

Kraj Poniedziałek, 04 listopada 202414
Urodził się w powiecie pabianickim, pracował w Warszawie, Włocławku i Łodzi, ale ostatnie lata życia spędził w Piotrkowie. I właśnie w naszym mieście został pochowany. Henryk Wardęski to ważna postać przedwojennej Policji Państwowej, do tego adwokat i notariusz. Piotrkowscy funkcjonariusze pamiętają o nim i co roku odwiedzają grób byłego zastępcy komendanta głównego.
fot. KMP w Piotrkowie fot. KMP w Piotrkowie

Henryk Wardęski urodził się 12 stycznia 1878 r. w Charbicach Dolnych (obecnie w województwie łódzkim, w powiecie pabianickim, w gminie Lutomiersk). Ukończył gimnazjum w Łodzi i studia na wydziale prawa. Podczas wystąpień rewolucyjnych w roku 1904 i 1905 przebywał w Warszawie.

 

W roku 1908 ożenił się z Eugenią Blikle z rodziny znanych cukierników warszawskich. Po ukończeniu studiów zdał egzamin na profesora historii szkół średnich i był wykładowcą w szkołach warszawskich. „Później, kiedy klientela moja zwiększyła się, porzuciłem belferkę i oddałem się całkowicie adwokaturze” – napisał po latach w książce „Moje wspomnienia policyjne”.

 

W chwili wybuchu Wielkiej Wojny w roku 1914 prowadził praktykę adwokacką we Włocławku. Po powołaniu – 31 lipca 1914 r. - Straży Obywatelskiej w tym mieście, jak zanotował we wspomnieniach: „drugiego dnia ofiarowano mu stanowisko jednego z czterech adiutantów komendantów straży”. Do jego obowiązków należało między innymi: dyżurowanie w biurze komendy, sprawdzanie posterunków, sporządzanie protokołów, załatwianie bieżących spraw, występowanie na czele oddziałów straży. Jak pisał: „Przywdziałem więc sportową kurtkę i czapkę, wdziałem długie buty, a do boku przypasałem szablę dragońską i rewolwer.”

 

20 sierpniu 1914 r. wyjechał do Warszawy, do której wróciła przez Petersburg jego małżonka przebywająca w tym czasie za granicą. 24 sierpnia przybył do Warszawy. 4 sierpnia 1915 r. Rosjanie opuścili Warszawę a pieczę na d miastem objęła Straż Obywatelska. Henryk Wardęski wstąpił w jej szeregi. Pełnił służbę w komisariacie I (dawny lokal cyrkułu przy Krakowskim Przedmieściu 1 obok kościoła św. Krzyża) otrzymawszy legitymację służbową z numerem 29. Z końcem września został mianowany pomocnikiem administracyjnym komisarza komisariatu  XI - prof. Biedrzyckiego. Członkowie straży pełnili służbę honorowo i byli narażeni na wiele niebezpieczeństw.

„Straż Obywatelska nie miała posłuchu u ludności. Członkowie straży nie nosili mundurów ani uzbrojenia. Czapka maciejówka z blaszką, na której była wyobrażona syrena oraz opaska dwukolorowa na lewem ramieniu były jedynemi odznakami „władzy”. Jedyną bronią naszą były gumowe wałki, które zwinięte w obwarzanek skrzętnie chowano w kieszeniach paltotów lub marynarek. Niemcy nie pozwalali Straży używać ani nosić broni palnej. Surowa kara groziła tym, co by się ośmielili zgwałcić ten przepis”.

 

To byli pierwsi stołeczni policjanci, wśród których znalazł się też 36-letni adwokat Henryk Wardęski.

Podstawowe zajęcie strażników polegało na patrolowaniu ulic i czuwaniu nad bezpieczeństwem mieszkańców, na porządku dziennym były bowiem włamania, kradzieże i napady rozbójnicze. Niestety, skuteczność wykrywcza ówczesnych stróżów prawa była znikoma. O ile przestępca nie został ujęty na gorącym uczynku, rzadko kiedy stawał przed sądem. Lepsze efekty notowano w zwalczaniu przemytu alkoholu i nielegalnego wyszynku.

 

Policyjnego fachu uczył się więc Henryk Wardęski nie w szkołach, lecz „na ulicy”, w Straży Obywatelskiej i Milicji Miejskiej, którą powołano w Warszawie 1 lutego 1916 r. Te dwie organizacje porządkowe były zarodkiem późniejszej Policji Państwowej, w której szeregach znalazło się wielu byłych członków tych organizacji, m.in. Marian Borzęcki – komendant główny PP w latach 1923–1926.

W Milicji Miejskiej Henryk Wardęski awansował do stopnia podkomisarza i objął stanowisko zastępcy komendanta XI komisariatu. Kierował tam działem sądowym. 1 sierpnia 1917 r., po dwóch latach sumiennej służby, doczekał się wreszcie tzw. jajka komisarskiego na rękawie munduru (stopień komisarza) i objął kierownictwo XI komisariatu. Nareszcie mogłem urządzić służbę według swego zrozumienia. Nareszcie przestałem się krępować nerwowym i gwałtownym człowiekiem, który przez swój upór i dyletantyzm nieraz kompromitował organizację – pisał o swym byłym przełożonym.

 

Zmiany przeprowadzone przez kom. Wardęskiego w podległej jednostce i osiągane wyniki musiały zostać zauważone i docenione przez przełożonych, skoro już pół roku później zanotował: w styczniu 1917 r. posunięto mnie na nadkomisarza i kierownika sekcji czwartej – wyszkolenia. Pracował tam razem z nadkom. Borzęckim, kierownikiem sekcji trzeciej od spraw handlowych, sanitarnych i budowlanych. Razem też prowadzili zajęcia dla funkcjonariuszy MM w pierwszej szkole policyjnej, której – decyzją ówczesnego kierownictwa spraw wewnętrznych –był organizatorem i kierownikiem. Równolegle na różnego rodzaju kursach szkolił w zakresie prawa przyszłą kadrę wyższych urzędników administracji państwowej.

 

Zajęty od świtu do nocy całodzienną orką – jak pisał – wyszkolił wielu frekwentantów, ale ten wysiłek odbił się na jego zdrowiu. Z powodu ostrego bólu gardła, będącego skutkiem ciągłych wykładów, musiał przerwać pracę dydaktyczną. Akurat był wakat na stanowisku kierownika sekcji drugiej ds. sądowych, kryminalnych i dyscyplinarnych. Propozycję naczelnika Milicji Miejskiej Mieczysława Szacińskiego przyjął więc jak wybawienie. Był przecież prawnikiem. A do tego obdarzonym talentem pisarskim. Dzięki temu ten rozdział jego Wspomnień policyjnych czyta się jak dobry kryminał.

 

W wolnej Polsce

 

Następne zresztą również, bowiem w listopadzie 1918 r. skończyła się okupacja Warszawy. Polska odzyskała niepodległość i przystąpiła do organizowania struktur administracji. Nadkom. Wardęskiemu, niejako z urzędu, przydzielono po niemieckiej policji kryminalnej pomieszczenia w Ratuszu, dokumentację i kilkunastu agentów, których po rozbrojeniu natychmiast zwolnił ze służby, zastępując ich polskimi milicjantami z MM.

 
30 listopada 1918 r. Henryk Wardęski przyjął propozycję Mariana Borzęckiego,  naczelnika Wydziału Policji przy MSW i z dniem 1 grudnia rozpoczął „próbną służbę” w tymże wydziale przy ul. Nowy Świat 67-69.

Kilka dni później minister spraw wewnętrznych Stanisław Thugutt podpisał dekret nominacyjny nadkom. Henryka Wardęskiego na kierownika Prezydium Policji w Warszawie. Jego władzy podlegała warszawska policja kryminalna, Milicja Miejska i policja obyczajowa; w spadku po niemieckim prezydencie policji otrzymał Henryk Wardęski prawo wymierzania kar administracyjnych, udzielania koncesji na otwieranie zakładów pewnych kategorii, udzielanie pozwoleń na widowiska, koncerty, zabawy, tombole i.t.p.

Policja Państwowa jeszcze nie istniała, jednakże na mocy dekretu z 1 stycznia 1919 roku podpisanego przez premiera Jędrzeja Moraczewskiego i ministra Stanisława Thugutta o organizacji Policji Komunalnej, zastrzeżone zostało, że wszyscy oficerowie Policji Komunalnej są na służbie państwowej i mają status urzędników państwowych.

 

15 lutego 1918 roku Milicja Miejska miasta Warszawy została przekształcona na Policję Komunalną. Henryk Wardęski - naczelnik policji warszawskiej stał się urzędnikiem państwowym, tym samym więc funkcje prezydenta policji stały się zbyteczne. Wskutek tych zmian dekretem z dnia 17 lutego 1919 roku został mianowany Radcą Ministerialnym i jednym z pięciu inspektorów w naczelnej inspekcji policji. Henrykowi Wardęskiemu przypadły lustracje powiatów byłych guberni: warszawskiej i radomskiej.

 

W pierwszych dniach kwietnia 1919 roku Henryk Wardęski wyruszył na inspekcję powiatowych urzędów policyjnych w Radomiu, Ostrowcu, Opatowie, Sandomierzu, Wierzbniku, Końskich, Opocznie i Kozienicach.

Charakterystyczny opis z tego okresu: „Policjanci w powiatach nie mieli jeszcze mundurów, chodzili częściowo w jakichś łachmanach, stanowiących wspomnienie mundurów wojskowych lub w ogóle po cywilnemu. Niektórzy pokupowali sobie tylko czapki mundurowe, szare z orzełkami z białego metalu. Karabiny nosili przeważnie na sznurkach zamiast pasów; amunicję w kieszeniach spodni. […]

Ludzie byli zniechęceni służbą, gdyż pobory otrzymywali bardzo skromne, umundurowania wcale, djet w czasie podróży służbowych żadnych, a tymczasem bieda doskwierała im, gdyż większość wróciła z wojska, bez żadnych środków do życia.

Wszędzie musiałem wśród tych ludzi budzić ducha, rozpłomieniać poczucie patriotyzmu i wróżyć najlepsze nadzieje na przyszłość.”

 

2 sierpnia 1919 r. Henryk Wardęski, awansowany na stopień inspektora, powołany został na stanowisko komendanta PP Okręgu I Warszawskiego. Przez 3 lata dowodził największym garnizonem policyjnym w kraju, liczącym w początkach lat dwudziestych ubiegłego stulecia około 2 tys. funkcjonariuszy. Przeżył najazd bolszewików na Polskę i „cud nad Wisłą”. Mimo że w jego okręgu toczyły się działania wojenne, z pełnym poświęceniem wypełniał swoje obowiązki bezpośrednio na terenach przyfrontowych.

 

10 marca 1922 r. niespodziewanie wezwany został do gabinetu wiceministra SW Juliusza Dunikowskiego, z którego rąk otrzymał akt nominacyjny na stopień nadinspektora oraz rozkaz przeniesienia na nowe stanowisko – zastępcy komendanta głównego PP. Jak pisze w swej książce, było to dla niego dużym zaskoczeniem, gdyż w okresie dowodzenia Okręgiem nr I nigdy nie otrzymywał żadnych pochwał ani odznaczeń, a zwierzchnicy sprawiali wrażenie, jakby w ogóle nie interesowało ich to, jak pracuje policja w woj. warszawskim. Ponieważ zawsze uważał, że przełożonym się nie odmawia, stuknął tylko obcasami i podziękował za zaufanie.

 

22 marca 1922 r. wrócił na ul. Nowy Świat, gdzie mieściła się Komenda Główna PP. Przez 7 lat i 2 miesiące był zastępcą trzech komendantów głównych: Michała Bajera, Mariana Borzęckiego i gen. Janusza Maleszewskiego. Z pewnością najlepiej mu się współpracowało z tym drugim, z którym łączyły go kilkunastoletnie stosunki koleżeńskie. Musiał więc zapewne mocno przeżyć rok 1926 i wypadki majowe w Warszawie, w wyniku których komendanta Borzęckiego zwolniono ze stanowiska i aresztowano. Po tych wydarzeniach pracował jeszcze 3 lata, nim zdecydował się odejść na emeryturę. Zrobił to 4 lipca 1929 r.

 

Po odejściu z policji  


Henryk Wardęski po zakończeniu służby prowadził od 10 września 1929 r. do 29 grudnia 1933 r. kancelarię notarialną przy ul. Południowej 4 (obecnie ul. Rewolucji 1905 r.) w Łodzi.

Prowadzona przez niego kancelaria sporządziła między innymi akta dla kościoła rzymskokatolickiego w Aleksandrowie, dla firmy R. Biedermann oraz kinoteatru „Splendid”, sporządziła także kilka ważniejszych aktów regulujących akty własności gruntów w Aleksandrowie, Stróży oraz w Konstantynowie. Łącznie ponad 5,5 tysiąca aktów notarialnych.

 

W roku 1934 Henryk Wardęski został notariuszem w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie mieszkał przy Placu Tadeusza  Kościuszki 8. Pracował tu do roku 1951.

 

Był autorem publikacji „Moje wspomnienia policyjne” (1926), „Tajemnice” (nowele) oraz szeregu artykułów społecznych i zawodowych w prasie codziennej i branżowej (policyjnej).

 

Henryk Wardęski był odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski - Polonia Restituta – drugim najwyższym polskim państwowym odznaczeniem cywilnym, ustanowionym przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustawą z dnia 4 lutego 1921 jako najwyższe odznaczenie państwowe po Orderze Orła Białego.

 

Zmarł 21 lipca 1951 roku.

 

Swoje wspomnienia sięgające objęcia przez niego stanowiska zastępcy Głównego Komendanta PP zakończył słowami:

„Może niedługo rzucę znów na biały papier gromadę myśli moich, wrażeń i przeżyć. Zamykając nową kartę życia, zamykam ja pełen najlepszych nadziei na przyszłość. Życie państwowe wre i kipi. Urzędy się doskonalą, organizacje utrwalają. Wszędzie widać postęp, co dzień stajemy się mądrzejsi dzięki doświadczeniu dnia wczorajszego; zmagamy się z trudnościami i jak legendarny Syzyf wtaczamy, w pocie czoła, uparty kamień na szczyt góry. Może nasze wysiłki nie pójdą na marne! Tylko więcej wiary w siebie samych, więcej odwagi w czynach, a mniej gadulstwa.”

 

Tekst powstał na podstawie artykułów w „Gazecie Policyjnej” i strony hit.policja.gov.pl

 


Zainteresował temat?

1

1


Zobacz również

Komentarze (14)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Olekk46 ~Olekk46 (Gość)04.11.2024 19:18

A czy piotrkowska policja pamięta o Śp. Marcinie , który zastrzelił się na piotrkowskiej komendzie ? Zgłaszał przełożonym nieprawidłowości - temat został zamieciony pod dywan, a On sam nie otrzymał odpowiedniej pomocy od firmy...

70


Za długo ~Za długo (Gość)04.11.2024 12:54

Kto by to czytoł

13


gość ? ~gość ? (Gość)04.11.2024 21:53

Bogaty i ciekawy życiorys.

20


lllll ~lllll (Gość)04.11.2024 18:32

Zastanawiam się, co to za 'omułki' komentują ten artykuł?

20


Ot co ~Ot co (Gość)04.11.2024 15:20

Grunt, to się dobrze ożenić, a potem już z górki.

33


aso ~aso (Gość)04.11.2024 15:43

Ci przy grobie raczej go nie pamiętają.

33


Delegacja ~Delegacja (Gość)04.11.2024 16:05

Nie przyszli na cmentarz z własnej woli

13


Warto przeczytać ~Warto przeczytać (Gość)04.11.2024 14:56

Prawdziwy prawnik-człowiek wielu zawodów prawniczych.Pełny szacunek.Pełny wzór dla młodych pasjonatów nauki i czytania.

30


PESEL ~PESEL (Gość)04.11.2024 14:45

Bez maski?

11


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat